56. "Zostanę Na Noc"

441 36 6
                                    

Chłopak pobudził się i usiadł, nie puszczając jego chłodnej ręki. Popatrzył na Poola i przetarł łzy.

-Hej, Wade, wstaniesz..? Jestem tutaj, przy tobie... Otwórz oczy, okej... Zrób to dla mnie... - Położył mu dłoń na policzku i pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł bijące od niego ciepło.

Mężczyzna poruszył się tylko lekko, udowadniając, że dalej żyje. Oddychał i drgał z chłodu, oraz prawdopodobnie z przedobrzenia z alkoholem.

-Słyszysz mnie..? Chcę wiedzieć tylko tą jedną rzecz. Wade... - Przysunął się. - Halo, Wade. Przekaż mi jakoś, że wszystko okej, dobrze?

Po chwili Wilson wziął głębszy oddech. Teraz Parker był pewien, że dalej nie jest za późno. Uspokoił emocje i zadzwonił do Tony'ego. Sam raczej sobie nie poradzi.

-Jeśli dzwonisz spytać czy coś znalazłem, to..

-Mam go.

-Co?

-Jestem obok niego, ale sam nie wiem w jakim jest stanie.

-W jakim sensie.

-Jest nieprzytomny, oddycha, ale trzęsie się i pewnie jest wychłodzony. Do tego dowiedziałem się od jego przyjaciela, że wziął sporą ilość wódki i innych trunków i wygląda to tak, jakby wypił wszystko sam...

-Gdzie jesteście, muszę zabrać go do lekarza.

-Niech Pan podleci jakoś do góry, a ja zaświecę latarką od telefonu. Jesteśmy na dość dużym bloku przy granicach miasta, od strony Queens.

-Okej, wzywam helikopter i lecę. Spróbuj go wybudzić, albo chociaż pilnować, żeby oddech został równomierny.

-Dobrze, ale niech się Pan pospieszy...

Obszedł cały dach dookoła z palcami wplecionymi we włosy. Zgubił się w własnych myślach, całkowicie się rozproszył, kiedy usłyszał strach w głosie Starka. W końcu jednak kucnął przy Poolu i poklepał go po policzku, mając nadzieję, że może to go obudzi.
Próbował też go łaskotać i ruszać, ale raczej nic to nie zmieniło.

Później stwierdził, że może jeśli go podniesie, to się obudzi. Złapał go za ręce i pociągnął powoli do góry. W pewnym momencie mężczyzna zaczął się krztusić.

-CHOLERA JASNA... - Położył go spowrotem na beton i przewrócił na bok.

Dalej kasłał, ale coraz skuteczniej. Chwilę później wszystko ustało i dalej leżał w bezruchu, oddychając tylko lekko i powoli. Petera obleciał strach i nie pozwalał wziąć pełnego oddechu. Zrobiło mu się słabo, ale próbował myśleć na trzeźwo i postanowił zostawić go w takim stanie, w jakim jest teraz, aby niczego przypadkiem nie pogorszyć.

Pajaczek dostał wiadomość od Tony'ego, kazał mu zapalić lampkę. W tle usłyszał stukot śmigieł.
Wstał i włączył latarkę, mając nadzieję, że będzie wystarczająco jasna. Małe światełko z trudem przebijało się przez mrok i blask ulicznych lamp, który rozjaśniał ulice pod budynkiem.

Helikopter zniżył się i krążył nad blokami, jakby szukając miejsca do lądowania. Zatrzymał się w górze i powoli zniżył nad ulicę, przystawiając się do dachu.

-Peter?! - Krzyknął Stark zza drzwiczek maszyny.

-Tak! Niech Pan tu podejdzie, nie wiedziałem co robić, przed chwilą o mało się przeze mnie nie udusił...

-Już spokojnie, cały drżysz. Pomóż mi wnieść go do środka.

Złapali Wilsona za ręce i nogi i podnieśli do góry, ostrożnie przechodząc z nim na siedzenia. Dalej nie odzyskał przytomności.

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz