83. "Pod Kołdrę"

409 31 24
                                    

Spali dzisiaj oddzielnie. Wilson leżał na kanapie i nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, odkrywając i przykrywając się co chwilę. Nie mógł przestać myśleć o Flashu i o tym, co robił Parkerowi. Wiercąc się tak, usłyszał hałas w sypialni. Zerwał się i usiadł, nasłuchując. Dochodziły z niej ciche piski i odgłosy trzeszczenia łóżka.

Wstał i podbiegł do niej, kucając przy chłopaku.

-Peter, już jestem.. Znowu masz koszmary?

Nie odpowiedział. Mężczyzna oparł się o łóżko i położył na niego, ratując go przed uderzeniami od ścianę i ramy. Niestety nastolatek podskoczył jeszcze bardziej. Kopnął go w brzuch i uderzył kilkukrotnie, błagając, by przetastał.

-Spokojnie... Ej... - Podniósł się obolały i położył mu głowę na bark.

Dostał w twarz. Syknął i upadł na ziemię, dotykając zakrwawionego nosa. Najpewniej był złamany.
Dotknął jego nogi i spróbował dowiedzieć się, co mu się śni. Niestety każdy dotyk, zbliżenie, powodowało u niego dreszcze i ataki agresji.. samoobrony.

-Kochanie, to ja...

-ODEJDŹ FLASH... - Wymamrotał, szarpiąc się i odpychając.

-Flash? Nie! To ja, Wade... Powiedz, że mnie pamiętasz... - Złapał go za ramiona i potrząsnął. - Peter, obudź się... Nie wiem co on ci podał, ale powinno już przechodzić.

Pocałował go spokojnie w czółko. Dopiero po tym Parker usiadł, wyprostował się i przetarł oczy palcami. Siedział jeszcze chwilę oszołomiony, rozbudzając się i wracając do świadomości.

-No w końcu. - Pociągnął nosem. - Nic sobie nie zrobiłeś?

-Co ci.. Leci ci krew..? - Spojrzał na swoją rękę, była poplamiona i bolała od uderzeń. - Ja ci to zrobiłem..?

-Tak, ale to nic takiego... Znowu miałeś koszmary..

-Zrobiłem ci krzywdę... Przepraszam ja..

-Nic się nie stało Peter. Spokojnie... Śnił Ci się Flash..?

-No... Skąd to wiedziałeś?

-Krzyczałeś jego imię i kazałeś mu odejść, kiedy tylko cię dotykałem.. Chciałem cię uspokoić i się do ciebie położyć, przytulić cię... Ale mnie skopałeś.. Wytłumacz mi, dlaczego? Co się tam w ogóle stało... Może w końcu dasz radę.

-On... My najpierw rozmawialiśmy.. Przyniósł drinki, a potem się zaczęło. Chciał mnie pocałować i poczułem się gorzej..

-Pewnie wtedy te tabsy zaczęły działać. To była pigułka gwałtu czy co..?

-Nie mam pojęcia.. Ale wypiłem połowę, praktycznie na raz... Poczułem, że tracę kontrolę nad swoim ciałem. Nie umiałem ruszyć żadnym mięśniem.. Patrzyłem tylko na boki i modliłem się, żebyś mnie uratował... On mnie poddusił.. Spoliczkował.. Rozbierał i robił co mu się tylko żywnie podobało, bo nie mogłem się mu postawić.. Wszystko to czułem i pamiętam dokładnie, jak ściskał na mnie swoje łapska...

-Ja jebie... Czujesz się już lepiej? Miejmy nadzieję, że pójdzie za to do więzienia..

-Gdyby nie ty.. Wade... - Obrócił się nieznacznie do niego.

-Wiem. Może już o tym nie rozmawiajmy. Zawsze cię obronię, pamiętaj... - Spojrzał ślepo przed siebie. - Ten ćwok miał pistolet.

-Słyszałem chyba strzały, ale nie mogę skojarzyć faktów.. Z tamtego momentu pamiętam tylko jak mnie podniósłeś, poczułem wtedy ulgę i pozwoliłem sobie odpuścić...

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz