85. "Dobranoc."

329 31 24
                                    

-Więc dowiedzieliśmy się, że nie byłeś pierwszą osobą, której Flash podał dragi. Okazało się, że na imprezie dojebał je też dwóm parkom, które chciał złączyć w jakąś pojebaną orgię. Ciekawe jak musiał się schlać, żeby wpaść na takie coś.. Będzie miał spotkanie w sądzie w przyszłym tygodniu.

-Nie wierzę, że ktoś taki chciał się ze mną przyjaźnić... No a z resztą? Tym, że się wynosisz i że coś załatwiasz..

-To trochę... Kurna.. Jeszcze nie teraz. Potrzebuję zostawić to w tajemnicy, ale kiedyś mi za to podziękujesz.

Na plac wbiegła grupka dzieci, wyglądająca na maluchy od jakichś 3 do 8 lat. Zaczęli się bawić rozkosznie i ganiać pomiędzy atrakcjami. Niespodziewanie mała dziewczynka podszedła do nich i zaczęła się uśmiechać.

-Dzień dobry... Co Pan ma ze skórą..? - Wskazała palcem na Wilsona.

-Ja? - Spojrzał na Parkera. - Bawili się mną tacy panowie którzy wyleczyli mnie z choroby i..

-Lekarze?

-Nie nie.. - Zaśmiał się spokojnie. - Robili na mnie eksperymenty, a później, kiedy jeden się udał, skończyłem wyglądając tak.

-Mogę dotknąć pana główki? - Wyciągnęła rączkę. - Mój wujek też nie ma włosów...

Wade zaśmiał się i po chwili namysłu złapał ją i podniósł do czubka głowy. Pogłaskała go, sycząc z zadowolenia.

-Wygląda Pan jak księżyc, ale taki mięciusi i różowy! - Poklepała go.

-Em.. Dziękuję?

-A ten drugi Pan?

-To mój... - Przerwał. - Najlepszy przyjaciel.

-A chciałby Pan mnie pobujać..? Boję się sama..

-Ile masz lat, że jesteś taka odważna..- Zażartował.

-5.

-Haha.. To chodź tu maleńka, wsiadaj. - Pomógł jej wejść do huśtawki i zaczął bujać jedną ręką.

-JEEEJ... Hahaha.

Dziewczynka śmiała się i machała nóżkami za każdym razem, gdy mężczyzna dodawał siły. Wilson poczuł, jak Parker zaciska palce na jego dłoni. Uśmiechnął się pod nosem i kontynuował bujanie dziecka.

Kiedy się jej znudziło, najemnik położył ją spowrotem na ziemii, kucając obok jej drobniutkiej sylwetki.

-Oj! Bucik ci się rozwiązał. - Pochylił się i zajął sznurówką.

Peter patrzył na niego, czując że się wzrusza. Zaczął wyobrażać go sobie w roli ojca, który trzyma ich dzieci. Przerwał jednak wizję, stwierdzając, że zachodzi ona za daleko. Przetarł twarz dłońmi i obserwował Wade'a ze strony, z której jeszcze go nie znał..

-Pan jest super.. Chciałabym mieć takiego tatusia jak Pan.

-A jaki jest Twój tata..?

-Nie mam tatusia...

-Oh... - Zamilkł. - My też nie mamy, co nie Peter? I co, jesteśmy super, widzisz.

-Dziękuję za pobujanie.. - Rzuciła mu się na szyję i odbiegła szybko do pozostałych dzieci.

Pool klęczał tak w bezruchu, długo patrząc jeszcze na małą dziewczynkę. W końcu bez zapowiedzi wybuchł płaczem, spuszczając głowę.

-Wade!.. Co ci się stało...

-Ja.. Już dawno pewnie miałbym swoje dzieci... A teraz..

-...

-Nie mam na myśli nic złego, po prostu Vanessa obiecała mi, że kiedyś się ich doczekam...

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz