Nietuzinkowy nauczyciel /65/

18 3 1
                                    

Trzeciego września przyszedł czas na pierwszą w tym roku szkolnym lekcję Obrony przed Czarną Magią dla drugorocznych gryfonów i puchonów. 
-Jak myślicie, znowu trafi się nam jakiś szaleniec?-zagadnął Potter. 
-Albo w ciągu roku skończy jak pani Quintus-dodał Syriusz. 
-Przestańcie! Myślę, że w tym roku trafimy na kogoś dobrego. W końcu ma to być auror z ministerstwa co nie?-odpowiedziała Emma. 
-Emerytowany auror-poprawił ją Remus. 
-To znaczy, że z doświadczeniem-odparła Emma, nieco zniesmaczona podejściem chłopców. 
-Tak czy inaczej, jest to jeden z ważniejszych przedmiotów więc będziemy musieli się do niego przyłożyć-powiedziała Elena. 
-Ta, jasne-przewrócił oczami James. Po chwili na korytarzu rozebrzmiał dzwonek i uczniowie spokojnie weszli do pustej klasy. Wszyscy zajęli miejsca. Każdy był bardzo ciekawy, kto w ty roku będzie uczył ich OPCM. Minął ponad kwadrans, a nauczyciel dalej się nie zjawiał. 
-Eh, no dobra. Nudno się zaczyna robić-ziewnął Syriusz, wstając od ławki. Podszedł na środek i zaczął udawać postawę i ochrypły głos poprzedniego nauczyciela OPCM von Wanberdung'a:
-Musicie być uważni, zawsze uważni! Niebezpieczeństwo czai się wszędzie! Nawet pod tą ławką! I za tamtym biurkiem!
Klasa wybuchła śmiechem. Później do zabawy przyłączyli się również inni uczniowie. 
-Panie Potter! Znowu? Jak mam przemówić wam do rozumu!-wykrzyknął James, udając kobiecy głos profesor McGonagall. Wszyscy zgromadzeni śmiali się do rozpuku. 
-Oh, tak tak Malfoy, jesteś moim ulubionym uczniem. Co z tego, że prawie wysadziłeś w powietrze salę od eliksirów i ciągle broisz. Ważne, że masz bogatych starych!-wykrzyknęła Iriana naśladując profesora Slughorna. Nagle niespodziewanie do sali wszedł nauczyciel. Klasa zamilkła, a Iriana, James i Syriusz szybko wrócili na swoje miejsca. Bardzo garbaty, niski mężczyzna kuśtykał powoli podpierając się drewnianą laską. Gdy znalazł się na kamiennym podium obrócił się ociężale w stronę uczniów i zaczął przyglądać się im uważnie z pod swoich krzaczastych siwych brwi.
-Witajcie młodzi czarodzieje, przepraszam za to spóźnienie ale z korytarza słyszałem, że całkiem nieźle się bawiliście-powiedział uśmiechając się i z sympatią wodząc wzrokiem po sali-Jestem Alger Vikander-przedstawił się, próbując ukłonić się nisko jednak po chwili złapał się za plecy i wyprostował, krzywiąc się z bólu. Uczniowie ze zdziwieniem przyglądali się staruszkowi. Miał on na sobie stary sweter i patchworkową kamizelkę z niezliczoną ilością kieszeni. Z jednej z nich wystawał złoty łańcuszek od zegarka kieszonkowego. 
-No, wyciągnijcie książki, kałamarze, pióra czy co tam macie-machnął ręką w stronę uczniów i w ślimaczym tempie zaczął iść w stronę biurka. Puchoni i gryfoni postąpili zgodnie z poleceniem staruszka. 
-Czego wy tam się uczyliście w poprzednim roku?-zapytał, drapiąc się po głowie. Remus podniósł rękę. 
-No, proszę mów-kiwnął głową mężczyzna. 
-Przerobiliśmy już wszystkie tematy o stworach i elementarnej samoobronie oraz nauczyliśmy się wszystkiego o pojedynkach-powiedział chłopak. 
-Eee tam-machnął ręką staruszek-Pracowałem jako auror przez całe 95 lat i muszę wam powiedzieć, że przy znajomości podstawowych trzech zasad oraz kilkunastu ciekawych zaklęć, żadne niebezpieczeństwo nie jest Wam straszne... Ale pozwólcie, że zanim przejdę do lekcji opowiem Wam anegdotkę z moich czasów szkolnych... Było to jakieś 104 lata temu... Tak... Byłem jeszcze dzieciakiem, no trochę mniejszym niż wy... Dopiero zaczynałem naukę w Hogwarcie... Pewnego dnia miałem udać się do sali OPCM... Ale nie była ona tutaj... Była na 6 piętrze... A że ja jeszcze nie znałem tak dobrze zamku to zabłądziłem... Błądziłem... Błądziłem... Aż zorientowałem się, że chodzę w kółko-zaśmiał się profesor, po czym westchnął głęboko-Ah, to dopiero były czasy...
Klasa siedziała w ciszy, zdziwiona postawą nowego nauczyciela. 
-Ah, tak-powiedział sam do siebie staruszek, po czym wyjął z kieszeni kamizelki zegarek na złotym łańcuszku-O, chyba starczy mi czasu na kolejną opowieść-uradował się mężczyzna i zaczął opowiadać-To było może 80 lat temu, bądź 70, nie pamiętam. Piastowałem urząd pomocnika zastępcy szefa Biura Aurorów. Powiem Wam, okropna robota. Zamiast latać na akcję siedziałem w gmachu ministerstwa i nosiłem papiery dla... Niech to... Kto był wtedy zastępcą szefa... Tak czy inaczej, to był bardzo dobry człowiek. No i pewnego dnia spóźniłem się do pracy, cóż jak widzicie punktualność nigdy nie była moją mocną stroną. Wchodzę do gabinetu i tam pusto. Zdenerwowałem się, bo nie wiedziałem co to znaczy. Nagle słyszę, że ktoś mnie woła, bardzo niezadowolony "Alger! Jesteś tu?"  i do biura wszedł... Już wiem! To był Rahim Tobler. Wszedł do gabinetu i mówi "Ja wiem i ty wiesz że spóźnienia są tu niedopuszczalne", skinąłem głową, świadom swego przewinienia ale jakie było moje zaskoczenie gdy pan Tobler dodał "Nie mów nikomu, nie piśnij ani słowa że dziś aż tak się spóźniłem". Jak widać nie tylko ja się spóźniam-opowiadał starzec śmiejąc się do siebie. Uczniowie z grzeczności również zaśmiali się mimo, że nie do końca bawiły ich anegdoty nauczyciela. Chwilę później zadzwonił dzwonek, uwalniając dzieci z klas. 
-I co sądzicie o panu Vikanderze?-zapytała Emma, gdy wraz z przyjaciółkami opuściła klasę. 
-Wydaje się całkiem sympatyczny, choć czy nie jest trochę... Za sędziwy?-zapytała Elena. 
-Jak dla mnie, ta lekcja nie miała głębszego sensu-pokręciła głową Iriana. 
-Cóż, wygląda na to, że będziemy musieli sami przyłożyć się do nauki OPCM-westchnęła Emma. 


W drugim tygodniu września, ogrom nauki zaczął dawać się uczniom we znaki. Dziewczyny dowiedziały się także o rozpoczęciu spotkań wszelkich kółek zainteresowań oraz Klubu Ślimaka.

-Elie, na prawdę mi przykro ale wygląda na to, że będę musiała zrezygnować z kółka miłośników magicznych stworzeń

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Elie, na prawdę mi przykro ale wygląda na to, że będę musiała zrezygnować z kółka miłośników magicznych stworzeń...-powiedziała Emma, patrząc na kartkę z planem zajęć.
-Rozumiem-pokiwała głową Elena, nie odrywając wzroku od książki. Przyjaciółki siedziały na dziedzińcu, korzystając z ładnej pogody.
-BUU!-krzyknął ktoś nagle, obsypując dziewczyny różnokolorowymi liśćmi.
-Iriana!-zaśmiały się dziewczyny obracając się do gryfonki.
-Skąd taki dobry humor?-zapytała Elena.
-Dowiedziałam się, że już jutro odbędą się eliminacje do drużyny quidditcha-odpowiedziała Iriana, wyjmując z kieszeni bluzy zmiętą kartkę z ogłoszeniem i podając ją przyjaciółce.

Eliminacje do drużyny quidditcha Gryffindoru!
Poszukujemy nowych graczy na pozycje: obrońcy, pałkarza i dwóch ścigających.
Na spotkanie obowiązek mają przyjść również inni członkowie drużyny.
Boisko do quidditcha, piątek godzina 16.00
Kapitan drużyny
John Simpson

-Na jakiej pozycji chcesz grać?-zapytała Emma, spoglądając na ogłoszenie.
-Obrońca-stwierdziła Iriana, bez dłuższego namysłu.
-To coś widzę, że wszystkie inne drużyny będą miały dość duży problem z wsadzeniem wam kafla w obręcz-zaśmiała się Elena.
-Z pewnością tak będzie-pokiwała głową Iriana, bardzo pewna siebie. Dziewczyny wspólnie udały się na przechadzkę po błoniach, a po kolacji udały się do dormitoriów.
-Zastanawia mnie jak będą wyglądały eliminacje-westchnęła Iriana, kładąc się na łóżku.
-Nie wiem, może będą testy na zwinność, szybkość, siłę albo...-Emma zamilkła na chwilę biorąc do ręki poduszkę-Refleks!-wykrzyknęła niespodziewanie, ciskając w Irianę poduszką. Black złapała ją w mgnieniu oka.
-O widzę, że to już masz opanowane do perfekcji-zaśmiała się gryfonka. Iriana uśmiechnęła się szeroko. 
-W takim razie, jedyne co musisz jeszcze dziś zrobić to dobrze się wyspać-poradziła Emma-Wtedy będziesz mogła dać z siebie wszystko na jutrzejszych eliminacjach-dodała gasząc świece, stojącą obok jej łóżka. W pokoju zapanował mrok, a dziewczyny szybko zmorzył głęboki sen.  


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Pewnego razu w Hogwarcie...Where stories live. Discover now