- Myślałem, że McGonagall uwierzy w to, że jedynie broniliśmy innych uczniów przed dżemowymi pociskami Irytka. - Potter rozsiadł się na kanapie, głęboko wzdychając.
- Głupi jesteś. McGonagall za dobrze nas zna żeby uwierzyć w taką bajeczkę - odparła Iriana.
- Ja i tak uważam, że dwa popołudnia spędzone w Izbie Pamięci na polerowaniu tych świecidełek to stosunkowo mało jak na McGonagall. Myślałem, że zada nam coś w stylu, mycia wszystkich podłóg w zamku przez następny tydzień. Wiecie co mam na myśli - powiedział Lupin, siadając najbliżej kominka. W pokoju wspólnym gryfonów było całkiem pusto jak na czwartkowy wieczór. Kilku pierwszoroczniaków grało w Eksplodującego Durnia, a grupka siódmoklasistów siedziała przy oknie, zanurzając nosy w książkach.
- Iriana? - Z korytarzyka prowadzącego do wieży, w której znajdowały się sypialnie dziewcząt wyłoniła się Emma wraz z Lily. Na widok rudowłosej, Potter od razu wyprostował się i poprawił koszulę. Już miał krzyknąć coś głupiego, jednak mocne kopnięcie Black'a pod stołem powstrzymało go przed tym.
- Tak? - odpowiedziała Ina spoglądając w stronę przyjaciółek.
- Slughorn kazał przekazać, że jutro wieczorem mamy spotkanie Klubu Ślimaka. W punkt siedemnasta, w lochach - powiedziała Emma.
- Cóż, będziesz musiała mu przekazać, że bardzo mi przykro ale nie mogę być obecna na jego wspaniałym i wcale-nie-nudnym spotkaniu bo mam trening quidditcha - oświadczyła ironicznie Iriana, uśmiechając się pod nosem. Średnio przepadała za spotkaniami Klubu Ślimaka. Godzina patrzenia na Snape'a, Malfoy'a, Qi'rę i całą resztę "elity" oraz słuchania ich paplaniny strasznie szarpała jej nerwy.
- W porządku - odparła Emma, odwracając się i znikając w korytarzu prowadzącym do sypialni.✸✸✸
Elena spacerowała powolnie po malutkim ogrodzie przy tarasie dołączonym do dormitorium hufflepuff'u. Dopiero co przestało padać, a więc powietrze było rześkie i wilgotne, czuć było zapach ziemi po deszczu, który puchonka tak uwielbiała. W oddali widać było zachodzące słońce, wynurzające się z gęstwiny grubych ciemnych chmur. Jego słabe promienie delikatnie odbijały się od mokrych żółto-pomarańczowo-brązowych liści. Puchonka przykucnęła i wyciągnęła z kieszeni swojego płaszcza niuchacza, który jednym susem zanurzył się w kupce liści, leżących pod starą brzozą. Dziewczynka z radością obserwowała jak zwierzątko raz zakopuję się w gęstwinie liści, po czym wynurza się na powierzchnie, szpera i powtarza wszystko od nowa. W pewnym momencie niuchacz z przerażeniem wyskoczył z ukrycia, pędząc w stronę opiekunki. Zaczepił się pazurkami o nogawkę jej spodni, po czym zaczął wspinać się po nodze. Puchonka wzięła zwierzątko na ręce i zaśmiała się:
- Czyżbyś spotkał jeża?
Nagle zerwał się mocny wiatr, miotając gałęziami drzew i włosami dziewczynki.
