90. "Dworzec"

300 29 36
                                    

-No dzień dobry.. Pomyślałem, że chyba nie będziesz miał nic przeciwko moim odwiedzinom..

-Ja nie, ale... Te torby, walizki?.. Co to ma znaczyć? - Przetarł oczy.

-A to.. Powinienem był chyba najpierw spytać... Mógłbym z tobą na chwilę zamieszkać?

-MÓWISZ SERIO? - Otrząsnął się. - Na chwilę? Dlaczego nie na stałe...

-To pokażę ci potem. To jak?

-Czyli będziesz u mnie teraz mieszkać? - Rozpromienił się.

-Tak.

-Cały czas?

-No.

-Dzień i noc i nie pojedziesz, jak tylko skończy się weekend?

-Tym razem nie.

Parker rzucił się na niego i przytulił go o wiele mocniej, niż na codzień. Po jego policzku spłynęła łza szczęścia. Pociągnął nosem..

-Ty beczysz? - Odsunął się i spojrzał na jego twarz. - O NIEE... NIE PŁACZ KOCHANIE..

Pocałował go kilkukrotnie i ścisnął, kładąc się z nim na łóżko. Pomasował go po udzie i przeciągnął na siebie, nie przestając całować.

-Czekaj, mówiłeś serio? - Musiał się upewnić.

-No ba! Wszystko uzgodnione z May i Starkiem. Będziemy współlokatorami!

-Kocham cię... - Położył mu głowę na piersi i uśmiechnął się szeroko.

-Tylko nie płacz już więcej... Musisz iść się chyba ubrać, Steve będzie czekać.

-A no tak... Ale obiecaj, że wrócimy do tej chwili, jak tylko przyjedziemy ze stacji.

-Obiecuję, z ręką na sercu.

Nastolatek niechętnie wstał, spuścił dłonie, patrząc mu w oczy i zabrał ubrania, które ciocia faktycznie zostawiła na krześle. Poszedł się przebrać. Wilson w tym samym czasie ogarniał się w sypialni.

Kiedy chłopak, po krótkiej chwili, wszedł do niej już gotowy, zobaczył jak Wade odwraca się szybko, zapinając guziki od koszuli. Miała krótki rękawek i leżała na nim wręcz idealnie. Odsłonięty spod odpiętego, luźnego materiału sześciopak sprawił, że Peter zatrząsł się z wrażenia. Zmierzył go wzrokiem i uniósł kąciki, czując, że mu gorąco.

-Wow.. Długo nie wiedziałem cię aż tak wystrojonego. - Zaśmiał się i oblizał usta.

-Ty też wyglądasz niczemu sobie. - Przyciągnął go za pasek i pocałował w czółko. - To chodź, jedziemy do bazy? Czas leci.

-Chodźmy.

Zabrali to, co najpotrzebniejsze, pożegnali się z May, usiedli na motorze i ruszyli. Podczas drogi rozmawiali urywkami, kiedy hałasy silnika i wiatru, nie były aż tak dużą przeszkodą.

-A Pan Stark i Kapitan?

-Hahaha, to jest hit! Wbiłem do nich i..

-CO ZROBIŁEŚ? - Oderwał od niego głowę z kaskiem na wierzchu.

-No wbiłem z piwem, niby chcąc porozmawiać, żeby zobaczyć ich, jak się miziają nogami i są nago, czaisz.

-FUJ.

-Dlaczego. Nic co ludzkie nie jest mi obce, a już tymbardziej seks. Szczerze mówiąc w chuj dziwi mnie to, że ich do siebie ciągnie. W sensie Steve jest zajebisty, ale Tony? Co on w nim widzi..

-Jak to mówią, miłość nie wybiera.

-No ale Peter!.. Oni się jebali przynajmiej kilka razy! Teraz jak tak złącze fakty, to bardzo często wychodzą bez słowa i patrzą w telefon, nie ważne o którego z nich chodzi. Stark co chwilę gada w środku nocy przez telefon, gdy robi sobie kanapki z dżemem i masłem orzechowym, a do tego słyszałem hałasy na dole, w jego piwniczce. Stwierdziłem, że to nic takiego i pewnie ma jakąś wenę na nowe wynalazki, ale kurwa. Nigdy bym nie przypuszczał, że był tam razem z Kapitanem!

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz