Następne kilka dni minęło spokojnie, Iriana czekała na odpowiedź od siostry, Emma śledziła Qi'rę i Blythe'a, a Elena pochłaniała książki dotyczące hodowli i opieki nad niuchaczami - małymi, czarnymi, puchatymi stworzeniami z wyglądu przypominającymi krzyżówkę kreta i dziobaka. W piątkowy wieczór przyszedł czas na zajęcia samoobrony przed czarną magią, więc dziewczyny udały się do sali w lochach gdzie miało odbyć się spotkanie.
-Nie wiem jak wy, ale po dłuższym namyślę uważam, że to strata czasu-stwierdziła Iriana podenerwowana, iż zamiast planować kolejne wybryki z huncwotami, idzie na jakieś zajęcia samoobrony.
-Daj spokój, to na prawdę może się nam przydać-odparła Emma. Przyjaciółki weszły do całkiem sporego pomieszczenia, w którym znajdowało się już kilku uczniów i profesor Johann Yorck von Wanberdung. Nauczyciel przywitał ich jak zawsze zimnym spojrzeniem, ale z grzeczności przymusił się do sztucznego uśmiechu, wyglądającego bardziej jak grymas niezadowolenia niż uprzejme przywitanie. Dziewczyny bez słowa stanęły obok innych pierwszoklasistów, rozglądając się po lochu. Emmie od razu rzucił się w oczy wysoki chłopak w mundurku slytherinu. Gilbert był jedynym ślizgonem na sali i trzymał się bardziej na uboczu. Następną osobą, którą gryfonka przyuważyła w grupie uczniów była Qi'ra, tym razem bez towarzyszących jej zazwyczaj psiapsiółek. Krukonka poprawiała włosy i co chwilę spoglądała w stronę Blythe'a jednak ten ją ignorował. Ten widok niezwykle usatysfakcjonował Emmę. Kilka minut później do pomieszczenia weszły kolejne osoby, a w punkt szesnasta profesor zamknął wielkie skrzypiące drzwi od sali i przywitał uczniów.-Przyszliście tu by nauczyć się praktycznej samoobrony. Od dziś proszę was żebyście trenowali swoją czujność. To ona jest kluczowa w pokonaniu przeciwnika. Nawet jeżeli nie macie przewagi nad przeciwnikiem, możecie ją uzyskać przez użycie sprytu, a do tego niezwykle ważny jest zmysł obserwacji. Nauczę was nie tylko zaklęć, ale i sposobów dzięki którym z łatwością zmylicie niejednego czarnoksiężnika-powiedział swoim donośnym lecz ochrypłym głosem pan Wanberdung-Teraz każdy z was wyciągnie różdżkę i przypomni sobie wszystkie zaklęcia obronne jak i te, które można użyć do ataku-dodał mierząc uczniów swym lodowatym spojrzeniem. Zgromadzeni już po chwili stali w całkowitej ciszy, wytężając swe umysły by przypomnieć sobie wszystkie zaklęcia, których nauczyli się w szkole.
-Już?-zapytał zniecierpliwionym tonem nauczyciel, patrząc na zamyślone dzieci. Wszyscy pokiwali głowami.
-W takim razie...-powiedział po czym podszedł do wielkiej drewnianej skrzyni stojącej za jednym z ogromnym słupów-Pokażcie co umiecie...-dodał z trudem ciągnąc skrzynię po podłodze na sam środek. Do pomocy od razu rzucił mu się Blythe i kilka innych chłopców z trzeciego roku. Gdy już wspólnymi siłami dotaszczyli drewniane pudło na środek, Wanberdung zaklęciem otworzył pokrywę, a ze środka wyłoniła się wielka metalowa postać. Wyglądała trochę jak zbroja rycerska, z tą różnicą, że wykonana była niechlujnie oraz nie miała otworu na oczy.
-Każdy po kolei, użyje jednego zaklęcia, którego użyłby na śmierciożercy-zarządził nauczyciel wskazując na żelazną kukłę. Uczniowie po kolei rzucali najrozmaitsze zaklęcia, od tych unieszkodliwiających po te zdolne nieźle uszkodzić przeciwnika, jednak nie robiące większych szkód kupie metalu. Za każdym razem gdy ktoś wypowiadał formułę i celował w żelazną kreaturę, profesor przyglądał się mu bardzo uważnie.
-Dobrze... Teraz stańcie w parach... Poćwiczycie zaklęcia obronne i te obezwładniające przeciwnika-stwierdził Wanberdung. Uczniowie w kilka sekund zaczęli formować się w dwójki z kolegami, a w sali zrobiło się duże zamieszanie. Emma obejrzała się dookoła. Większość uczniów miała już swoje pary, łącznie z jej najlepszymi przyjaciółkami - Irianą i Eleną. Gryfonka stanęła w miejscu i czekała aż wszyscy się ustawią. Gdy to nastąpiło zauważyła, że jedyną osobą, która nie znalazła sobie jeszcze partnera był Gilbert stojący niedaleko żelaznej postaci. Emma nieśmiało uśmiechnęła się do chłopaka, pomimo że nadal była na niego zła za jego ostatnie zachowania. Blythe odwzajemnił uśmiech i podszedł do gryfonki.
-Wygląda na to, że ty też nie masz pary...-zaczął niezbyt pewnie. Najwidoczniej wyczuł, iż Emma nadal jest na niego obrażona.
-Teraz już mam-odparła krótko dziewczyna stając centralnie przed ślizgonem.
-Przygotujcie się... Pełne skupienie... Pamiętajcie, że ćwiczymy jedynie zaklęcia obronne i unieszkodliwiające-przerwał profesor. Wszyscy zabrali się za rzucanie oraz odbijanie zaklęć, czasami mówiąc coś do siebie.
-Nieźle ci idzie-stwierdził Gilbert, z trudem odpierając uroki rzucane przez Emmę.
-Tobie również-uśmiechnęła się gryfonka. Kątem oka widziała rozzłoszczoną minę Qi'ry, co chwilę spoglądającej w ich stronę. Kilka minut przed godziną osiemnastą profesor pożegnał uczniów po czym ci opuścili salę, spiesząc na kolację.
-Hej... Wiesz... Może chciałabyś, no... Poćwiczyć razem ze mną zaklęcia poza zajęciami?-zaczepił Emmę ślizgon, wybiegając za nią z lochów.
-To bardzo miła propozycja...-zaczęła gryfonka-Jednak myślę, że poradzę sobie sama-dodała, wywołując rozczarowanie na twarzy Blythe'a.
-Rozumiem-pokiwał głową i odszedł w stronę kolegów czekających na niego tuż przy wejściu do Wielkiej Sali. Emma chwile wodziła za nim wzrokiem, po czym odwróciła się do tyłu, gdzie stały jej przyjaciółki. Iriana nie kryła swojego zdegustowania, a za to Elena uśmiechała się szeroko.
-Idziemy na kolację, czy zamierzacie tak stać i gapić się na mnie?-zażartowała Emma. Wkrótce potem dziewczyny znalazły się w Wielkiej Sali, jedząc kolację i śmiejąc się z wygłupów huncwotów, próbujących zawiesić Petera pod sufitem niczym zaczarowane świece.

YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.