-Co założysz na jutrzejszy bal?-zapytała Emma siadając na łóżku w gryfońskim dormitorium dziewcząt. Czwartek 9 grudnia minął im bardzo pracowicie, więc po lekcjach dziewczyny udały się od razu do pokoju wspólnego by odpocząć.
-Szczerze to nawet nie miałam czasu o tym pomyśleć-powiedziała Iriana jedna ręką skrobiąc coś na pergaminie a drugą trzymając książkę od OPCM. Emma wstała i podeszła do walizki leżącej u stóp jej łóżka. Otworzyła ją i zaczęła zawzięcie w niej czegoś szukać. Iriana oderwała wzrok od wypracowania na temat zaklęć obronnych i popatrzyła w stronę przyjaciółki z zaciekawieniem.
-Jest!-ucieszyła się Emma wyjmując z walizki zieloną, błyszczącą sukienkę.
-Nie twierdzisz że jest trochę... Maława?-zapytała Iriana patrząc ze zdziwieniem na rozmiary sukienki.
-Hmm... Masz racje, może być mi trochę ciasna-zmartwiła się Emma.
-Zaczekaj, połóż ją na łóżku-powiedziała Iriana po czym wycelowała w sukienkę różdżką-Engorgio!
Wtedy sukienka zwiększyła się i wyglądała jak wielki płat trawiastego materiału.
-Teraz jest chyba trochę zbyt duża-skomentowała z niezadowoleniem Emma-Chwilka... Reducio!
-Przymierz ją, wygląda na to że teraz będzie dobra-uśmiechnęła się Iriana, znów pochylając się nad pergaminem. Emma włożyła sukienkę i zaczęła przeglądać się w lustrze:
-Dostałam ją kilka lat temu na wigilię... Bardzo ją lubię ale chyba niezbyt do twarzy mi w zielonym...
Wtedy do pokoju weszła jedna z gryfonek, współlokatorka Emmy i Iriana.
-Oh, jaki obrzydliwy zielony kolor, zamierzasz gdzieś w tym iść?-zapytała.
-Ja...-Emmie zrobiło się smutno słysząc takie słowa. Zdjęła sukienkę i wepchnęła ją do walizki.
-Daj spokój Emma, przecież możemy zmienić kolor sukienki...-powiedziała Iriana po czym wzięła do ręki książkę "Praktyczne zaklęcia dla każdej zorganizowanej czarownicy". Kartkowała ją przez dłuższy czas aż znalazła:
-Tak, to jest to!-uradowała się po czym wycelowała różdżką w sukienkę-Colovaria!
Materiał przybrał jaskrawy różowy kolor.
-Wiesz... To wygląda teraz bardziej jak sukienka na mugolską dyskotekę niż uroczysty bal...-powiedziała próbując wymusić uśmiech-Ale nie jest tak źle, wygląda to o wiele lepiej niż ten zielony...
-Colovaria!-Iriana wypowiedziała zaklęcie ponownie. Tym razem sukienka przybrała zielono-brązowy odcień-Nosz ty, na brodę merlina, teraz jest jeszcze gorzej!-wkurzyła się Iriana.
-Może ja spróbuję...
-COLOVARIA!-wykrzyczała poirytowana Iriana. Emma ponownie spojrzała na siebie w lustrze, tym razem zaklęcie zmieniło kolor sukni na jasny błękit.
-O... To wygląda... Wspaniale!-ucieszyła się Emma.
-No widzisz, a już myślałam że ta bezużyteczna książka się do niczego nie przyda-zaśmiała się Iriana spoglądając na "Praktyczne zaklęcia dla każdej zorganizowanej czarownicy".
-Dlaczego uważasz że jest nieprzydatna?-zapytała ze zdziwieniem Emma.
-Ponieważ jeszcze nigdy wcześniej z niej nie skorzystałam... Ale mniejsza z tym. Teraz ja powinnam zastanowić się nad ubiorem na jutrzejszą imprezę...-westchnęła Iriana i sięgnęła po swoją walizkę po czym wyrzuciła na łóżko całą jej zawartość. Zaczęła przebierać w ubraniach, książkach i innych przedmiotach, które wypadły z jej kufra.
-O, znalazłam!-zawołała wychylając się z za stosu różnych rzeczy i pokazując Emmie czarną, bogato zdobioną złotymi nićmi sukienkę.
-Ładna, gdzie ją kupiłaś?-zapytała Emma.
