109. "Gdy Ja Będę Operować.."

257 29 1
                                    

-Dobra, gotowy?

-Tak...

-Okej.. Ja wyjdę... Masz około pół godziny, bo później leki zaczną się rozpuszczać. Rozluźnij się. Miejmy nadzieję, że to coś da.

Williams wyszedł, zamykając drzwi na klucz. Chłopak od razu podszedł do ukochanego i dał mu buziaka w czoło. Leciutko przejechał dłońmi po jego brzuchu i wtulił się w mostek, nasłuchując bicia serca. Uspokajał go ten dźwięk. Przekonywał, że nie jest za późno. Dopiero po kilku minutach czułości poczuł, że Pool zareagował. Jego oddech brzmiał pewniej, dłonie zrobiły się ciepłe, a klatka piersiowa unosiła się wyżej.

-Dobrze ci idzie misiu... Trzymaj tak dalej.. Nie przestawaj walczyć.

Szeptał przez cały czas, dodając nieprzytomnemu otuchy. Niestety co jakiś czas jego stan się wahał. Zmieniał się gwałtownie i cofał do punktu wyjścia, nawet jeśli chłopak dalej był w tym samym miejscu...

Nikt nie znał dokładnej przyczyny i możliwego przebiegu śpiączki mężczyzny, ale młody lekarz przynajmiej podjął się próby jej zrozumienia.

Minął wyznaczony czas, a do pracowni wrócił Williams. Uśmiechnął się i od razu zabrał ze stojaków kamery, żeby dokładnie je sprawdzić. Usiadł w fotelu, włączył swojego laptopa i podłączył pendrive'y z nagraniami. Dopiero wtedy się odezwał.

-Poczułeś ruch?

-Niezbyt się na tym skupiałem, ale usłyszałem, że bierze głębsze oddechy. Do tego dłonie mu drżały i były nieco cieplejsze...

-Okej, to bardzo ważne, dobrze że mi o tym mówisz, bo obstawiam że ciężko byłoby odnotować te zmiany na kamerkach...

-Myślisz, że to coś znaczy?

-Tylko tyle, że jego układ nerwowy i mięśnie dalej pracują. A teraz jeśli nie miałbyś nic przeciwko, obejrzę te filmiki i zacznę badania... Gdybyś chciał, w małym schowku po drugiej stronie tego pomieszczenia znajdziesz wysuwane łóżko. Mógłbym pomóc ci je później podwyższyć, żebyś mógł leżeć obok twojego chłopaka.. Skoro już wiemy, że to poprawia jego stan, to musimy zacząć to jakoś wykorzystywać. - Puścił oczko i przysunął się do ekranu laptopa.

Parker ruszył niepewnie do schowka i otworzył go, przyglądając się dziesiątkom odłożonych tam rzeczy. Wszedł do środka, gdzie musiał się schylić, aby w ogóle mieć możliwość zmieszczenia się pomiędzy gratami.

Wygrzebał zza pudeł łóżko, o którym mówił doktor i wysunął je przez wąskie wejście. Westchnął z ulgą, kiedy wydostał się z pokoiku i mógł znowu rozprostować plecy. Trzasnął drzwiczkami i przeciągnął mebel za sobą, prosto pod łoże Wilsona. Rozkładał je trochę mozolnie, ale skutecznie. Po dłuższej chwili spojrzał dumnie na gotowy, metalowy szkielet.

-Skończyłeś?

-Tak... A ty?

-Oglądam jeszcze raz.. Pościele musisz załatwić sobie sam.

-Spoko, z tym pójdzie mi szybciej. Potrzebujesz pomocy czy coś?

-Nie... Zajmij się swoimi rzeczami.. W razie czego cię zawołam.

Pajączek po cichu wyszedł na górę. Rzekome "20 minut" u Rogersa trwało już chyba z godzinę. Chłopak zjadł pudding i położył się na kanapie. Nie chciał przeszkadzać Williamsowi w pracy, dlatego wolał zostawić go samego. Zamierzał teraz czekać na powrót mężczyzn i chwilkę się przespać.

***

Po pewnym czasie przebudził się, słysząc hałasy. Otworzył oko i rozejrzał się po pokoju.

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz