Rysunki /68/

16 2 2
                                    

Emma siedziała na dziedzińcu, rozkoszując się coraz bardziej jesiennym widokiem. Obraz drzew przypominał jej długie spacery po lesie, na które tak chętnie chodziła latem. Nie tęskniła za domem, jednak uwielbiała przypominać sobie o zapachu ściółki, słońcu przesmykującym się przez gałęzie kasztanów, sosen i topól oraz ptakach odśpiewujących najrozmaitsze symfonie. Znajdowała w tych wspomnieniach spokój, a także ciepło, którego nieco brakowało na murowanym dziedzińcu. Cały czas myślami odbiegała gdzieś daleko. Nie mogła skupić się na lekturze. Nagle ni stąd, ni zowąd usłyszała szelest kartek. Kilka rysunków przeleciało wraz z wiatrem tuż obok niej. Emmie udało się złapać niektóre z nich. Odłożyła je na ławce, przykładając książką i poszła zbierać następne. Gdy wróciła na miejsce, na którym siedziała, ujrzała tam wysokiego chłopaka. Miał na sobie szatę z herbem Ravenclaw'u, a w ręku trzymał kilka teczkę i ołówek. 
- To twoje? - zapytała, pokazując rysunki. 
- Tak, najmocniej przepraszam - powiedział i wziął swoje dzieła - strasznie dziś wieje - dodał rozglądając się po dziedzińcu. 
- Ładne - przyznała Emma, spoglądając na szkice zamku. 
- O, na prawdę tak sądzisz? - zapytał chłopak, uśmiechając się szeroko. 
- Tak - pokiwała głową Taylor, odwzajemniając uśmiech. 
- Dziękuję, miło że ktoś je docenia. - stwierdził krukon - Jestem Tewkesbury, a ty?
- Emma - odparła krótko. 
- Miło cię poznać - rzucił chłopak - znam pewne miejsce gdzie tak nie wieje, chciałabyś się przejść? - zapytał. 
- Jasne - ucieszyła się Emma. Chwyciła książkę i ruszyła razem z Tewkesburym w stronę szklarni. 
- Gdzie nauczyłeś się tak ładnie rysować? - spytała gryfonka, przyglądając się uważnie szkicom pełnym detali.
- Właściwie to od zawsze miałem do tego smykałkę. - odparł - Najpierw, gdy byłem trochę młodszy przerysowywałem ilustracje z książek na kalce, a z czasem zacząłem sam coś bazgrolić. Chce w tym roku zrobić jak najwięcej rysunków Hogwartu dla mojego młodszego brata. 
- Pewnie bardzo chciałby już tu być. - stwierdziła Emma - Gdy byłam mała, słyszałam od mojego starszego rodzeństwa wracającego do domu na święta i wakacje różne historie o przygodach jakie tu przeżyli. Za każdym razem gdy wyjeżdżali z powrotem do szkoły, kładłam się na podłodze i krzyczałam, że chce jechać z nimi - zaśmiała się. 
- Tylko że mój brat nigdy tu nie przyjedzie. Tak jak reszta mojej rodziny, należy do... - chłopak zawahał się chwilę, po czym dodał - Jest człowiekiem niemagicznym, mugolem. 
- Oh, rozumiem - westchnęła Emma - W takim razie jak ty dowiedziałeś się, że jesteś czarodziejem?
- Hmm... - Tewkesbury na chwilę się zamyślił. - Wszystko tak naprawdę wyszło na jaw gdy przyjechała do nas na rodzinne spotkanie moja daleka ciotka. Ona też jest czarodziejką. Miałem wtedy niecałe pięć lat. Ciotka zauważyła, że czasami gdy się bawię dzieją się dziwne rzeczy. Wiesz, zabawki czasem unoszą się samoistnie w powietrze, a gdy odwracam wzrok upadają. Ciotka wtedy postanowiła pogadać z rodzicami, żeby w moje jedenaste urodziny nie byli zaskoczeni. Pamiętam jak poszli do pokoju na górze i gadali szeptem przez cały wieczór. Dziwne napięcie panowało w powietrzu. Gdy wyszli, mama patrzyła się na mnie z przerażeniem i prawie się rozpłakała, a ojciec nie odzywał się przez następne kilka dni. Nie mogę stwierdzić, że wiadomość, że jestem czarodziejem ich zdenerwowała, bardziej można określić to jako niemiły wstrząs. Sześć lat później przyszedł list. No i jestem tutaj. 
