108. "Dr. Williams"

251 26 3
                                    

-Z tego co widzę, to dalej leży i się nie rusza..

-Ale Steve!.. On... Jak go przytuliłem.. Jego serce zabiło szybciej. Miałem wrażenie, że może mu się poprawia...

-Nie jest lepiej. Spójrz, wszystko wygląda tak, jak wyglądało przez ostatnie kilka dni. To przez emocje.. Ale rozumiem cię młody...

-Nie! Nie rozumiesz! Mówię ci, że coś się tu zmieniło!.. Dlaczego jesteś takim pesymistą?

-Myślę realnie. Nie warto tak szybko niczego określać... Może lepiej być przygotowanym na to, że...

-Że co.. Że nie żyje? Już dość długo byłem takiego zdania.. Mam po dziurki w nosie odgórnego mówienia mi, że mam dać sobie spokój! Umiałbyś tak z dnia na dzień rozstać się z kimś, kogo kochasz?

-...

-Właśnie. Więc bardzo ładnie cię proszę, nie zabijaj mojej nadziei, bo tylko ona trzyma mnie jeszcze przy życiu... Ja już bez niego wariuję.. - Załamał się i urwał w połowie zdania, kładąc rękę na czole.

-Peter, Steve nie chciał cię urazić..

-Mógł trzymać język za zębami... Chcę zostać tu sam.

-Daj spokój...

-Skoro nikt i tak nie umie mi uwierzyć, kiedy mówię że czuję w głębi serca, że Wade dalej żyje, to wolę posiedzieć przy nim w ciszy, samotnie...

-Peter...

-Wyjdźcie.

Odwrócił się do nich tyłem i pochylił nad blatem z różnymi notatkami, zapiskami i pudełkami nierozpakowanych jeszcze leków. Powoli czytał pierwsze strony, czekając aż mężczyźni opuszczą podziemie.

Zaraz gdy usłyszał zamykanie się drzwi od sali, zalał się łzami. Nie miał siły znowu ich powstrzymywać. Ścisnął w dłoni jedną z kartek i zrzucił ze stołu pudełko z długopisami. Po chwili ujrzał na ścianie tablicę obklejoną magnesami i informacjami o mutacji Wilsona, oraz dopisanymi mu chorobami. Przybliżył się.

-Leczenie nie zaczęte..? - Czytał na głos. - Niskie ciśnienie, spadek temperatury ciała... Brak pulsu. Ale jak to..

Podszedł bliżej i podotykał pojedynczych notatek.

-Uczulające substancje: brak, reakcje na ciele: nie zanotowano... Pierwsza próba wybudzania w następny czwartek..

Zatrzymał się tutaj i zmarszczył brwi. Rogers mówił mu, że nie jest gotowy na przebudzanie..

-Proszę Pana, tam nie wolno nic dotykać.

Usłyszał za sobą spokojny głos jednej z lekarek. Odwrócił się gwałtownie, uderzając przypadkiem w stół, z którego spadło kilka książek.

-Przyszłam zmienić kroplówkę Panu Wilsonowi.. A Pan jest jego..?

-Jestem jego chłopakiem. Niech mówi mi Pani po prostu Peter.

-Dobrze wiem, jak masz na imię. Jesteś w końcu Spider-Manem.. Potrzymałbyś mi to? - Podała mu pudełko z plastikowym opakowaniem, pełnym płynu.

Zaczęła przełączać rurki i zmieniać opatrunki. Parker uciekał od tego wzrokiem, mimo że chętnie zobaczyłby teraz ciało ukochanego. Doskonale jednak wiedział, że widok wciśniętych w niego igieł, bądź rur, zawsze będzie boleć go bardziej, niż faktycznego pacjenta.

-Myśli Pani, że mógłby dalej żyć..? - Spytał o to cicho, z głosem pełnym nadziei.

-Na moje oko wisi teraz pomiędzy śmiercią a życiem... Najgorsze że nikt nie wie, do czego ciągnie go bardziej.

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz