Przerwa świąteczna zaczynała się już tydzień przed właściwymi świętami, a kończyła dzień po Nowym Roku czyli uczniowie mieli aż dwa tygodnie na odpoczynek i beztroskie spędzanie czasu. Syriusz i Iriana postanowili wykorzystać ten czas najlepiej jak tylko mogli. Dzień po ich wybrykach w pokoju wspólnym ślizgonów wstali dość późno. Przegapili śniadanie, a że po wczorajszych wrażeniach byli bardzo głodni, postanowili na własną rękę przynieść coś sobie z kuchni. Nieszczęśliwym trafem, McGonagall dowiedziała się o ich psotach w pokoju wspólnym ślizgonów i dostali niezłą reprymende. Jednak wcale nie te dwie rzeczy były ich największym zmartwieniem... Zeszłego wieczoru zgubili pelerynę niewidkę. Wiedzieli, że James zabije ich jak się o tym dowie, więc musieli odnaleźć ją jeszcze przed jego powrotem (owszem, mieli dwa tygodnie ale jak znaleźć coś czego nie widać w tak ogromnym zamczysku?).
-Jak mogliśmy o niej zapomnieć...-westchnęła Iriana, schodząc po schodach w stronę kuchni.
-Nie mam pojęcia, byłem pewien, że cały czas mam ją ze sobą!-wkurzył się Syriusz. Chwilę później znaleźli się przed obrazem misy z owocami i dostali się przez niego do kuchni.
-Grodeeek! Skrzacie domowy!-zaczęła wołać Iriana, myśląc sobie o ostatnim pobycie w kuchni. Po chwili zjawił się ten sam skrzat, który obsłużył ją i jej przyjaciółki gdy wróciły zmarznięte z dworu i chciały ogrzać się ciepłą czekoladą.
-Tak, madam?-zapytał skrzat bardzo grzecznie.
-Poprosimy o...-zaczęła Iriana spoglądając na Syriusza.
-Ja chce strudla z jabłkiem i rodzynkami i do tego sok dyniowy-stwierdził chłopak niezbyt uprzejmym tonem. Skrzat nie ukrywał swojego grymasu na twarzy jednak znów odezwał się i to dość uprzejmie:
-A dla ciebie?
-Biszkopt z owocami i kremem-uśmiechnęła się Iriana na myśl o pysznym deserze. Kilka minut później gryfoni siedzieli przy jednym ze stołów i zajadali się słodkościami.
-Wiesz co Iriana, chyba przestanę chodzić na śniadania w Wielkiej Sali. Tu możemy jeść co chcemy!-powiedział Syriusz, biorąc duży kęs ciastka jabłkowego.
-Masz rację, chciałabym mieć pokój wspólny obok kuchni...
-Tak jak ta, no Helena... Pamiętasz jak musieliśmy wchodzić do zamku przez okno w pokoju wspólnym puchonów?
-Tak, to było świetne. Może kiedyś to powtórzymy?-zaśmiała się Iriana, zajadając się pysznościami. Po zjedzeniu śniadania, udali się oni w poszukiwanie zaginionej peleryny. Przeszperali każdy kąt w miejscach, w których byli zeszłego wieczoru z wyjątkiem dormitorium ślizgonów. Nie było nigdzie ani śladu po pelerynie.
-Musieliśmy zostawić ją w pokoju wspólnym, gdy uciekaliśmy-zmartwiła się Iriana.
-To najlepszy scenariusz... A jeżeli ktoś ją znalazł i zabrał? James mnie zamorduje!-załamał się Syriusz.
-Nie pozostaje nam nic innego jak sprawdzić u ślizgonów. W końcu znamy hasło... Wygląda na to, że większość osób spędza czas na błoniach, więc nikt nie powinien nam przeszkodzić... A więc na co czekasz? Idziemy!-zadecydowała Iriana i wspólnie ruszyli w stronę lochów. Znaleźli odpowiednią część muru i zrobili to co ostatnio.
-Hasssssło!-zasyczał ludzkim głosem wąż.
-Spryt-rzuciła szybko Iriana, jednak zwierzę pokręciło głową i powiedziało:
-Hasssło zossstało zmienione zeszłej nocy.
Gryfoni popatrzyli się na siebie zdezorientowani. Po chwili na korytarzu znalazła się dwójka ślizgonek z piątej klasy. Do szaty jednej z nich była przyczepiona błyszcząca, zielona odznaka "perfekt". Syriusz i Iriana z początku chcieli uciekać, jednak pokusiło ich żeby poprosić dziewczyny o pomoc.
-Przepraszam... Znaczy... Czy mogłabyś nas wpuścić? Zapomnieliśmy sprawdzić nowe hasło wychodząc ostatnim razem, a spryt... Znaczy poprzednie hasło nie działa-powiedziała Iriana próbując naśladować arogancki styl mówienia większości ślizgonów. Dziewczyna zmierzyła ich wzrokiem po czym powiedziała do muru:
-Salazar Slytherin!
Gryfoni weszli do środka i czekali aż dziewczyny pójdą do swoich sypialni, by móc bez oporu przeszukać pokój. Niestety jak na nieszczęście te rozsiadły się w fotelach i zaczęły czytać książki, raz po raz spoglądając w stronę pierwszoroczniaków. Ci usiedli w fotelach i rozglądali się nerwowo po pomieszczeniu. Z czasem ich sytuacja pogarszała się, ponieważ do pokoju przyszedł Blythe ze swoimi kolegami. Iriana i Syriusz obrócili się tyłem do trzecioklasistów, głośno dyskutujących:
-Ja tam uważam, że powinniśmy skopać tyłki tym dzieciakom-odezwał się gruby, dobrze zbudowany chłopak, swoim wręcz basowym głosem.
-Zamierzasz gonić je po całym zamku?-zapytał nieco drwiącym tonem inny.
-Przecież wrócą tu. Zostawili coś, czego raczej będzie im szkoda-zaśmiał się trzeci z chłopaków. Gryfoni popatrzeli na siebie przerażeni. Teraz wiedzieli już kto ma pelerynę. Iriana obejrzała się w stronę ślizgonów. Jeden z nich trzymał coś w ręce, coś niewidzialnego... Dziewczyna bez słowa ruszyła do akcji.
-Fumos!-szepnęła, a z jej różdżki zaczął uwalniać się dym, utrudniający widoczność. Następnie zerwała się z fotela i po omacku ruszyła w stronę grupki trzecioklasistów. Poczuła, że ktoś złapał ją za rękę. Przez chwilę siłowała się z ów osobą, jednak udało się jej uwolnić z uścisku po czym wpadła na innego chłopaka. Wyrwała mu z ręki pelerynę niewidkę i uciekła w stronę wyjścia. Biegła korytarzem ile sił w nogach, słysząc za sobą krzyki. Schowała się za jednym z zakrętów by złapać oddech. Nasłuchiwała w napięciu. Cisza. Odetchnęła z ulgą i ruszyła bardzo pokrętną drogą w stronę dormitorium gryfonów. Wszystko po to żeby zgubić osoby, które mogły ją śledzić. Obeszła pół zamku aż w końcu znalazła się na miejscu. Gdy tylko weszła do środka, ruszyła do sypialni huncwotów.
-Syriusz! Jesteś tutaj?-zaczęła nawoływać kuzyna. Jeszcze nie wrócił do pokoju. Iriana była święcie przekonana, że gdy ona zerwała się do akcji on uciekł z dormitorium ślizgonów. Myliła się. Chwilę potem usłyszała krzyk na korytarzu:
-Pani McGonagall! Pani Minerwo!
Wyszła na zewnątrz żeby zobaczyć kto tak wrzeszczy. Oniemiała na widok ślizgonów z trzeciej klasy ciągnących za sobą Syriusza, szukając opiekunki gryfonów.
-Co się dzieje?-zza rogu wyszła pani profesor, ze zdziwieniem patrząc na chłopaków.
-Ten tu... Wkradł się do naszego dormitorium i zaczął go demolować-powiedział jeden z nich patrząc z pogardą na Syriusza.
-Czy to prawda, panie Black?-zapytała nauczycielka. Iriana drgnęła, już chciała krzyknąć: "To byłam ja! Zostawcie go!" jednak spotkała się z spojrzeniem kuzyna mówiącym "Uspokój się, to moja wina" i zamilkła.
-Tak. Przepraszam, jest mi bardzo przykro z powodu wyrządzonych strat-wymruczał Syriusz.
-Puśćcie go panowie, możecie już iść-stwierdziła McGonagall patrząc na ślizgonów-Porozmawiam o tym z profesorem Slughornem, on zajmie się waszym pokojem. A tobie co do głowy strzeliło żeby w święta takie rzeczy wyprawiać! Od dziś masz siedzieć w swoim dormitorium, wolno wychodzić ci tylko na posiłki. Obowiązuje to aż do końca przerwy świątecznej. Zrozumiano?
-Tak-rzucił smutno Black i odwrócił się w stronę portretu Grubej Damy, przed którym stała Iriana. Oboje weszli razem do pokoju wspólnego.
-Przepraszam, wiesz działałam tak bardzo szybko...-zaczęła Iriana.
-Wiem i dobrze. Przynajmniej odzyskaliśmy pelerynę-uciszył ją gestem Syriusz po czym zdołowany poszedł do swojej sypialni. Iriana także nie była w najlepszym humorze. Teraz nici z zaplanowanych wygłupów-myślała sobie leżąc na łóżku. Kilka godzin później przyszła pora obiadu. Młodzi Blackowie szli korytarzem.
-Mam pewien pomysł... Bo w końcu McGonagall powiedziała, że mogę opuszczać pokój tylko w czasie posiłków, prawda?-powiedział Syriusz, schodząc po schodach.
-Tak, dokładnie tak powiedziała-odpowiedziała Iriana z zaciekawieniem.
-Ale nie powiedziała ani słowa o tym gdzie mam być w tamtym czasie-uśmiechnął się chłopak. Iriana zaśmiała się:
-No to gdzie idziemy? Co robimy najpierw?
-Idziemy do gabinetu Filcha, wziąć te mapy... A później zdecydujemy co dalej!-Syriusz skręcił w uliczkę prowadzącą do biura woźnego. Szli zwartym krokiem, aż w końcu dotarli do drzwi. Tym razem nie było tak prosto, ponieważ nie mieli ze sobą niewidki.
-Alohomora-szepnął chłopak i wślizgnął się do środka. Iriana została na straży. Mijały minuty, a Syriusz nie wychodził ze środka. Iriana zauważyła na horyzoncie Filcha wraz ze swoim kotem.
-Syriusz! Kryj się!-powiedziała przez drzwi po czym sama ruszyła w odwrotną stronę korytarzem. Filch chyba niczego się nie domyślił bo jakby nigdy nic minął wejście do swojego gabinetu i udał się w stronę schodów. Iriana wsunęła się do biura woźnego i powiedziała:
-Dobra, możesz już wyjść. Masz te mapy?-zapytała.
-Tak-rzucił chłopak-Możemy iść!
Gryfoni uciekli z pomieszczenia i z uśmiechami zadowolenia na twarzach wrócili do dormitorium.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.