Schowek /51/

19 2 4
                                    

-Hej Emma!-zawołały Iriana wraz z Eleną zauważając przyjaciółkę.
-Cześć!-Emma z uśmiechem podeszła do dziewczyn. 
-Widzę, że znalazłaś książkę-ucieszyła się Iriana widząc, że koleżanka rozchmurzyła się znacznie. 
-Nie...-pokręciła głową Emma-Nie uwierzycie z kim rozmawiałam... Muszę wam o tym opowiedzieć, ale nie tutaj-dodała radośnie, rozglądając się po zatłoczonym korytarzu. 
-Pokój życzeń?-zaproponowały przyjaciółki, po czym wspólnie pobiegły schodami na siódme piętro. Tym razem pokój zamiast miejscem do nauki stał się tak jak za pierwszą wizytą dziewczyn przytulnym pomieszczeniem idealnym do wypoczynku. Wiosenne promienie słońca wpadały do środka przez ogromne okna, a pod sufitem wisiały wielkie płachty różnokolorowego materiału. Natomiast na drewnianej podłodze stały ogromne miękkie pufy, na których wygodnie rozsiadły się dziewczyny. 
-A więc opowiadaj-powiedziała Elena z podekscytowaniem. 
-Rozmawiałam z... Rozmawiałam z Gilbertem Blythe!-wręcz wykrzyczała Emma uradowana. 
-Szukającym slytherinu?-zapytała Elena z niedowierzaniem. Gilbert Blythe był uważany za jednego z najprzystojniejszych chłopaków w całej szkole i wiele uczennic wzdychało do niego z zauroczeniem, mimo że ten nie wydawał się zbyt zainteresowany romansami. Jedno było pewne - w większości sytuacji zachowywał się jak dżentelmen co wyróżniało go od jego kolegów. 
-Tym z klubu Ślimaka i kółka eliksirów?-spytała Iriana ze zdziwieniem, jednak w jej przypadku można było porównać je raczej do niezadowolenia niż niedowierzania. 
-Tak-pokiwała głową Emma-Sam do mnie podszedł-dodała jeszcze bardziej podekscytowana. 
-O czym rozmawialiście?-zapytała Elena radośnie. 
-Właściwie to o niczym specjalnym... Ale sam mi się przedstawił i... POWIEDZIAŁ ŻE JESTEM NIEZŁA W ELIKSIRACH-uradowała się Emma. 
-Naprawdę? Ojeju... Ciekawe co z tego będzie-nie dowierzała Elena.
-Nie mam pojęcia ale coś czuję, że muszę częściej gubić książki-zaśmiała się Emma. Dziewczyny uśmiechały się i chichotały. 
-Nie wiem jak wy-przerwała im Iriana-Ale ja nie widzę w tym nic specjalnego.
-Co masz na myśli?-zdziwiła się Elena. 
-Po prostu rozmawiali. To nic specjalnego. Ja też rozmawiam z Syriuszem, Jamesem, Remusem no i czasami Peterem i nikt z tego powodu nie skacze z radości-wzruszyła ramionami Iriana. 
-Oj Ina, ty chyba nie rozumiesz-stwierdziła Elena. 
-Czego?-zapytała Iriana. 
-No bo Gilbert nie jest taki jak inni chłopacy... On nie jest naszym kolegą... Z huncwotami rozmawiasz tak od tak, po prostu-próbowała wytłumaczyć Elena. 
-Nie rozumiem-pokręciła głową Iriana. 
-On po prostu jest... Taki przystojny i pomocny-rozmarzyła się Emma. 
-Tak?-zapytała Iriana. 
-Tak-pokiwała głową Emma.
-Chyba się zapominasz-oburzyła się Ina. 
-Słucham?-zdziwiła się Emma. 
-On jest ŚLIZGONEM. Tak jak smarkeus. Nie rozumiem jak możesz przyjmować pomoc od kogoś takiego... Chciałam ci to już wiele razy powiedzieć na kółku eliksirów ale... Nie wiem jak nawet możesz z nim rozmawiać-zirytowała się Iriana. 
-Ale on jest inny!-zaprotestowała Emma. 
-To nie zmienia faktu, że jest ŚLIZGONEM-wręcz wykrzyczała Iriana. 
-Czy to ma aż takie znaczenie?-wtrąciła się Elena. 
-Może dla ciebie nie ale dla nas GRYFONÓW, owszem-odpowiedziała Iriana z naciskiem na słowo "gryfonów". 
-Opierasz się na jakiś głupich stereotypach-sprzeciwiła się Emma. 
-Tak? Pamiętasz jak pocieszałaś Lily po tym jak grupka starszych ślizgonów wyzywała ją od brudnej rudej szlamy? Skąd wiesz, że nie był to właśnie on-odparła ze złością Ina. 
-Ale...-zająknęła się Emma. Po chwili całkowitej ciszy Iriana wstała z pufy i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Emma i Elena zostały w pomieszczeniu.
-Myślisz, że Ina ma rację?-zapytała ze smutkiem w głosie Emma.
-Nie ma pojęcia-stwierdziła Elena.

Iriana po opuszczeniu pokoju życzeń udała się skrótem (tajną klatką schodową, o której dowiedziała się wcześniej od huncwotów) na sam parter. Nie do końca wiedziała gdzie chce pójść, jednak była rozzłoszczona więc po prostu chciała pójść najdalej jak może. Kilka minut później znalazła się na błoniach. Zbliżał się wieczór więc słońce chyliło się już ku zachodowi, temperatura znacznie spadła i zaczął wiać wiatr. Iriana usiadła pod jednym z drzew, zastanawiając się co właściwie ją tak rozzłościło. Po kilku minutach głębokich myśli, usłyszała nieśmiały znajomy głos:
-Cześć-przywitał się Remus podchodząc do koleżanki. 
-Hej-odpowiedziała Iriana niespokojnie. 
-Coś chyba nieźle cię rozzłościło-stwierdził Lupin patrząc na grymas na twarzy gryfonki. 
-Tak. Gdzie reszta?-zapytała Iriana dziwiąc się, że wraz z Remusem nie ma jego najlepszych przyjaciół. 
-Znowu męczą Severusa-westchnął Remus. 
-Smarkeusa-poprawiła go Iriana. 
-Siedzisz tu tak sama?-zmienił temat Lupin. 
-Przyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza, w zamku jest ostatnio bardzo duszno-odpowiedziała Iriana. Remus pokiwał głową, po czym wyjął z torby książkę i zaczął ją czytać. 
-Co czytasz?-przerwała mu po chwili Iriana. Lupin pokazał koleżance okładkę książki.
-Natychmiastowa transmutacja-przeczytała na głos Iriana.
-To podręcznik do klasy trzeciej, czwartej i piątej, chociaż moim zdaniem moglibyśmy uczyć się tych zaklęć nawet teraz-stwierdził Remus. 
-Zapomniałabym...-Iriana zerwała się na nogi-Mam jeszcze do napisania na jutro wypracowanie na transmutację-dodała zdenerwowana. 
-Jeśli chcesz...-zaczął Lupin. 
-Dasz mi spisać?-przerwała mu Iriana. 
-Chciałem zaproponować pomoc ale jeżeli...-westchnął chłopak. 
-Będę ci bardzo wdzięczna-błagała Iriana. 
-Dobrze-zgodził się Remus i gryfoni wspólnie wrócili do zamku. 

Pewnego razu w Hogwarcie...Where stories live. Discover now