Wielki średniowieczny zamek powoli budzony był ze snu, wyglądającym zza horyzontu słońcem. Jego blask odbijał się od tafli jeziora oraz wpadał przez okna do wnętrza zamczyska. Uczniowie powoli wstawali z łóżek, po dwóch miesiącach beztroski nie przyzwyczajeni do tak wczesnej pobudki.
-Wstawaj, Elie! Nie czas na spanie-zawołała Iris, szturchając współlokatorkę.
-Daj mi jeszcze chwilę...-ziewnęła Elena, po czym przewróciła się na drugi bok.
-My z Agnes idziemy już na śniadanie-odpowiedziała Iris i opuściła pokój. Puchonka próbowała podnieść się z łóżka, jednak po kilku nieudanych próbach ponownie zmrużyła oczy...✦
-Emma, budź się-krzyknęła Iriana następnie ciskając w przyjaciółkę jedną ze swoich poduszek.
-Wstaje... Wstaje-odpowiedziała niezbyt przytomnie gryfonka, odrzucając poduche Irianie. Chwilę później łóżka były już pościelone, a uczennice Gryffindoru ubrane w mundurki. Na schodach dziewczyny spotkały huncwotów. Chłopcy jak zawsze byli bardzo roześmiani i zaczepiali wszystkich znajomych, których mijali.
-Jak się macie?-zagadnęła Iriana.
-Bardzo dobrze, mamy nawet już plan na wieczór-odparł Syriusz, mrugając porozumiewawczo do kuzynki. Rozmowa toczyła się dalej, nawet w Wielkiej Sali podczas śniadania.
-Wiecie już kto ma uczyć nas OPCM?-zapytała Emma, rozglądając się po stole nauczycielskim.
-A co z panem... Wan.. No tam... Jak tam mu było-powiedziała Iriana.
-Wyjechał, szukając szczęścia w poszukiwaniu skarbów gdzie indziej-odpowiedział Remus-A jeśli chodzi o nowego nauczyciela, to z tego co mi wiadomo Dumbledore nie mógł nikogo znaleźć, więc przyślą nam jakiegoś emerytowanego aurora, który pracował niegdyś dla Ministerstwa-dodał. Konwersację przerwał James śmiejąc się do rozpuku:
-Patrzcie na Smarkeusa, widzicie jego szatę? Ma rękawy całkowicie poprzypalane, a na jednym z ramion ogromną dziurę.
Wszystkie oczy zwróciły się w stronę stołu Slytherinu, gdzie znajdował się Severus. Faktycznie, jego mundurek był w opłakanym stanie. Mankiety wyglądały jakby zostały przypalone jakimś silnie żrącym płynem, a lewy rękaw miał przy górnym szwie wielką dziurę.
-Potter! Czy mógłbyś przestać czepiać się wszystkiego i wszystkich?-zapytała Lily Evans z nienawiścią patrząc na Jamesa.
-Jeżeli królewna sobie tego życzy-odpowiedział James nabijając się z wyniosłego tonu rudowłosej.
-Nie jestem królewną-wściekła się Evans i już więcej nie odezwała się ani słowem.
-Pierwszy dzień szkoły, a oni już zaczynają-westchnęła cicho Iriana.
-Nic na to nie poradzimy-wzruszyła ramionami Emma.
-Kto się czubi ten się lubi-powiedział głośno i wyraźnie Syriusz, tak żeby rudowłosa słyszała, a James uśmiechnął się szeroko. Gdy grupka gryfonów skończyła jeść jajecznicę z bekonem i tosty serowe, przyszedł czas na udanie się pod salę lekcyjną. Po drodze kilku pierwszoroczniaków zapytało przyjaciół o drogę do klasy, a ci dla żartu wysłali ich do łazienki Jęczącej Marty.✦
Elenę zbudziło ciche tukanie spod łóżka. Z początku miała problem z pojęciem co się wokół niej dzieję, jednak po chwili zrozumiała, że jest w szkole i powinna już dawno wstać z łóżka. Puchonka wyskoczyła spod kołdry, po czym szybko się ubrała i zerknęła na zegarek. Kwadrans do ósmej... Dziewczyna rzuciła się pod łóżko, wyciągając spod niego kufer z otworami po bokach oraz butelkę mleka z drugiej walizki. Uchyliła wieko i z wnętrza pudła wyskoczył mały niuchacz rzucając się na nią.
-Spokojnie mały... Już cię nakarmię i lecę na lekcję, chwilka-uspokajała zwierzątko. Trzęsącymi się z pośpiechu rękami przymocowała smoczek do butli i zaczęła karmić małą puchatą kulkę.