- Czas wracać do środka, mój malutki - stwierdziła Elena, przytulając zwierzątko do piersi pod płaszczem, tak aby nikt go nie zauważył. Szybkim krokiem weszła do pomieszczenia, w którym roiło się od innych uczniów. Przemknęła między nimi do dormitorium dziewcząt i udała się do łazienki. Było to długie jasne pomieszczenie, znajdowały się tam toalety, odgrodzone drewnianymi płytami pomalowanymi na żółto i przyozdobionymi licznymi malunkami kwiatów, naprzeciwko toalet znajdował się rząd umywalek z czarnego, wypolerowanego bazaltu, nad którymi wisiało podłużne lustro. Na końcu pomieszczenia znajdowały się prysznice, oddzielone od reszty ścianką i zasłonami. Za ozdoby służyły liczne roślinki w wymyślnych doniczkach. Na szczęście Eleny, łazienka była pusta. Puchonka rzuciła zaklęcie na drzwi, dzięki czemu zablokowała je przed niechcianymi gośćmi. Otworzyła kran i napełniła jedną z umywalek wodą, po czym wpuściła do niej swojego umorusanego błotem niuchacza. Gdy zwierzątko wskoczyło do wody, ta zrobiła się mętna i nabrała brązowego odcienia.
- Mój mały brudasie - zaśmiała się Elena. W pewnym momencie niesforne stworzonko wyskoczyło z umywalki rozpryskując brudną wodę dookoła.
- Wracaj! - zażądała puchonka, rzucając się w pogoń za niuchaczem. Kilka razy poślizgnęła się na mokrej podłodze, aż w końcu schwytała zwierzaka.
- Nie możesz tak uciekać - pokręciła głową z dezaprobatą. Wtedy rozległo się pukanie do drzwi:
- Halo? Jest tam ktoś?
Elena spanikowała. Kilkoma ruchami różdżki przywróciła porządek na podłodze i spuściła brudną wodę z umywalki, po czym ukryła swojego futrzastego - już czystego - przyjaciela pod płaszczem i wymknęła się z łazienki. Przed drzwiami stała jakaś szóstoklasistka, dziwnie przyglądając się wychodzącej dziewczynce, jednak po chwili odwróciła wzrok i bez słowa weszła do pomieszczenia. Elena odetchnęła z ulgą, szczęśliwa, że starsza puchonka nie zadawała żadnych pytań, po czym udała się do swojej sypialni.✸✸✸
Emma leżała na łóżku, trzymając w ręce rysunek autorstwa Tewkesbury'iego. "Tym razem zająłem się rysowaniem, jakby to powiedzieć, czegoś na prawdę ładnego..." te słowa dźwięczały w jej umyśle, zagłuszając każdą inną myśl. Tak, to ona była czymś ładnym. Obrazek przedstawiał ją, na zamkowych błoniach, otuloną szalikiem w barwach gryfindoru, siedzącą na ławeczce i czytającą książkę.
- Dlaczego się tak uśmiechasz? - zapytała z zaciekawieniem Robby, zajmująca łóżko obok Emmy. Gryfonka, mimo że robiła wszystko by powstrzymać ten odruch, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym pokręciła głową, starając się nie patrzeć na współlokatorkę. Wiedziała, że jeżeli spojrzy na nią, wybuchnie śmiechem i nie będzie umiała zatrzymać rumieńca spływającego na jej policzki.
- Hę? - chrząknęła Robby, oczekując odpowiedzi. Emma po krótkim namyśle podała jej rysunek.
- Tewkesbury... - mruknęła pod nosem Robby, wodząc wzrokiem po rysunku. Kąciki jej ust uniosły się w szerokim uśmiechu - A więc to tak - dodała, śmiejąc się.
- Tak - odparła krótko Emma.
- A co z Blythe'm? - spytała Robby, oddając koleżance rysunek. Uśmiech momentalnie zniknął z twarzy Emmy. W pokoju zapanowała głucha cisza, czasami przerywana odgłosami rozmów zza ściany.
- Nie wiem - odpowiedziała Emma. Zajmując się innymi sprawami zapomniała o nim. A być może to on dał o sobie zapomnieć. Od jakiegoś czasu nie wpadała na niego "przypadkiem" na korytarzu. Przestała dostawać od niego nieustanne rady na kółku eliksirów, tym bardziej że chłopak przestał się na tych spotkaniach w ogóle pojawiać. Nie przyłapywała go już na spoglądaniu się na nią ukradkiem podczas przesiadywania w bibliotece. Te wnioski zaczęły bardzo ją niepokoić - i słusznie.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.