Skąd to się tu wzięło? /20/

19 0 0
                                    

Emma i Iriana stały przed gobelinem z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami przypatrując się ze zdziwieniem ścianie znajdującej się na przeciwko ruchomego obrazu na tkaninie. Przed chwilą zwykła ściana, a teraz znajdowały się tam duże ozdobne drzwi. Dziewczyny patrzyły na nie z niedowierzaniem. Czyżby w zamku były jakieś pomieszczenia o magicznych właściwościach znikania i pojawiania się? Gryfonki postanowiły zbadać to dziwne zjawisko. Iriana podeszła do bogato zdobionych drzwi i nacisnęła klamkę. Otworzyły się one bez problemu, z taką łatwością jakby nawet zapraszały do środka. Iriana i Emma powoli weszły do środka rozglądając się naokoło. Znajdowały się tam duże okna przez które wpadało do pomieszczenia dużo światła, natomiast pod sufitem wisiały wielkie płachty różnokolorowego materiału. Pokój był dość mały jednak bardzo przytulny, przy czym nie przytłaczający. Na drewnianej podłodze stały ogromne miękkie pufy. Na przeciwko wejścia stał kominek, w którym aktualnie nic się nie paliło. Dziewczyny zamknęły drzwi i stały oniemiałe tym pięknym widokiem. Miejsce to miało w sobie coś niesamowitego, było czymś czego szukały gryfonki błąkając się po wielkim zamczysku. 
-Jak myślisz, to jakaś klasa?-zapytała Emma siadając na ogromnej czerwonej pufie.
-Nie mam pojęcia... Ale całkiem tu miło...-powiedział Iriana zajmując miejsce tuż przy oknie. 

ミ☆

Elena zbiegła po schodach i wraz z grupką innych puchonów wlała się do dormitorium. Była tam już cała drużyna quidditcha i reszta uczniów świętujących zwycięstwo. Wszyscy wspólnie krzyczeli:
-Niech żyje najlepszy szukający-Macmillan!
Ktoś już zdążył przynieść kilka tac różnych słodkości i innych łakoci z kuchni. Wszyscy byli w niesamowicie dobrym nastroju. Impreza trwała w najlepsze. Elena dołączyła do kilku uczniów z pierwszego roku śpiewających najnowszy przebój grupy muzycznej Feniksy pt. "Wygrana Słodka Jak Felix Felicis". Puchoni rzadko mieli okazję świętować zwycięstwo w meczu quidditcha, więc owa chwila była dla nich bardzo wyjątkowa. Nawet perfekci nie czepiali się chaosu w pokoju wspólnym i dołączyli do radosnych pośpiewywań i ogólnego panującego wokół entuzjazmu. Impreza zakończyła się krótko przed północą gdy większość uczniów zdecydowała się wrócić do sypialni a reszta została zagoniona do sprzątania ów bałaganu. Elena sprzątała rozbitą doniczkę i ziemię rozrzuconą wokoło niej ponieważ ktoś w czasie wesołej imprezy przypadkiem potrącił ją, po czym spadła na podłogę i potłukła się. 
-Reparo-mówiła celując w doniczkę różdzką-REPARO!
-Reparo-powiedział krótko perfekt stojący za nią, śmiejąc się pod nosem z jej bezskutecznych wysiłków.
-Dziękuję, nie mam pojęcia co robię źle-odwróciła się do niego.
-Trochę wprawy i będzie działało bez problemu-uśmiechnął się-Ty jesteś Elena prawda?
-Tak, a coś się stało?
-Zgubiłaś coś chyba-powiedział podając jej książkę "Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć".
-Tak, jest moja, dziękuję. Myślałam że już jej nie znajdę-odparła dziewczynka ucieszona, wzięła książkę do ręki i sprawdziła czy na wewnętrznej stronie okładki znajduję się jej imię i nazwisko-To moja ulubiona książka-dodała po chwili.
-Nie dziwię ci się... Też bardzo lubię magiczne stworzenia. Chyba mam to po ojcu-zaśmiał się chłopak.
-Twój tata pracuje w ministerstwie? W Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami?
-Nie, znaczy pracował dawno temu. Możesz go kojarzyć...-popatrzał na książkę.
-Czy ty...-Elena zaczęła z niedowierzaniem.
-Nie przedstawiłem się? Jestem Eddie znaczy Edward Skamander, miło mi-uśmiechnął się.
-Ojej, ja nie wiedziałam... Cieszę się że mogę cie poznać-powiedziała po czym zaczęła szykować w głowie tysiące pytań, na temat magicznych zwierząt jednak na które odpowiedzi nie znalazła w bibliotece. 
-Wiesz, chyba czas z już spać. Posprzątam to.-Eddie wskazał na ziemię wokół zreperowanej doniczki.
-Dziękuję, dobranoc-odpowiedziała Elena i poszła do sypialni. Położyła się do łóżka i zasnęła by śnić o chochlikach kornwalijskich, sfinksach i innych stworzeniach, o których istnieniu nie miała pojęcia nawet część magicznej społeczności.

ミ☆

Iriana wraz z Emmą siedziały na pufach w pokoju na siódmym piętrze, o którym wcześniej nie miały najmniejszego pojęcia.
-Jeżeli ta klasa praktycznie cały czas jest pusta, to możemy zrobić z niej miejsce do spotkań. Na pewno będzie tu spokojniej niż w reszcie zamku, a jest tu o wiele przyjemniej niż w jakiejkolwiek innej sali-powiedziała Iriana patrząc na różnokolorowe płachty materiału powieszone pod sufitem. 
-Tak. Musimy pokazać to miejsce Elenie, na pewno będzie zachwycona-westchnęła Emma.
-Zawsze zastanawiało mnie czy w tym zamku są jakieś nieodkryte miejsca, no wiesz, w końcu wybudowano go w średniowieczu, na pewno jest jakieś miejsce, o którym ktoś zapomniał, albo które założyciele stworzyli ale nikomu o nim nie powiedzieli-zadumała się Iriana.
-Masz na myśli coś w stylu komnaty tajemnic?-zapytała Emma.
-Tak! Chciałabym poszukać kiedyś tej komnaty, może mam w sobie trochę krwi dziedzica slytherina...-powiedziała żartobliwie Iriana.
-Daj spokój, nie będziemy się włóczyć po lochach. Z resztą komnata tajemnic to tylko legenda...
-No ale czy nie wydaje ci się to logiczne? Salazar Slytherin przecież mógł stworzyć coś takiego.
-Nawet jeżeli to wiesz, wolałabym żeby bazyliszek nie wyszedł znów na wolność... 
-Masz racje... A gdybym faktycznie miała coś z krwi slytherina, to z pewnością nie trafiłabym do gryffindoru.
-Słuszna uwaga.
-Nawet cieszę się że jestem w gryffindorze, znalazłam tu przyjaciół. A ślizgoni są tacy jacyś inni. 
-Niektórzy są nawet przystojni...
-Masz na myśli tego Blythe'a?
-Nie znaczy, mówiłam do siebie przepraszam.
Iriana dziwnie popatrzyła się na Emma po czym stwierdziła:
-Dobra, to może już wracajmy do pokoju wspólnego. Zanim dotrzemy do naszej wierzy będzie już późno.

 Zanim dotrzemy do naszej wierzy będzie już późno

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Pewnego razu w Hogwarcie...Where stories live. Discover now