Przyszedł dzień turnieju pojedynkowania się dla pierwszoroczniaków. Większość z nich zapomniała już o zamieszeniu związanym z rzekomym przewinieniem Snape'a, wszyscy myśleli rozmawiali i oczekiwali tego turnieju. Nic dziwnego, uczniowie Hogwartu uwielbiali wszelkie zawody, turnieje i inne wydarzenia, w których mogli pokazać swoje nadzwyczajnie umiejętności magiczne. Lekcje tego dnia minęły stosunkowo szybko, przynajmniej niektórym. W końcu pierwszoroczniacy zebrali się w sali OPCM. Została ona magicznie powiększona oraz na środku stanęło podłużne podwyższenie na kilka stóp wysokości. Iriana i Emma wraz z Huncwotami szeptała coś do Remusa a ten od niechcenia kiwał głową, natomiast Elena otoczona koleżankami patrzyła z przerażeniem po sali. Ślizgoni zebrali się wokół Malfoy'a i rozmawiali z nim a on się szyderczo uśmiechał, nie było z nimi Snape'a ponieważ odbywał właśnie karę za wymykanie się w nocy z zamku i oszołomienie woźnego, a krukoni z pogardą patrzyli na zdenerwowanego Nathana - chłopaka który przegrał w starciu z Eleną na lekcji. W pewnym momencie gwar przerwała pani Quintus stojąca u jednego z końców podwyższenia:
-Bardzo miło mi was tu dziś widzieć, najpierw wyjaśnię krótko zasady pojedynkowania by wszystko było w pełni jasne. Przeciwnicy na początku muszą się sobie ukłonić, następnie przechodzą do walki. Można używać jedynie legalnych zaklęć, tych które poznaliśmy na lekcji i tych, o których mogliście przeczytać w szkolnej bibliotece! Nie dopuszczam żadnych innych zaklęć a za próbowanie używania czarnej magii zostaniecie ukarani, co jest już z pewnością jasne. Pojedynkujecie się na różdżki. Nie wolno podchodzić do przeciwnika na bliżej niż trzy stopy ani dotykać go. A więc oficjalnie rozpoczynam turniej... Proszę pana Lupina i Malfoya o rozpoczęcie pojedynku!
Chłopcy weszli na podwyższenie i stanęli daleko od siebie. Ukłonili się sobie (o ile niechętne pochylenie głowy Lucjusza można nazwać ukłonem) i wycelowali w siebie różdżki. Zaczęła się zawzięta wymiana zaklęć. Ani Remus ani Malfoy nie zamierzał przegrać tego pojedynku. Widownia patrzyła z zapartym tchem w piersiach. Zaklęcia były rzucane tak szybko i chaotycznie że cudem nie trafiały w gapiów a leciały w stronę przeciwnika. Pojedynek trwał już ponad kwadrans a nie wyglądało na to żeby którykolwiek z walczących zamierzał odpuścić lub się poddać. Elena patrzyła w ich stronę bliska omdlenia gdyż pojedynek jej z uczniem Ravenclawu nawet w przyśpieszonym tempie nie wyglądał by tak chaotycznie i agresywnie. Lupin i Malfoy ciskali w siebie zaklęciami i skutecznie je odbijali. W pewnym momencie Remus rzucił zaklęcie wyjątkowo szybko i Lucjusz nie zdążył go odbić przez co prawie spadł z podwyższenia. To był dopiero początek jego porażki. Lupin korzystając z nieuwagi przeciwnika wyrwał mu różdżkę z ręki zaklęciem Expelliarmus. Zdezorientowany Malfoy nawet nie zorientował się jak w kilka sekund przegrał pojedynek z gryfonem. Zaczęły się wiwaty uczniów z Gryffindoru i niezadowolenie ślizgonów. Pani Quintus pogratulowała obu chłopcom po czym ogłosiła że teraz czas na pojedynek między ślizgonem i krukonem, po którym przyjdzie czas na finałowe starcie. W miejsce Remusa na scenę wszedł Nathan. Wyprowadzony z równowagi Malfoy patrzył na niego spode łba. Przeciwnicy ukłonili się sobie i rozpoczął się drugi pojedynek. Lucjusz ze złością rzucał byle jakie zaklęcia (nawet zdarzyło mu się krzyknąć alohomora czy spróbować przetransmutować krukona zaklęciem Transmogrify) a Groosebery odpychał wszelkie te zaklęcia bez problemu jednak nie mógł znaleźć okazji by zaatakować. W pewnym momencie zaklęcie odbite przez Nathana jakiś cudem trafiło w Lucjusza i ten z trzaskiem spadł z podwyższenia. Tak zakończył się drugi z tych pojedynków. Trzeci z pojedynków, najbardziej wyczekiwany przez wszystkich w końcu się zaczął. Remus i Elena ukłonili się sobie z należytym szacunkiem i rozpoczęli walkę. Bardzo dokładnie wymierzali zaklęcia i sprawnie je odbijali. Akcja nie była tak dynamiczna jak w poprzednich pojedynkach ale napięcie wisiało w powietrzu. Wszystko wyglądało bardziej jakby ćwiczyli dla zabawy niż żeby konkurowali. Pojedynek trwał może z 10, a może 20 minut aż w pewnych momencie akcja nabrała tempa.
-Expulso-rzucił w pewnym momencie Remus, wyraźnie mocniej niż rzucał inne zaklęcia. Elena nie zdążyła odbić zaklęcia i odrzuciło ją o kilka stóp do tyłu jednak ani nie przewróciła się ani nie spadła z podwyższenia, odpowiedziała mu zaklęciem Drętwota jednak chybiła. Wtedy Lupin rozbroił ją zaklęciem Expelliarmus. Ostatni pojedynek został rozstrzygnięty. Gryffindor wygrał tegoroczny turniej pojedynków dla pierwszoroczniaków. Wśród gryfonów wzniosły się głośne wiwaty i oklaski. Hufflepuff i Ravenclaw także oklaskiwał zwycięzce. Elena odzyskała swoją różdżkę, pogratulowała Remusowi i z ulgą wyszła z klasy. Za nią wylała się na korytarz grupa gryfonów gratulujących Lupinowi, a za nimi reszta uczniów.
ミ★
Gryfoni urządzili niezłą imprezę w pokoju wspólnym i szybko dołączyli się do nich też starsi uczniowie. Nie wiadomo skąd ktoś wytrzasną jedzenie z kuchni i świętowanie trwało w najlepsze. Dziwną w tym wszystkim rzeczą było to że pośród zgromadzonych gryfonów Remusa Lupina nie było... Zniknął gdzieś podczas gwaru i radości...
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.