-Ale jesteś głodny-powiedziała gdy niuchacz opróżnił butelkę do połowy-Jeżeli tak dalej pójdzie, będę musiała zacząć podkradać mleko skrzatom.
Elena usłyszała kroki w pokoju wspólnym dormitorium. Z początku jej to nie zaniepokoiło, póki kroki nie zaczęły zbliżać się do sypialni dziewcząt.
-Szybko mały chowaj się-szepnęła, odkładając zwierzątko do jego schronienia-Zajrzę do ciebie na długiej przerwie-dodała, nalewając trochę mleka do miseczki przymocowanej do ścianki kufra. W tym momencie ktoś zastukał w drzwi do dormitorium dziewcząt. Elena zamilkła i czekała czy ktoś się odezwie. Przez chwilę nastała cisza, więc ta schowała butelkę z mlekiem, chwyciła torbę z książkami i popędziła w stronę wyjścia. Przed korytarzem prowadzącym do części dormitorium dla dziewczyn, spotkała byłego perfekta puchonów.
-Edie... Co ty tu, znaczy zaraz lekcję-zająknęła się.
-Wiem i właśnie dlatego tu jestem. Zdziwiło mnie czemu nie było cię na śniadaniu-powiedział spokojnie chłopak.
-Zaspałam-rzuciła Elena. Skamander pokiwał głową i oboje ruszyli w stronę korytarza. Rozdzielili się przy schodach, gdzie Elena popędziła na pierwsze piętro, a Edward ruszył w stronę szklarnii. Puchonka o mały włos nie spóźniłaby się na lekcję, jednak udało się jej dobiec i wejść do sali razem z klasą. Historia magii, a po niej transmutacja ciągnęły się w nieskończoność. Większość uczniów przespała opowieść profesora Binns'a na temat epidemii brodawek wśród czarownik, która miała miejsce w XV wieku, natomiast na lekcji u profesor McGonagall nie było już tak lekko.
-Każdy obiekt we wszechświecie ma swoją stałą oporność, zdolność do zachowania pierwotnego kształtu. Im opór większy tym trudniej transmutować dany obiekt, gdyż ciężej jest zmienić jego strukturę. Istnieją dwie stałe charakterystyczne dla transmutanta zależne od jego żywotności. Są to stał Cristoffa i stał Rothera-tłumaczyła McGonagall. Jedyną rzeczą, o której marzyła większość klasy, był dzwonek na przerwę. Elena siedziała cicho wlepiając wzrok w podręcznik, Emma notowała coś na pergaminie, a Iriana bawiła się w transmutowanie swojego kałamarza w różne przedmioty.
-Panno Black!-Nauczycielka przerwała swoją wypowiedź. Ina uniosła głowę i popatrzyła na profesor Minerwę, jednocześnie przez przypadek zrzucając kałamarz z ławki. Kilka osób zachichotało, a Black nachyliła się pod ławkę żeby posprzątać rozlany atrament. McGonagall zadała dziesięciostronicowe wypracowanie na piątek po czym na korytarzu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Uczniowie prędko opuścili klasy. Elena bez zastanowienia pobiegła do piwnicy, zahaczając o kuchnię, gdzie dzięki dobroci skrzatów dostała pyszną zapiekankę z warzywami i butelkę soku dyniowego, po czym popędziła do pokoju wspólnego. Na szczęście nikt nie zwrócił zbytniej uwagi na jej pośpiech, jak i również w sypialni nie było żadnej z jej współlokatorek. Puchonka zamknęła drzwi, a zaraz potem wyjęła spod łóżka walizkę, w której mieszkał jej futrzasty przyjaciel.
-Jak miło cię widzieć-uradowała się, dolewając mleka do miseczki-Mam coś dla ciebie-dodała, dając zwierzątku złotą monetę. Niuchacz chwycił ją w przednie łapki, po czym wpakował do swojej torby na brzuchu.
-No maluszku... Pewnie ci się tu strasznie nudzi... Jak nie będziesz broił, to może czasami dam ci pobiegać po zamku-powiedziała, patrząc jak stworzonko raduje się z prezentu. Elena jeszcze chwilę siedziała koło łóżka, wpatrując się w walizkę, gdzie niuchacz z sianka budował skrytkę na swój skarb.
-Muszę już iść, jak tylko skończę lekcję to do ciebie zajrzę-obiecała Elena, patrząc na zegarek. Zamknęła kufer, wzięła do ręki torbę z książkami i opuściła sypialnię.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Teen FictionOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.