Marzec powoli dobiegał końca. Pogoda jednak wcale nie zwiastowała słonecznej wiosny. Na dworze dzień w dzień lał deszcz, atmosfera w Hogwarcie była ospała oraz ponura. Jednak to wcale nie przeszkadzało największym figlarzom w całej szkole robić wesołych wybryków.
-Już ostatnie trzy dni szlabanu-ucieszyła się Iriana idąc razem z Emmą po schodach w stronę wierzy gryffindoru.
-W końcu będziesz mogła normalnie odrabiać prace domowe-uśmiechnęła się Emma, mająca już nieco dosyć dawania spisywać przyjaciółce.
-Oj tam, to akurat chyba się nie zmieni-zachichotała Iriana.
-Nawet nie ma takiej opcji Ina-pokręciła głową Emma.Właśnie dotarły do portretu Grubej Damy, szczerzącej wejścia do pokoju wspólnego gryfonów. Kilku gryfonek ze starszych klas stało ze zdziwieniem stało przed nią, wpatrując się w kartkę powieszoną obok na ścianie.
-Kocham Severusa Snape'a, króla eliksirów i uważam, że jego fryzura wygląda nieziemsko-powiedziała jedna z nich do kobiety z obrazu, po czym ta ze współczuciem na twarzy wpuściła go i jego koleżanki do środka. Iriana i Emma stały zszokowane tym co przed chwilą usłyszały jednak nie miały zbyt dużo czasu na zastanawianie się, ponieważ usłyszały za sobą głośne śmiechy.
-Hej dziewczyny-wydusił z siebie Syriusz nie przestając ryczeć ze śmiechu.
-Co to...-zapytała Iriana patrząc na kartkę, na której pisało:Nowe hasło do pokoju to "Kocham Severusa Snape'a, króla eliksirów i uważam, że jego fryzura wygląda nieziemsko". Spokojnie, myślimy że nikt nie będzie się chciał włamać więc zostawcie tą kartkę żeby wszyscy wiedzieli o zmianie.
-No dalej Ina, na co czekasz. Wpuść nas do pokoju-zakwiczał James. Iriana przewróciła oczami.
-To był wasz pomysł?-zapytała z zażenowaniem Emma.
-A jak myślisz?-odparł Syriusz patrząc w stronę nadchodzących uczniów. Oni również byli zmuszeni przed wejściem do dormitorium wypowiedzieć zdanie "Kocham Severusa Snape'a, króla eliksirów i uważam, że jego fryzura wygląda nieziemsko". Tym razem również dziewczyny zaczęły się śmiać. Przez następny kwadrans grupka pierwszorocznych gryfonów stała kilka stopni poniżej obrazu i wybuchała śmiechem za każdym razem kiedy ktoś musiał wypowiedzieć nowe hasło do pokoju.
-Dobrze przyznam, że to się wam udało-powiedziała Iriana wślizgując się do pokoju za zażenowanymi piątoklasistkami.
-Ale jak udało wam się zmienić hasło?-spytała Emma.
-Dłuuga historia-odparli chłopacy uśmiechając się do siebie. Dziewczyny udały się do sypialni gdzie spotkały swoje współlokatorki siedzące na podłodze i grające w eksplodującego durnia. Przyjaciółki dołączyły do rozgrywki. Atmosfera w pokoju była ciepła i przyjemna mimo mokrej pogody za oknem. Wielkie krople deszczu uderzały w szybę a później spływały po niej z różną prędkością. Gryfonki były tak zajęte grą, że nawet nie zauważyły iż wybiła godzina dziesiąta i przyszedł czas na pójście spać.Następny dzień rozpoczął się dość rutynowo. Uczniowie wstali, ubrali się i popędzili na śniadanie.
-Czeeeść!-przywitała chłopców Iriana, długo ziewając. Dziewczyny zasiadły wśród innych gryfonów przy stole ich domu.
-Dzień dobry-odpowiedział Remus podczas gdy reszta chłopców chichotała spoglądając w stronę ślizgonów.
-Co się stało?-zapytała Ina patrząc raz na Syriusza raz na Jamesa.
-Spójrz na nich-wskazali na uczniów z domu węża. Ci krzywili się i ze zdziwieniem patrzyli do swoich kubków z sokiem dyniowym.
-Doprawiliśmy nieco pieprzem ich napoje-zaśmiał się Peter.
-Skrzaty trochę protestowały ale-dodał Syriusz.
-Chyba Smarkeusowi smakuje-zachichotał James patrząc w stronę Severusa, machającego różdżką nad szklanką z napojem.
-Jesteście niemożliwi-pokręciła głową Emma uśmiechając się pod nosem.
-Ale czyż to nie zabawne?-zapytał Syriusz.
-Głupie, a zarazem genialne-stwierdziła Iriana. Po posiłku przyszedł czas na lekcję zielarstwa.-Witajcie. Dziś zajmiemy się nawożeniem kłaposkrzeczek. Do każdej z doniczek wsypujemy dwie duże łopatki smoczego łajna. Nie więcej, nie mniej!-rozkazała profesor Pomona Sprout. Uczniowie od razu wzięli się do pracy.
-Wieczorem mamy spotkanie klubu eliksirów, o ile się nie mylę-powiedziała Iriana szturchając przez przypadek Emmę łopatką.
-Tak, uważaj nie chcę mieć szaty brudnej od smoczego łajna-zdenerwowała się Emma.
-Ciekawe czym tym razem zaskoczy nas Smarkeus-rzekła z zazdrością Iriana nadal rozsypując wszędzie dookoła siebie nawóz.
-Ina przestań!-syknęła Emma otrzepując brudną koszulkę.
-Jesteś genialna!-zachwyciła się Iriana, właśnie przyjaciółka podsunęła jej pomysł jak uprzykrzyć życie znienawidzonemu ślizgonowi. Tymczasem tuż naprzeciwko nich huncwoci urządzali bitwę na kulki ze smoczego gnoju. Lekcja mijała, no cóż dość zabawnie choć nie wszystkim się to podobało. Na następnej godzinie mieli historię magii. Ciężko było nie usnąć gdyż spokojny głos profesora Binnisa oraz krople deszcze stukające rytmicznie w okna działały wręcz lepiej niż Eliksir Słodkiego Snu. Większość klasy po prostu przespała niezbyt fascynującą opowieść o XIX wiecznych pojedynkach czarodziei i Wielkim Złamaniu Międzynarodowego Kodeksu Tajności mającym miejsce w 1831 roku. Podczas długiej przerwy Emma, Elena i Iriana udały się do biblioteki by oddać wypożyczone książki. Później udały się na lekcję Zaklęć i uroków oraz Latania.-Kto wymyślił lekcję latania w takiej ulewie-westchnęła Elena wracając wraz z innymi uczniami z boiska do quidditcha.
-Moim zdaniem było całkiem zabawnie-zaśmiała się Iriana. Gdy znalazły się w zamku osuszyły swoje szaty zaklęciem po czym udały się do Wielkiej Sali na obiad.
-Jeżeli wygramy następny mecz ze ślizgonami z przewagą co najmniej 200 punktów mamy duże szanse wygrać nie tylko turniej ale i puchar domów-wykalkulowała Iriana.
-Myślisz, że jest to możliwe?-zapytała Emma.
-200 punktów to całkiem sporo. Tym bardziej biorąc pod uwagę nowego szukającego ślizgonów-stwierdził James przeżuwając pieczone udko z kurczaka.
-Tak, ten Blythe na prawdę dobrze gra-westchnęła Iriana.
-A gdyby go tak zdyskwalifikować? Nie wiem, porządnie uszkodzić jeszcze przed meczem-zaśmiał się Syriusz.
-Nawet nie próbujcie... To znaczy... To by było bardzo nieuczciwe-przerwała mu Emma.
-Bardzo nieuczciwe? A pamiętasz jak drużyna ślizgonów użyła Felix Felicis na początku roku? Skoro oni nie grają fair to my też nie musimy-powiedziała Iriana.
-Właśnie-poparł ją James.
-Chyba chcecie być od nich lepsi prawda? To bądźcie UCZCIWSI-podkreśliła Emma.
-Emma ma rację-poparł koleżankę Remus.
-No dobrze...-westchnęła Iriana spoglądając w stronę klepsydr, które wypełniały różnokolorowe drogocenne kamienie. Aktualnie w szklanym pojemniku gryffindoru znajdowało się więcej czerwonych rubinów niż kiedykolwiek od rozpoczęcia roku jednak inne domu znacznie przeganiały ich w wyścigu o Puchar Domów. Prowadził z dumą slytherin, posiadający zdumiewający na swoim koncie wynik 374 punktów.
-Gdybyśmy może bardziej się postarali, udałoby się nam dogonić ślizgonów-powiedziała głośno Emma. Reszta pokiwała jedynie głowami. Po posiłku uczniowie udali się do pokoju wspólnego, odrobić zadanie domowe gdyż od kilku dni w bibliotece bez przerwy przesiadywał Irytek, śpiewając swoje głupie piosenki, skutecznie uniemożliwiając skupienie się komukolwiek znajdującemu się w pomieszczeniu. Dziewczyny musiały się streszczać, ponieważ już za kilka godzin miały klub eliksirów, na który nie mogły się spóźnić.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.