51. "Gorzej Się Poczułem"

456 37 22
                                    

Gdy tylko zamknęli drzwi, spojrzeli sobie głęboko w oczy. Peter stanął na palcach i pocałował go namiętnie, opierając się o niego całym swoim ciałem. Pokazał się z zupełnie innej strony.

Kąciki ust Poola odruchowo uniósły się w górę, wypuścił powietrze z ust. Włożył rękę pod bluzkę chłopaka i podrapał go po plecach, nie przestając się uśmiechać.

-Od kiedy jesteś taki dominujący..? - Szepnął żartem.

-Od kiedy mam na ciebie ochotę... - Przegryzł mu delikatnie dolną wargę.

Przerwali pocałunek, Parker położył głowę na pierś mężczyzny i zjechał dłońmi nieco niżej, do jego spodni. Spojrzał w górę, Wilson dał mu buziaka i przeciągnął jego palce na pasek. Polubił takiego pajączka, bardziej niegrzecznego i pewnego siebie...
Chłopak rozpiął mu rozporek i zszedł na kolana.

-Naprawdę tego chcesz?

-Jeśli nie spróbujemy, nie dowiemy się, czy się nam podoba...- Zażartował.

Wade oparł się plecami drabinę od łóżka, gdy poczuł na sobie chłodny dotyk Petera. Podniósł głowę do góry i zmarszczył brwi.

Robił to subtelnie, ale pewnie. Jak na swój pierwszy raz, nie dało się wyczuć od niego żadnego zażenowania, czy wycofania.

Podniósł się i zamienił usta na dłoń, w międzyczasie całując mężczyznę. Wilson przeciągnął go i posadził na stopniu drabiny, dobierając się mu do spodni.

-Zaczekaj... - Powiedział dysząc i sięgnął do swojej torby po prezerwatywę. - Trzymaj.

-Pomyślałeś... Jak dobrze.

Zrzucili rzeczy z łóżka, mężczyzna położył się na drobnego Parkera i wszedł w niego zdecydowanym ruchem. Chłopak zajęczał głośno i zacisnął dłoń na kołdrze.
Pool uniósł jego bluzkę i włożył mu ją do ust, tłumiąc skutecznie głośne oddychanie i ciche jęki.

Wtedy usłyszeli pukanie do drzwi. Zatrzymali się i zamarli w miejscu. Skrzypienie łóżka i głośne odgłosy mogły być bez problemu słyszane z holu...

-To tylko ja. - Zawołał Tony. - Chciałem spytać, czy nie przynieść jakiegoś popcornu albo picia, ale widzę, że chyba niczego wam nie brakuje...

-Nie, jest okej wszystko, ale miło, że Pan pyta. - Peter nie umiał się ruszyć, wstrzymywał oddech.

-Jak już no... Skończycie, to przyjdźcie od razu do mnie.

Usłyszeli, jak odchodzi. Rozluźnili się, ale przez kilka następnych chwil nie umieli się w pełni otrząsnąć. Stark ich przyłapał i to w dodatku w jego bazie.

-Cholera... - Wilson spuścił głowę.

-Czuję, że mamy przesrane.

-No... Ale dokończymy?

Chłopak zaśmiał się i przyciągnął go do siebie.

***

-Chciałem was wysłać, żebyście zniszczyli resztkę naszyjnika Spectro i wypuścili z niego pozostałe dusze, ale chyba jednak wolę nie zostawiać was znowu samych...

Peter zawstydził się i poprawił nerwowo bluzkę. Czyli jednak ich słyszał...

-Wade, pójdziesz razem ze mną, a ty Peter... Zadzwonię powiedzieć to cioci.

-Nie jestem dzieckiem, żeby skarżył Pan na mnie cioci. A tak swoją drogą, May raczej i tak to nie przeszkadza...

-Pewnie. Idziemy go rozwalić, zostań tu i poczekaj.

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz