Iriana spędziła śniadanie w milczeniu. Jadła jajecznicę udając, że nie zauważa dziwnych spojrzeń innych uczniów z jej stołu. Nie miała żadnych wątpliwości, iż słyszeli wczorajsze wrzaski wyjca, którego otrzymała od ojca.
-Ja też takie dostawałem. Następnym razem spróbuj go jakoś uciszyć... Wsadź między dwie poduszki i trzymaj aż się nie wywrzeszczy albo rzuć jakieś zaklęcie-powiedział Syriusz siadając koło kuzynki.
-Spróbuję-odpowiedziała Iriana krótko. Nie miała ochoty na pogaduszki z innymi, a już z pewnością nie o incydencie zeszłej nocy. Tymczasem Emma była całkowicie pochłonięta lekturą o "Anecie z kwiecistego pagórka". Książka opowiadała o zielonowłosej czarodziejce zamieszkującej kwiecisty pagórek, z początku nienawidzącej swego osobliwego koloru włosów i jej zabawnych sytuacjach z życia codziennego. Po skończonym śniadaniu dziewczyny udały się na błonia. Co prawda temperatura nie była zbyt wysoka ale nie padało, a czasami zza chmur lekko wychylało się słońce.
-Nie rozumiem dlaczego tak okropnie was traktują, przecież nie zrobiliście nic złego. To Tiara przydziału zdecydowała, wy nie mieliście nic do powiedzenia-stwierdziła Elena po wysłuchaniu opowieści o wyjcu i tym jak rodzina Blacków traktuje wszystkich, którzy nie podporządkowują się ich wartością.
-Tak już jest. Nic nie możemy na to poradzić-westchnęła Iriana patrząc w taflę jeziora, brzegiem którego przechadzały się dziewczyny.
-Myślę, że powinnaś coś odpisać. Inaczej twój ojciec pomyśli, że list nie dotarł i wyślę następny-poradziła Emma.
-Tak by było najrozsądniej-poparła przyjaciółkę Elena po czym wszystkie trzy udały się do zamku. Popędziły na siódme piętro do magicznego pokoju zwanego przez nie "pokojem życzeń" gdyż zawsze był przystosowany do tego, co akurat osoba wchodząca do niego potrzebowała. Tym razem w pomieszczeniu znajdował się stół i półka, na której skrzętnie poukładana była ozdobna papeteria oraz pióra. Przez duże okna wpadało do środka światło. Dziewczyny usiadły i zaczęły myśleć. Jak by można odpowiedzieć na niezbyt grzecznego wyjca? W dodatku tak by jeszcze bardziej nie narazić się, wystawiając się na kolejne nieprzyjemne wydarzenia? Dużo czasu zajęło trzem przyjaciółką opracowanie odpowiedniej formuły listu. Napisany był bardzo grzecznym językiem, w większości przez Emme i Elenę:
Drogi ojcze,
wiem, że nie możesz znieść wyboru Tiary Przydziału, która przydzieliła mnie do Gryffindoru. Ja nie mam co do jej decyzji nic przeciwko. Jednak mimo to będę godnie reprezentować ród Blacków i nie przynosić mu wstydu, gdyż wiem jak cenicie sobie jego renomę. Przepraszam za moje wybryki, zostałam już wystarczająco ukarana srogim trzymiesięcznym szlabanem i myślę, iż to wystarczy.
Z wyrazami szacunku
Iriana Black
Ina niechętnie podpisała się pod listem. Nie do końca zgadzała się z jego treścią ale wiedziała, że uspokojenie jej dość impulsywnego ojca jest koniecznością.
-Chyba całkiem nieźle nam wyszło-powiedziała Elena czytając list po raz trzeci by upewnić się, że nie popełniły żadnego błędu.
-No to teraz zostaje nam tylko go wysłać-stwierdziła Emma.Chwilę później dziewczyny były już w drodze do sowiarni. Szybko znalazły się na Wieży Zachodniej.
-Artus-zawołała Iriana szukając wzrokiem swojej śnieżnobiałego ptaka. Sowa wyszła z jednej z wnęk w ścianie wypełnionych słomą i szkieletami nornic po czym podleciała do właścicielki.
-Weź to do mojego ojca-Iriana przywiązała wstążeczką list do nóżki sowy i dodała-I nie za pomnij go porządnie dziobnąć w palec.
Artus po usłyszeniu polecenia wyleciał przez jedno z okien, w którym nie było szyby. Dziewczyny patrzyły w ciszy w stronę odlatującego skrzydlatego listonosza. Na wierzy było dość chłodno, ze względu na wiatr wkradający się przez nieoszklone okna.
-Myślicie, że da mi spokój-zapytała Iriana.
-Raczej powinien-odpowiedziała Emma.
-Ałć! Erlik!-Elena podskoczyła dziobnięta przez swoją czarno-szarą żółtooką sowę. Gryfonki zaśmiały się:
-Chyba się za tobą stęskniła!
-Bardzo możliwe-odparła Elena głaskając zwierzątko-Nie rozumiem dlaczego nie możemy trzymać ich w dormitoriach-dodała z oburzeniem.
-Coś czuję, że wtedy pokoje wspólne wyglądałyby jak gabinet Crankshaw'a-Iriana ze śmiechem wspomniała niezbyt miłą przygodę. Dziewczyny jeszcze chwilę spędziły przypatrując się przeróżnym sową na wieży po czym udały się znów na błonia. Spędziły resztę dnia spacerując i odpoczywając a wieczorem odrobiły w pośpiechu pracę domowe na poniedziałek.-Znalazłaś coś o tym honorarium wilkołaków?-zapytała Iriana skrobiąc coś piórem po pergaminie.
-Kodeksie Honorowym-poprawiła ją Emma. Elena przyniosła dwie grube książki i postawiła je przed przyjaciółkami.
-Opracowany i uchwalony w 1637 roku-zacytowała puchonka. Dziewczyny rzetelnie wzięły się za pisanie wypracowania na temat Kodeksu Honorowego Wilkołaków gdy do biblioteki wbiegli huncwoci śmiejąc się i chichocząc.
-Nie zgadniesz co zrobiliśmy-wydusił z siebie Syriusz patrząc na kuzynkę.
-Co tym razem?-zapytała Iriana niezadowolona z tego, że ominął ją jakiś dobry wybryk. Chłopcy nie mogli powstrzymać śmiechu i jedynymi słowami z ich wypowiedzi, które zrozumiały dziewczyny były "farba w proszku" i "ślizgoni". Niestety nie długo było im do śmiechu... Nagle do biblioteki wkroczyła banda ślizgonów. Huncwoci stanęli jak wryci, patrząc w stronę kroczących ku nim trzecioklasistą. Uczniowie mieli szaty ubrudzone różnokolorowymi plamami. Teraz dziewczyny zrozumiały o co chodziło w wypowiedzi kolegów.
-Posłuchaj no ty-zaczął wysoki ślizgon zatrzymując się wprost przed Jamesem. Wyglądał jakby od jakiegoś czasu marzył tylko o tym żeby mu mocno przywalić. Potter odsunął się o kilka kroków w tył. Uczennice przyglądały się całemu zajściu ze strachem.
-Jeszcze raz zrobisz coś takiego-wycedził przez zęby Blythe-To pożałujesz-dodał spoglądając na niego spode łba-Zrozumiałeś?-zapytał.
-J-ja t-tak. Tak-odpowiedział trzęsąc się James. Trzecioklasiści byli od nich co najmniej dwa razy więksi i bójka z nimi nie mogłaby zakończyć się powodzeniem. Ślizgoni odwrócili się po czym ruszyli w stronę wyjścia otrzepując z siebie kolorowy proszek. Zajęte cichą rozmową dziewczyny nie zauważyły jak Gilbert spojrzał się przez ramię w stronę Emmy i zaczerwienił się z upokorzenia.
-To było niezłe!-zachwyciła się Iriana gdy trzecioklasiści zniknęli z pola widzenia-Skąd wzięliście farbę w proszku?
-W gabinecie Filcha można znaleźć wiele ciekawych rzeczy, najwidoczniej wcześniej skonfiskowanych innym uczniom-odpowiedział cicho Syriusz.
-Czemu akurat ja? Uwziął się na mnie czy co?-przerwał im James nadal patrząc w stronę drzwi, za którymi przed chwilą zniknęli ślizgoni.
-Na to wygląda...-odpowiedział Remus.
-A co ja mu takiego zrobiłem do jasnej ciasnej?!-oburzył się James.
-O kim mówicie?-zapytała Iriana.
-O Blythcie-rzucił krótko Syriusz.
-Co z nim?-dociekała Iriana.
-Uwziął się na Jamesa. Przed tym z farbą jak goniliśmy Smarkeusa też się przyczepił i też zaczął się drzeć na Jamesa. Ma do niego jakiś problem-wyjaśnił Syriusz gestykulując. Nastała chwila ciszy.
-Co to?-zapytał Remus z zaniepokojeniem patrząc na książki leżące na stole, przy którym siedziały dziewczyny.
-Robimy zadanie domowe na historię magii-odpowiedziała Emma patrząc z pobłażaniem na pergamin Iriany wyglądający jakby ktoś niechlujnie nabazgrał coś na nim, nie do końca będąc pewnym o czym właściwie pisze.
-Znowu jakieś zadanie od Binnisa?-westchnęli chłopacy po czym usiedli koło dziewczyn i wszyscy z wyjątkiem Remusa zabrali się za przepisywanie od nich wypracowań.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Novela JuvenilOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.