Reszta listopada minęła uczniom bardzo pracowicie i deszczowo. Iriana i Emma nie miały czasu zajrzeć do ich magicznego pokoju, a nawet podzielić się tym odkryciem z Eleną. Ta zaś całe popołudnia spędzała na nauce trasmutacji-wychodziło jej to delikatnie mówiąc fatalnie. W końcu przyszedł przez wszystkich wyczekiwany grudzień. Miesiąc śniegu, świąt i jeszcze raz śniegu. Zamek obsypany białym mięciutkim puchem wyglądał jak z bajki.
Szóstego grudnia wiele uczniów było w znakomitym nastroju. Z samego ranka tuż podczas śniadania do Wielkiej Sali wleciała ogromna chmara rozmaitych sów z mikołajkowymi upominkami. Uczniowie zareagowali na to ogromnym entuzjazmem. Nauczyciele z przyjemnością patrzeli na radość ich podopiecznych.
Po śniadaniu uczniowie udali się na lekcje. Ciężko było im się skupić gdy za oknem padał śnieg i aż prosił żeby wybiec na dwór i trochę się pobawić. Emma, Iriana i Elena właśnie miały lekcję zielarstwa. Ściany szklarni pokryte były szronem, a ze względu na brak ogrzewania było w niej dość mroźno. Mimo to nikt nie tracił dobrego nastroju. Pani Pomona uczyła ich jak zabezpieczać poszczególne gatunki roślin przed zimnem oraz które z nich są na niego całkowicie odporne. Następnie przyszedł czas na lekcję transmutacji, a później wyczekaną przerwę. Uczniowie nie tracili okazji i wybiegli na dziedziniec zamku. Ciężko by było przetrwać tam zbyt długo bez oberwania śnieżką.
-Emma, Elena! Chodźcie!-wołała swoje przyjaciółki Iriana biegnąc w stronę wyjścia.
-Idziemy, daj nam chociaż szaliki założyć-zaśmiały się dziewczyny i po chwili już były na zewnątrz. Oczywiście rzuciły się w wir beztroskiej zabawy. Rozpętały bitwę na śnieżki, lepiły hipogryfa ze śniegu (wyszedł bardziej jak wilk ze skrzydłami, ale cii to był hipogryf) oraz cieszyły się urokami zimy.Długa przerwa zakończyła się i dziewczyny udały się na lekcje latania. Pani Hooch stwierdziła że gra w śnieżycy będzie świetny treningiem. Oczywiście nie obeszło się bez upadków z miotły, jednak uczniowie twierdzili że spadanie w śnieżną zaspę, która zebrała się na boisku quidditcha było całkiem przyjemne. Później nadszedł czas na zaklęcia i uroki, które również minęły stosunkowo szybko. Popołudnie dziewczyny spędziły na błoniach, szalejąc w śniegu i odpoczywając na świeżym (mroźnym) powietrzu. Gdy zrobiło się już bardzo zimno wróciły do zamku by się ogrzać.
-Mam pomysł-powiedziała Elena uśmiechając się do swoich przyjaciółek-Pójdziemy do kuchni po gorącom czekoladę!-zaproponowała.
-Tak! Tylko jak dostać się do kuchni?-zapytała Emma.
-Chodźcie, pokażę wam. Byłam tam już nie raz-zaśmiała się Elena i ruszyła schodami w dół. Iriana i Emma z radością poszły za nią. Wizja kubka z ciepłym, słodkim napojem sama w sobie była bardzo rozgrzewająca. W pewnym momencie Elena stanęła wprost przed obrazem przedstawiającym miskę z owocami. Połaskotała palcami gruszkę, a to obróciła się i zamieniła w klamkę. Puchonka rozejrzała się po korytarzu, czy nikogo nie ma i otworzyła obraz tak jakby był drzwiami. Iriana i Emma z zaciekawieniem przyglądały się temu.
-Proszę wchodźcie-powiedziała z uśmiechem i przepuściła dziewczyny. Znalazły się one w dość dużym pomieszczeniu. Była to wielka kuchnia a w środku były duże podłużne stoły, ułożone tak jak w Wielkiej Sali. Sklepienie obwieszone było błyszczącymi, mosiężnymi garnkami i rondlami, a na przeciwko wejścia stało olbrzymie, ceglane palenisko. Po pomieszczeniu kręciły się różne skrzaty, pichcąc różne potrawy na kolacje.
-W czym mogę wam pomóc?-zapytał uprzejmie stary skrzat domowy stojący tuż przy nich.
-Witaj Grodku-powiedziała Elena-Czy macie może gorącą czekoladę?
Na to pytania skrzat pokiwał głową i ruszył w głąb kuchni. Po chwili wrócił z innym skrzatem, który niósł na tacy trzy duże kubki i dzbanek z napojem.
-Dziękujemy, to już wszystko-uśmiechnęła się Elena biorąc tacę. Dziewczyny usiadły przy jednym ze stołów i poczęstowały się ciepłą czekoladą.-Skąd wiedziałaś jak wejść do kuchni i dlaczego te skrzaty się ciebie słuchają?-zapytała Iriana wodząc wzrokiem za skrzatami pracującymi z zapałem.
-Widzisz, niedaleko mamy pokój wspólny.-Elena wzięła duży łyk czekolady-A skrzaty słuchają się każdego kto mieszka w tym zamku. Wystarczy być dla nich uprzejmym i zrobią dla ciebie wszystko.
-To już chyba wiem kto będzie sprzątał nasze dormitorium-zaśmiała się Iriana.
-Niestety nie wolno im opuszczać kuchni-powiedziała Elena.
-Wyglądają na naprawdę szczęśliwe...-Emma ze zdziwieniem rozglądała się po kuchni.
-Lubią pracować, tym bardziej że ich praca jest tu bardzo doceniania.
Dziewczyny siedziały przez chwilę w ciszy po czym opuściły kuchnie, dziękując jeszcze raz Grodkowi za pyszną czekoladę. Resztę czasu spędziły w swoich dormitoriach, ogrzewając się przy kominkach, a gdy zbliżała się północ udały się na lekcję astronomii na wierzę astronomiczną. Śnieżyca ustała, niebo było prawie bezchmurne co sprawiało idealne warunki do obserwacji obiektów astronomicznych.
-Czyż to nie wygląda pięknie?-zapytała Elena patrząc na górki i las pokryty białym, puszystym śniegiem i gwieździste niebo rozpościerające się tuż nad nimi.Lekcja minęła w ciszy. Wiele osób wzdychało patrząc rozmarzonym wzrokiem w stronę połyskujących gwiazd. Czas było wracać do swoich pokojów wspólnych (co wiele uczniów zrobiło z wielką chęcią ponieważ na wierzy było całkiem zimno). Był to jeden z tych niesamowitych, równie pracowitych jak i beztroskich dni w Hogwarcie, tych które absolwenci tej magicznej szkoły pamiętali najdłużej i wspominali najmilej. Jak miło było się położyć po takim długim i mroźnym dniu w ciepłym łóżeczku i po prostu zasnąć.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.