114. "Dajmy Sobie Troszkę Czasu.."

289 29 11
                                    

-Wade, wstawaj! Już po 12:00!

Parker błąkał się po pracowni, przekładając z podekscytowania wszystkie leki.

-Jestem chory, daj mi spać.

-Skoro jesteś chory, to zostajesz tu jeszcze na kilka dni..

-ODWOŁUJĘ TO... - Przetarł oczy. - Dostanę buziaka na dzień dobry?

Chłopak spojrzał na niego radośnie i podszedł, żeby cmoknąć go w usta. Bagaże z ubraniami i rzeczami leżały już zapakowane przy schodach. Mężczyzna rozglądał się dookoła, próbując przywrócić organizm do normalnego funkcjonowania. Od razu poczuł, że jest silniejszy, a jego ruchy są o wiele bardziej pewne, niż wczorajszego dnia.

Bez zapowiedzi po schodach zszedł Aaron. Był ubrany wygodnie, a na twarzy widniał mu serdeczny uśmiech. Przyniósł ze sobą też tacę ze śniadaniem, którą położył na ruchomym stoliku przy łóżkach.

-I jak, wyspałeś się?

-Nie.

-To dobrze. Chcesz wstać już na nogi..? Musisz zrobić te pierwsze kroki i udowodnić, że mogę cię wypuścić...

-Dzięki Bogu... Myślałem, że nigdy mi na to nie pozwolisz.

-Dam ci tylko jakiś szlafrok, bo jesteś na samej bieliźnie. Kapcie leżą gdzieś z boku.

Podszedł do szafek, na których wisiał wieszak z ręcznikami i narzutami. Wziął stamtąd zielony szlafroczek i podał go Wilsonowi. Najemnik zarzucił go na siebie i przewiązał w pasie. Potem wsunął na nogi ciepłe obuwie i zeskoczył z łóżka. Z początku mocno się zachwiał, ale nie minęła nawet minuta, a stał prosto i cieszył się niezwykle.

-A teraz idę cię przytulić maluchu! - Ruszył do przodu z otwartymi ramionami.

Wtulił policzek w mięciutkie włosy Pajączka i zaciągnął się jego zapachem. Strasznie mu tego brakowało.

-Wow.. Naprawdę jesteś niski.

-...Dzięki.

-Ale to dobrze.. Przynajmiej mogę czuć się choć trochę lepszy.

Zaśmiali się i spojrzeli na lekarza, który pakował wszystkie zostawione przez siebie drobiazgi do sporej torby. Nie wyglądał na zadowolonego.

-Czekaj, co ty robisz..? -Pajączek oderwał się i spojrzał na niego krzywo.

-Jutro wczesnym rankiem wylatuję do domu. Wybacz, że nie dałem znać wcześniej.

-...

-Tak wiem, ale miałem tu zostać tylko po to, żeby uleczyć twojego męża. Jak widać mi się udało... Po zjedzeniu tego, co mu przyniosłem, będzie mógł się zbierać. Odbierzcie tylko leki na odporność od Starka i będziecie wolni.

-...Naprawdę tak szybko nas opuszczasz? Kiedy znowu się zobaczymy..?

-Nie mam pojęcia Pete.. - Wzruszył ramionami. - Masz już mój numer, więc będziemy mogli rozmawiać. Moja dziewczyna i rodzice na mnie czekają...

-Nie wspominałeś, że masz dziewczynę. - Zaciekawił się i spojrzał mu w głęboko oczy, pomimo sporej pomiędzy nimi odległości.

-Jestem z nią od dobrych 2 lat i jako że wracam, to planowałem się jej jutro oświadczyć.. Po co zwlekać. Tyle powinno Ci o niej wystarczyć. - Puścił oczko i podszedł do schodów.

-Czekaj!

Chłopak wrzasnął i pobiegł najszybciej jak tylko mógł w stronę doktora. Uścisnął go i wzruszył się zbyt nagłą chwilą rozłąki.

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz