-Emma, Iriana?-spokojny niski głos wybudził Emmę ze snu. Zobaczyła stojącego nad sobą wysokiego chłopaka. Był to perfekt gryfonów.
-Emm tak... Już wstaję...-powiedziała zaspana i usiadła na fotelu. Zobaczyła także Irianę śpiącą tuż obok niej.
-Dlaczego nie spaliście u siebie?-zapytał perfekt gryfonów Jacob Smith.
-Długo rozmawialiśmy wieczorem i tak jakoś wyszło-odpowiedziała i zaczęła potrząsać Irianę by ta się obudziła.
-Co się dziej...O Emma-powiedziała i rozejrzała się po pokoju-Co my...Aaaa-dodała i chwyciła się za kieszeń w szacie. Pobladła i podeszła do Syriusza budzącego się ze snu na kanapie obok.
-Syriusz... Masz? No wiesz...
-Nie. Nie brałaś tego?-odparł zaniepokojonym głosem i zaczął szperać w kieszeniach-Nie mam...
Iriana opadła na fotel zawiedziona i ukryła twarz w rękach:
-Jak mogliśmy to zgubić... No jak!?
-Lepiej idźcie na lekcje... Jest 5 do ósmej...Spóźnicie się.-powiedział Jacob wychodząc z pokoju. Emma, Syriusz i Iriana zerwali się i pobiegli w stronę szklarni. Pierwszą ich lekcją było zielarstwo.
-No, no spóźnialscy. Stawajcie i słuchajcie dziś ważna lekcja.-skarciła ich Pomona za spóźnienie.-Dziś o mandragorach czy ktoś wie...Tak pani Roberts
-Mandragora to silny środek pobudzający. Używa się jej, aby przywrócić pierwotną postać ludziom, którzy ulegli transmutacji albo zostali poddani złemu urokowi. Krzyk mandragory jest zgubny dla każdego, kto go usłyszy.-powiedziała Elena
-Bardzo dobrze, teraz będziemy pozbywać się z nich robaków...Pod liśćmi kryją się małe, dla nas niegroźne robaki. Należy się ich pozbyć.-powiedziała Pani Sprout i zaczęła szybkimi ruchami zdejmować małe karaluchy z liści mandragory i wrzucać je do pustej donicy stojącej koło niej. Dziewczyny patrzyły na to z obrzydzeniem.
-Hej Evans! Łap robaka-krzyknął James i rzucił karaluchem w stronę rudowłosej gryfonki
-Aaa! Fuj.-dziewczynka odskoczyła i pośpiesznie otrzepała szatę
-Panie Potter! Co to ma być?-skarciła go nauczycielka-Dalej do roboty!
Uczniowie niechętnie zabrali się do pracy.
-Czy to gryzie?-zapytała Emma obrzydzona
-Teoretycznie nie. To liściozjadacz błękitny...-odpowiedziała Elena biorąc jednego z robaków i szybkim ruchem wrzucając go do pustej doniczki.
-A czy można to zrobić czarami?-spytał Remus
-Czekałam aż ktoś na to wpadnie, dziwne że wcześniej nie pomyśleliście... Jasne że tak. Najlepiej gdybyście przetransmutowali robaki w nawóz... Ale że tego pewnie nie umiecie... Za pomocą czarów zbierzcie je do doniczek-powiedziała profesor Sprout. Uczniowie wyjęli różdżki i posypały się różne, najrozmaitsze zaklęcia. Tymczasem Syriusz i James mieli o wiele ciekawsze zajęcie. Zbierali robaki do kieszeni, wszystko po to by na przerwie wylądowały w torbie Severusa Snape'a.
-Ej Syriusz, wczoraj wieczorem gdzieś byliście... Macie ten eliksir?-w pewnym momencie szepnął James
-Mieliśmy...-westchnął Syriusz-ale na szczęście nikt nas nie przyłapał na wymknięciu się w nocy... To już coś... A i Smarkeus też grzebał w eliksirach. Niezła jazda była na przerwie ci opowiem, jak już zapakujemy porządnie torbę Smarkeusa.
Lekcja minęła w wyjątkowo napiętej atmosferze. Może to przez te robaki, a może przez zdołowanie gryfonów porażką w meczu z ich największymi wrogami?
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Novela JuvenilOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.