-Mama kupiła mi ją u Madame Malkin, po tym jak stwierdziła że ubieram się jak mugolski wieśniak i powinnam nosić coś na miarę rodziny Blacków. Była szyta na miarę i kosztowała górę galeonów-powiedziała Iriana z mieszanymi uczuciami-Nigdy jej nie założyłam, ale muszę przyznać że wygląda całkiem nieźle-po tych słowach dziewczyna odwiesiła sukienkę na zagłówku łóżka i zaczęła wpychać przedmioty leżące na łóżku z powrotem do walizki. Resztę wieczoru dziewczyny zastanawiały się nad tym kto jeszcze będzie na balu i jak to wszystko będzie wyglądać po czym szybko położyły się do łóżek i zasnęły.★
Elena wraz ze swoją koleżanką Iris siedziała na fotelach w pokoju wspólnym.
-Vera Verto!-dziewczynka próbowała bezskutecznie przemienić Dirikraka w puchar na wodę. Ptak co jakiś czas znikał i pojawiał się w innym miejscu co nie ułatwiało jej tego zadania.
-A może problem wcale nie jest w tym, że nie umiesz rzucić tego zaklęcia, tylko powstrzymujesz się ze względu na to że nie chcesz skrzywdzić zwierzątka, które masz przetransmutować...-zasugerowała Iris przyglądając się wysiłkom przyjaciółki.
-Może masz rację-westchnęła Elena-Ale co mam z tym zrobić?
-Zrozumieć, że nie zrobisz mu tym zaklęciem nic złego! Po prostu zamieni się w puchar na wodę, a później będzie można go odczarować!-odpowiedziała Iris.
-Vera Verto!-spróbowała jeszcze raz Elena, przymykając oczy.
-Udało się!-uradowała się Iris-A nie mówiłam że dasz radę?
-Miałaś rację...-uśmiechnęła się Elena spoglądając na puchar stojący na stole.
-Zanieśmy pokazać go pani McGonagall, na pewno to doceni!-zaproponowała Iris i dziewczynki opuściły pokój wspólny. Pobiegły schodami wprost na pierwsze piętro, do gabinetu nauczycielki transmutacji. Stanęły przed drzwiami i już chciały zapukać gdy zauważyły że są one uchylone. Usłyszały ze środka spokojny męski głos, głos dyrektora Hogwartu-Albusa Dumbledore'a:
-Remusie, nie jesteśmy w stanie w żaden inny sposób złagodzić twojej dolegliwości. Korespondowałem z Damoklesem Belbym i dowiedziałem się że wywar tojadowy jest już prawie gotowy, przechodzi tylko ostatnie testy bezpieczeństwa, mam nadzieje że rozumiesz o co chodzi, trzeba być ostrożnym z nowymi wynalazkami. Musisz przetrwać jeszcze te kilka miesięcy, chyba nie chcesz przerywać nauki w Hogwarcie, widziałem że znalazłeś sobie całkiem dobrą grupkę przyjaciół-zaśmiał się Dumbledore.
-Tak, będę musiał jakoś wytrzymać-odpowiedział ze smutkiem w głosie chłopak-Dziękuję za pana starania panie dyrektorze-po tych słowach ruszył w stronę drzwi. Iris i Elena schowały się za rogiem, by nie zostać zauważone. Rozumiały że ów sprawa może być bardzo poufna i podsłuchiwanie z pewnością nie jest mile widziane. Gdy chłopak wyszedł z pomieszczenia i zniknął z korytarza, dziewczyny ponownie podeszły do drzwi.
-...Minerwo, przymknij trochę oczy na ich wybryki. Rozumiesz co mam na myśli, to na prawdę ciężka sytuacja. Kolejną sprawą jest, że to właśnie na nas dwóch ciąży odpowiedzialność żeby to zostało zatrzymane w tajemnicy przed uczniami. Nie tylko dla dobra Lupina ale nawet ich samych. Hogwart jest uważany za bezpieczne miejsce, tak jest i niech tak zostanie-powiedział dyrektor już mniej spokojnym tonem. Wtedy Iris i Elena zdecydowały, że niezbyt grzecznie przerywać tak ważną rozmowę, więc odeszły spod drzwi gabinetu. Gdy były już na drugim końcu korytarza, Iris zaczęła mamrotać pod nosem:
-Wywar tojadowy... Gdzieś już tą nazwę słyszałam...
-Coś mi się wydaje że nie powinnyśmy się wtrącać w nieswoje sprawy...
-No dobrze, mnie tylko interesuję to dlaczego nie powinnyśmy o tym wiedzieć. Czy to nie jest podejrzane?
-Iris... Daj spokój...
Dziewczyny spokojnym krokiem wróciły do dormitorium. Elena cały czas myślała o tym co przypadkiem usłyszała, a także o tym co widziała w skrzydle szpitalnym... Czy to może być prawda? Czy mamy w szkole wilkołaka?
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Genç KurguOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.