Spotkanie elity /74/

17 2 2
                                    

Emma ruszyła w dół, w stronę lochów, poprawiając elegancką żółtą sukienkę. Gdy znalazła się na samym dole, weszła do jednej z komnat. Pośrodku sali stał okrągły stół nakryty intensywnie zielonym obrusem ozdobionym wymyślnymi wzorami wyszytymi srebrną nicią. Półmiski z licznymi smakołykami, w tym przysmakami profesora Slughorn'a - kandyzowanymi ananasami i miodem dojrzewającym w dębowych beczkach, błyszczały w świetle leniwie lewitujących w powietrzu świec. 
- Dobry wieczór, panno Taylor. Zapraszam, siadaj - przywitał ją Horacy, jak zawsze uśmiechając się przyjaźnie. Emma usiadła wśród innych uczniów, prowadzących dyskusję z profesorem. Nie wsłuchując się w ich rozmowę, zaczęła rozglądać się po zgromadzonych. Snape siedział obok Lily, starając zwrócić na siebie uwagę dziewczynki. Obok niego Malfoy dywagował na jakiś temat głośno, co chwilę poprawiając jasne blond włosy, zaczesane elegancko do tyłu. Przy Lucjuszu siedziało kilku innych drugo- i trzeciorocznych ślizgonów, na których Emma nie zwróciła większej uwagi. Płynęła wzrokiem dalej, zatrzymując się na Narcyzie, rzucającej nienawistne spojrzenia do siedzącej naprzeciwko niej Qi'ry. Gryfonka poczuła nagle niespodziewany przypływ sympatii do Narcyzy. W końcu nic nie łączy tak jak wspólny wróg.  Dalej spoczywało kilku krukonów, gryfonów i puchonów, nie przykuwających zbytnio uwagi. Dwa miejsca od niej siedział Blythe. Tak, to jego szukała. Zaczęła spoglądać na niego z uwagą i to prawie że bez skrępowania. Jego oblicze było blade, nie trzeba było również długo się przyglądać by dojrzeć smutek w jego ciemno kasztanowych, podkrążonych oczach. 
- Panno Taylor? - przerwał jej Slughorn, próbując wciągnąć dziewczynę do rozmowy.
- Tak? - otrząsnęła się. 
- Czy też tak uważasz? 
- Ale...
- Czy uważasz, że Bal Bożonarodzeniowy Klubu Ślimaka to jedno z najbardziej eleganckich wydarzeń szkolnych? 
- Tak, tak z całą pewnością - odparła Emma, kiwając głową. Slughorn rozpromieniał jeszcze bardziej i kontynuował rozmowę:
- Zbliża się mecz quidditcha, o ile się nie mylę, za tydzień zmierzą się ze sobą ślizgoni i gryfoni...
- Tak. Muszę szczerze przyznać, panie profesorze, że wygramy ten mecz - wtrącił się Malfoy. 
- Tak? - uśmiechnął się Slughorn, spoglądając nieco wyłupiastymi oczami na Blythe'a. 
- Są duże szanse... Robimy wszystko co w naszej mocy... - zająknął się Gilbert. Był wyraźnie nieswój. 
- A więc powodzenia! - wykrzyknął Slughorn, unosząc puchar w geście toastu - Drużynie Gryffinforu również! - dodał, patrząc na nielicznych gryfonów siedzących przy stole. Profesor kontynuował żywą dyskusję, która sprowadziła się właśnie do opiewania niesamowitych umiejętności jego ulubieńców. Tymczasem Emma uważnie śledziła każdy ruch Blythe'a. A raczej podejrzany brak jakiejkolwiek aktywności. Chłopak zazwyczaj z zapałem udzielający się w rozmowach podczas spotkań, milczał i śledził wzrokiem unoszące się nad stołem świece, oddając się głębokiej zadumie. Czas przy stole dłużył się gryfonce nieubłaganie. Co chwilę spoglądała na zegar. Miała ochotę rzucić zaklęcie na wskazówki, by poruszały się szybciej. 
- Ach, zbliża się ósma. Musimy się pożegnać moi drodzy, jednak nie martwcie się, następne spotkanie już za trzy tygodnie! - Po tych słowach Emma odetchnęła z ulgą, jednak wstrzymała się i specjalnie przeciągała swój pobyt w sali. Zauważyła, że Gilbert nie wychodzi, a czeka aż zostanie z Slughornem sam na sam. Była to dla gryfonki świetna okazja do dowiedzenia się czegoś, co być może wyjaśniłoby podupadły wygląd Blythe'a. 
- Ach Emmo, słyszałem od profesor McGonagall, że jesteś jedną z najwybitniejszych i najbardziej ułożonych uczennic jakie Gryffindor gości właśnie w swoim domu i muszę się z tą opinią całkowicie zgodzić. - uśmiechnął się Slughorn - Jeśli mógłbym cię spytać, bo może wiesz - dlaczego panna Black nie zaszczyciła nas dziś swą obecnością? 
- Iriana ma trening quidditcha. W niedziele mecz... - odpowiedziała Taylor. 
- Ach, racja racja. Słyszałem, że jest bardzo zdeterminowana - Slughorn chwycił ostatnią tartaletkę z srebrnej tacy. 
- Tak. Bardzo się stara - przyznała Emma. 
- Tak, nie mogę się doczekać by zobaczyć ją na boisku. A teraz pozwól, muszę porozmawiać z Gilbertem - powiedział profesor. Gryfonka pokiwała głową i wychodząc spojrzała na ślizgona. Blythe uniósł kąciki ust, jednak jego oczy nadal były ponure. Emma  nigdy w życiu nie widziała bardziej wymuszonego uśmiechu. Gdy znalazła się na korytarzu miała ogromną chęć zawrócenia i stanięcia pod drzwiami, tak aby słyszeć o czym rozmawiają. Przeszkodził jej w tym Filch żwawo sunący w jej stronę z charakterystycznym grymasem na twarzy. 
- Ty też ze spotkania Klubu Ślimaka? Dalej do dormitorium, nie ma kręcenia się po korytarzach!


✦✦✦


- Jak tam spotkanie? - zapytała Iriana, zdejmując zabłocone sportowe ubranie. 
- W porządku - odparła krótko Emma, układając w szafce książki. 
- Coś się stało? - zmarszczyła brwi Black. 
- Tak, tylko problem jest w tym, że nie wiem co - westchnęła Emma, biorąc na kolana swoją pręgowaną kotkę. 
- To znaczy? Co masz na myśli? - Iriana usiadła na przeciwko przyjaciółki i spojrzała jej w oczy. 
- Coś jest nie tak z Blythem. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, dopóki ty mi o tym nie powiedziałaś. Coś jest bardzo nie tak - wyjaśniła Emma, w jej głosie czuć było niepokój i irytację rosnącą z każdą chwilą myślenia o ślizgonie.  
- Ale co się mogło stać? - zapytała Black. 
- Nie mam pojęcia - Emma rozłożyła bezradnie ręce i wróciła do porządków w szafce. 

Pewnego razu w Hogwarcie...Where stories live. Discover now