Chaos /58/

11 2 0
                                    

Kwiecień minął w swoim spokojnym tempie. Przez cały czas dopisywała wyjątkowo dobra pogoda. W dzień świeciło słońce i było ciepło, a w nocy padał delikatny deszcz dzięki czemu rośliny rozkwitały w pełni. Wraz z początkiem maja, nauczyciele uświadomili pierwszoklasistom, iż już w pierwszym tygodniu czerwca będą mieli przystąpić do egzaminów końcoworocznych, więc najwyższy czas przyłożyć się do nauki. Egzaminy pisane na koniec roku obejmowały wszystkie przedmioty oraz zakres wiedzy z obu semestrów, co sprawiało, że nauki było bez liku. 
-Najbardziej obawiam się eliksirów i transmutacji-powiedziała Elena, zaznaczając karteczkami samoprzylepnymi kolejny temat z rzędu w książce "Wprowadzenie do transmutacji dla początkujących".
-Ja przejmuję się bardziej historią... Czy na prawdę musimy znać na pamięć Kodeks Honorowy Wilkołaków? I te daty...-stwierdziła Emma, podkreślając ołówkiem w "Dziejach magii" wszystkie najważniejsze informacje. Pogoda była zbyt piękna by siedzieć w zamku, a w bibliotece w ciepłe dni było zbyt duszno by się skupić, więc dziewczyny usiadły na kocu pod rozłożystym drzewem i tam uczyły się do nadchodzących egzaminów. Nie one jedyne wybrały taki sposób spędzenia popołudnia - dookoła roiło się od innych uczniów siedzących nad podręcznikami i studiującymi każdy temat po kolei choć znalazły się również osoby, które niezbyt przejęły się nadciągającymi testami. 
-Wy serio cały czas tutaj?-Do przyjaciółek podbiegła zdziwiona Iriana-Myślałam, że spędzicie dzisiejszy dzień w jakiś ciekawszy sposób...-dodała rozglądając się po kocu. Wprost roiło się na nim od książek. 
-Oh Ina, ty na prawdę nie bierzesz sprawy na poważnie-westchnęła Elena. 
-Mamy jeszcze trzy tygodnie-odparła gryfonka robiąc sobie miejsce pod drzewem, przekładając wszechobecne podręczniki. 
-Tylko-zaznaczyła Elena. 
-Tylko? Aż-oburzyła się Iriana. Dziewczyny przez chwilę siedziały w ciszy, wietrzyk przyjemnie rozwiewał im włosy, a cień drzewa sprawiał, że nie wydawało się tak gorąco jak w rzeczywistości było. 
-To ja wracam do chłopaków-stwierdziła Ina, wstając z koca-Miłej nauki... Jeżeli coś takiego w ogóle może być przyjemne-dodała i oddaliła się w stronę huncwotów siedzących nad brzegiem jeziora i obmyślających kolejny psikus. Jedynie Remus zamiast uczestniczyć w zażartej dyskusji, czytał książkę jakby rozmowa przyjaciół nic, a nic go nie obchodziła. 
-Łajnobomby już wszystkim zbrzydły-pokręcił głową Syriusz. 
-Moglibyśmy opróżnić ich zapasy na Smarkeusie...-rozważał James. 
-Mogą przydać się w przyszłym roku, chociaż masz rację połowę z nich możemy poświęcić dla Śmiecierusa-stwierdził Syriusz. 
-I jak? Co dziś robimy?-zapytała pełna entuzjazmu Iriana, siadając obok kuzyna. 
-Zabawimy się ze Smarkiem-odparł James, uśmiechając się szeroko. 
-W takim razie na co czekacie?-Dziewczyna z zawrotną prędkością ruszyła w stronę zamku krzycząc-Kto ostatni ten odrabia za nas prace domowe przez cały przyszły tydzień!
Huncwoci z wyjątkiem Remusa popędzili za gryfonką wprost do szkoły. 
-Uff...-westchnął Peter, zmachany szybkim biegiem gdy wesoła grupka znalazła się na szkolnym korytarzu. 
-Pewnie jest w bibliotece i uczy się do egzaminów-powiedziała Iriana i od razu skierowała się w stronę schodów na pierwsze piętro. 
-Czekaj, łajnobomby-zawołał James. 
-Poradzimy sobie bez nich-machnęła ręką Ina. Gryfoni ruszyli do biblioteki. W środku było bardzo duszno i dosyć pusto. Jedynymi osobami znajdującymi się w pomieszczeniu przed przybyciem żartownisiów była bibliotekarka Pince, Smarkeus i towarzysząca mu Lily Evans. 
-A niech to... Myślałem, że już się tak z nim nie trzyma-szepnął Potter, zauważając rudowłosą dziewczynę pochyloną nad książkami. 
-Ciii!-Reszta grupy uciszyła głośne myśli Jamesa. Gryfoni powoli skradali się między regałami w stronę uczącej się w skupieniu dwójki. W pewnym momencie Iriana gestem zatrzymała idących za nią kolegów i wyciągnęła różdżkę. Bez dłuższego namysłu zrzuciła zaklęciem jedną książkę z półki tuż za Severusem, a ta spadła mu wprost na głowę. Ślizgon przerażony odwrócił się do tyłu, po czym spojrzał w dół i popatrzył na leżący na ziemi "Poradnik zaklęć praktycznych". Podniósł książkę i odłożył ją na miejsce. Iriana odwróciła się w stronę huncwotów z szyderczym uśmiechem, a oni pokiwali z zadowoleniem głowami. Po upewnieniu się, że pani Pince zajęła się swoimi papierami, przeszli do akcji. Już po chwili książki z regału za Snapem spadały jedna po drugiej, raz uderzając w stół, raz w chłopaka, a czasami po prostu lądując na kamiennej podłodze. Ślizgon machał rękami nad głową by uchronić się przed ciosami jednak szybko rzucił się do ucieczki, ciągnąc za sobą oszołomioną Lily. Uciekając w popłochu trafili do uliczki, w której zwijali się ze śmiechu gryfoni. Nagle blado-szara twarz Severusa zrobiła się cała czerwona. Nie inaczej było z Evans. Ta już miała zacząć krzyczeć w niebogłosy całkowicie zapominając, że jest w bibliotece, świątyni spokoju i nauki, nad którą sprawowała pieczę surowa pani Pince. Rudowłosą wyprzedził jednak Snape ciskając w rozśmieszoną grupkę jakimś zaklęciem. Gryfoni rozpierzchli się między półkami i zaczęli oddawać Snapeowi przeróżnymi urokami. Rozpętała się istna wojna. Co chwilę z półek zlatywały całe ich zawartości, zrzucone nieumyślnie odbitymi zaklęciami. Niestety w labiryncie regałów nie tak łatwo było poradzić sobie z przeciwnikiem lecz mimo to huncwoci mieli niezłą zabawę chowając się w wąskich uliczkach i walcząc z ślizgonem. Byli tak pochłonięci zabawą, że nie zwrócili uwagi na chaos jaki wyrządzają dookoła oraz wściekłe wrzaski bibliotekarki próbującej odnaleźć ich by zakończyć bitwę. Zabawa skończyła się gdy jeden z regałów runął na podłogę przewracając kilka sąsiadujących z nim półek niczym domino, a także przygniatając stojącego obok niego Petera. 
-Pettigrew!-wrzasnęli chórem gryfoni i bezskutecznie próbowali wyciągnąć przyjaciela spod potężnego, powalonego regału. W mgnieniu oka na miejscu zjawiła się również pani Pince, jak i profesor McGonagall przyciągnięta na miejsce przez niepokojące hałasy. 
-Co tu się... Peter!-Minerwa rozejrzała się po zdemolowanej bibliotece, po czym rzuciła się do pomocy uczniowi. 
-Irmo, zabierz go do skrzydła szpitalnego, ja się tym zajmę-powiedziała Minerwa przekazując bibliotekarce poturbowanego chłopca. Pani Pince skinęła głową, rzuciła reszcie uczniów wściekłe spojrzenie, po czym zaczęła prowadzić Petera w stronę wyjścia z pomieszczenia. 
-Brak mi słów...-rzekła profesor McGonagall spoglądając prawie ze łzami w oczach na chaos panujący w zazwyczaj uporządkowanej, schludnej bibliotece. Gryfoni spuścili głowy. Pierwszy raz od początku roku było im wstyd za to co zrobili. Nie tylko zdemolowali całe pomieszczenie ale również z ich winy Peter doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu (a przynajmniej wyglądał tak, słaniając się na nogach i pocierając obolałą głowę). 
-Czeka Was porządny szlaban... Idźcie do mojego gabinetu i tam na mnie zaczekajcie, bez żadnych następnych żartów i demolek. Zrozumiano?-rozkazała nauczycielka. 
-Tak-odparli uczniowie, po czym jeden za drugim ruszyli w stronę wyjścia omijając leżące na ziemi książki. 

Pewnego razu w Hogwarcie...Where stories live. Discover now