Kolejny dzień lutego nie zapowiadał się nadzwyczaj ciekawie. Iriana i Emma wstały, ubrały szaty po czym ruszyły na śniadanie. Tak jak codziennie schodziły po wielkich schodach, a naokoło uśmiechały się do nich wesołe postacie z obrazów. Dziewczynki widziały jak Gruba Dama puszcza zalotne spojrzenia do rycerza z portretu wiszącego kilka kroków od niej. Czuć było, że nadchodzi 14 luty. Pozornie mugolskie święto zwane Walentynkami jednak bardzo dobrze przyjęło się w społeczności czarodziei i było przez nich chętnie celebrowane.
Gryfonki zasiadły do ogromnego stołu w Wielkiej Sali, witając się z kolegami. Iriana bacznie obserwowała stół Ravenclaw'u. Jak na razie wyglądało na to, że kolejny krok jej niecnego planu działa bez szwanku. Dziewczyny nałożyły sobie na talerze ciepłe tosty z serem po czym włączyły się do rozmowy innych gryfonów:
-Obstawiacie wynik meczu?-zapytała Iriana podekscytowana na samą myśl o rozgrywkach quidditcha.
-Tak. James przyjmuje zakłady-odpowiedział Syriusz-Ile czekoladowych żab masz do zaoferowania?
-Nie mam czekoladowych żab, mam tylko karty z nich-rzuciła Iriana nieco rozczarowana.
-Założyłem się z Abramsem, że wygramy z kurczakami o 10 czekoladowych żab-napuszył się Potter odwracając się do dziewczyn.
-Zrobię wszystko żebyśmy wygrali, dasz mi trochę ze swojego trofeum?-wtrącił się do rozmowy pierwszoroczniaków John Simpson-kapitan drużyny quidditcha gryfonów.
-Umowa stoi...-James uścisnął rękę szóstoklasisty-...pod warunkiem, że w przyszłym roku przyjmiesz mnie do drużyny bez eliminacji.
-Oh...-westchnął zaskoczony przebiegłością chłopca John-Na jakiej pozycji chcesz grać?
-Niech będzie... Najlepiej mi idzie rzucanie kaflem i trafianie do bramki-stwierdził Potter.
-Czyli ścigający?-zapytał Simpson.
-Tak-pokiwał głową James z zadowoleniem.
-Dobrze się składa, nie będę musiał szukać nikogo na miejsce Maszy-uśmiechnął się kapitan drużyny gryfonów.
-Ja też chce!-przerwała im Iriana.
-Będziesz musiała przejść eliminacje... Gdybym dobierał graczy tak przypadkowo nawet nie dałoby się przeprowadzić treningu-stwierdził chłopak po czym odszedł od pierwszorocznych.
-To nie sprawiedliwe! Przyjął cię do drużyny bez niczego, a ja będę musiała przechodzić jakieś eliminacje!-oburzyła się Iriana na co James jedynie wzruszył ramionami.
-Kurczakami?-zapytała Emma przerywając chwilową niezręczną ciszę.
-Wymyśliliśmy taką nazwę dla drużyny krukonów. Kurczaki to takie mugolskie ptaki... Nieloty-wybuchnął śmiechem Syriusz.☆✯☆
Elena siedziała przy stole Hufflepuff'u w spokoju jedząc śniadanie. W jednej ręce trzymała kubek z sokiem z dyni a w drugiej gazetę. Nagle od lektury oderwało ją uczucie, że coś właśnie wspina się po jej ręce, zaczepiając się o rękaw jej szaty długimi spiczastymi palcami. Puchonka odłożyła gazetę i spojrzała na ów stworzenie.
-Ojej, cześć malutki. Zgubiłeś się?-zapytała łagodnie chwytając małe zielone zwierzątko przypominające gałązkę jakiegoś krzewu. Nieśmiałek zamrugał jedynie swoimi niewielkimi brązowymi oczkami.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.