- Byłeś zaskoczony? - dopytywała Emma - Cieszyłeś się? Nie czujesz się tu dziwnie? 
- Na początku byłem cholernie przerażony ale później było coraz lepiej. Jedyne czego mi brakuje to długich audycji radiowych. Wiesz co to radio? 
- Tak. - Emma pokiwała głową. Kilka razy widziała w proroku codziennym zabawne obrazki reklamujące mugolskie wynalazki, miedzy innymi był tam obrazek śmiesznej skrzyneczki z wystającym drucikiem, z której grała muzyka. 
- To tu - Chłopak wskazał na ławkę ukrytą za jedną z cieplarni. - Tu tak nie wieje, jest o wiele spokojniej.
Uczniowie usiedli i Tewkesbury zaczął pokazywać po kolei swoje dzieła. 
- Czy to widok z wieży astronomicznej? - zapytała Emma, patrząc na szeroką panoramę błoni pod gwiezdnym sklepieniem. 
- Tak. Rysowałem to całą lekcję. - zaśmiał się chłopak - Niestety pani Astron nie była tak zachwycona.
- A to co? - spytała Taylor spoglądając na rysunek dziwacznego stworzenia.
- To chimera. Przerysowałem ją z książki o magicznych zwierzętach - objaśnił chłopak. 
- Mojej przyjaciółce, Elenie na pewno by się spodobała - zaśmiała się Emma - O, patrz. Właśnie wraca z kółka miłośników fantastycznych stworzeń - dodała spoglądając na błonia, po których szła grupka młodocianych magizoologów. 
- Może my też powinniśmy wrócić do zamku - westchnął Tewkesbury, patrząc na szare kłęby chmur, nadciągające znad gór. 
- Chyba mamy jeszcze trochę czasu - stwierdziła Emma, po czym wrócili do oglądania obrazków. Kilka minut później, zauważyli że chmury są zbliżają się bardzo szybko. Postanowili schronić się w zamku. Gdy byli w połowie drogi, zerwała się straszliwa ulewa. Wielkie strugi deszczu lały się z nieba. Tewkesbury zdjął swoją kamizelkę i okrył nią siebie jak i towarzyszkę, by wielkie krople wody nie moczyły im głów. Stwierdzili, że nie będą zawracać się do szklarni, a pobiegną prosto do zamku. Co chwilę wpadali w jakąś kałużę śmiejąc się przy tym głośno. Gdy znaleźli się w zamku, byli już na prawdę mokrzy. Ich szaty ociekały wręcz wodą, zostawiając na kamiennej posadzce wielkie kałuże. 
- Co z rysunkami? - zapytała z przerażeniem Emma, patrząc na przemoczoną teczkę. Tewkesbury wyjął w popłochu wszystkie kartki. Tylko nieliczne udało się uratować. Krukon nie krył smutku. 
- Nie martw się. - pocieszała go gryfonka - Wierzę, że uda ci się je narysować od nowa. Masz do tego prawdziwy talent, więc nie będzie z tym problemu. 
- Dziękuję za te miłe słowa. Masz rację, to tylko rysunki. Ważne, że przeżyliśmy ciekawą przygodę - przyznał Tewkesbury, uśmiechając się ciepło do Emmy. Taylor odwzajemniła serdeczny uśmiech, po czym udali się do swoich pokoi wspólnych, by wysuszyć przemoczone ubrania. 

Pewnego razu w Hogwarcie...Where stories live. Discover now