-Nie sądzicie że to niesamowite jak wiele rozmaitych stworzeń mieszka w okolicach Hogwartu? Tyle fantastycznych zwierząt w jednym miejscu!-zachwycała się Elena gdy popołudniu dziewczyny usiadły w bibliotece by przyłożyć się do wypracowania dla McGonagall.
-Tak. Najbardziej cieszę się gdy myślę o tych wielkich pająkach.-odpowiedziała ironicznie Iriana. Czas mijał bardzo szybko, jak to przystało na weekendy w Hogwarcie. W pewnym momencie naukę przerwał dziewczyną James:
-Widziałyście gdzieś Remusa?-zapytał zaniepokojony.
-Nie, może jest w pokoju wspólnym, albo siedzi gdzieś w jakiejś pustej klasie.-powiedziała Emma czytając jednocześnie książkę o podstawach udanego transmutowania szczurów w świeczki.
-Zniknął gdzieś wczoraj wieczorem i nie mamy pojęcia gdzie jest... Pytaliśmy już chyba wszystkich i przeszukaliśmy cały zamek wzdłuż i wszerz, i totalnie nigdzie go nie ma!-westchnął zawiedziony chłopak.
-Może ukrył się gdzieś po wczorajszej imprezie, wieczorem wyglądał tak nie mrawo. Chyba nawet poszedł gdzieś z pokoju wspólnego zanim zdążyliśmy rozkręcić zabawę. Wydaje mi się że nie przepada za dużymi skupiskami ludzi i no... balangami.-stwierdziła Iriana po czym James odszedł niezadowolony.
-Mieliście imprezę w pokoju wspólnym?-zapytała Elena
-Tak. Z okazji wygranej w turnieju. Nieźle było... Niestety Jacob kazał nam iść do łóżek przed północą, ale i tak zapamiętam ten wieczór na dłuuugo.-powiedziała zamyślona Iriana
-Było ciekawie, nigdy jeszcze tak dobrze się nie bawiłam.-dodała Emma
-Następnym razem przebierzemy cię w czerwono-żółty szalik i wpuścimy cię, na pewno nikt nic nie zauważy.-uśmiechnęła się Iriana.
-Oj, nie wiem czy przeżyję tak szaloną imprezę.-zaśmiała się Elena.
ミ★
Następny dzień rozpoczął się dość normalnie. Nic nie odbiegało od rutyny. Pogoda nie rozpieszczała, padał deszcz i na dworze było bardzo chłodno. Większość uczniów uczyła się lub odpoczywała. Elena postanowiła odnieść kilka przeczytanych już książek do biblioteki i wrócić do pokoju wspólnego odpocząć trochę przy kominku i kubku ciepłej czekolady. Szła powoli, ostrożnie niosąc książki. Wchodziła na pierwsze piętro po schodach gdy wpadł na nią jakiś inny uczeń, zbiegający ze schodów nieuważnie. Zachwiała się i straciła równowagę, książki wypadły jej z rąk a ona sama przewróciła się i mocno uderzyła głową o jeden ze stopni.
ミ★
-Co się stało?-zapytała niepewnie Elena rozglądając się po pomieszczeniu w którym się znalazła. Nigdy jeszcze nie była w tym miejscu. Było to długie pomieszczenie, pod jego ścianami stały szpitalne łóżka. Dopiero po chwili Elena zorientowała się że leży na jednym z nich i że jest w skrzydle szpitalnym.
-O, obudziłaś się. Myślałam że będzie to trwało trochę dłużej. Jak się czujesz?-podeszła do niej szkolna pielęgniarka pani Pomfey.
-Właściwie to dobrze, ale trochę boli mnie głowa-odpowiedziała Elena po krótkim namyśle, dopiero teraz dotarło do niej że przewróciła się i spadła ze schodów, co jest powodem wizyty w skrzydle szpitalnym.
-Ból minie, kręci ci się w głowie?
-Nie...
-Na pewno?
-Tak, na pewno nie kręci mi się w głowie-powiedziała dziewczynka. Wtedy do pomieszczenia weszły dwie gryfonki.
-Elena! Nic ci nie jest! Nawet nie wiesz jak się przestraszyłyśmy jak dowiedziałyśmy się że jesteś tutaj!-krzyknęła Emma podbiegając do łóżka, na którym siedziała zdezorientowana Elena.
-Właściwie to wydaje mi się że nic mi nie jest...-odpowiedziała by uspokoić swoje przyjaciółki.
-Dobrze, dobrze. Moim zdaniem powinnaś zostać tu do wieczora, tak w razie gdyby jednak urazy głowy okazały się poważniejsze.-powiedziała pielęgniarka odchodząc w stronę innego łóżka osłoniętego parawanami.
-Jak to się stało?-zapytała Iriana patrząc na Elenę.
-Coś mi się wydaje że wiecie więcej ode mnie...
-No słyszałyśmy że spadłaś ze schodów i uderzyłaś się w głowę i straciłaś przytomność i że zabrali cię do skrzydła szpitalnego i...-mówiła szybko zdenerwowana Emma.
-Przecież widzisz że nic strasznego się nie stało...-uspokoiła ją Iriana.
-Ale mogło!
-Nie przejmuj się tak tym Emma, Iri ma rację.
Dziewczyny rozmawiały tak przez chwilę po czym Gryfonki zostały wyproszone przez panią Pomfey ponieważ "skrzydło szpitalne to nie klub pogaduch, pacjenci muszą trochę odpocząć!".Popołudnie ciągnęło się Elenie nieubłaganie. Musiała leżeć na łóżku i "odpoczywać" patrząc w sufit. Mimo jej spokojnego i niezbyt energicznego usposobienia, nienawidziła siedzieć bezczynnie w miejscu. Czasami błądziła wzrokiem po dużym pomieszczeniu jednak nie było tam nic co przykułoby jej wzrok. Co jakiś czas widziała jedynie sowę przelatującą za oknem. Otaczała ją cisza. Nudziło jej się strasznie. A może by tak zagadać do ucznia za parawanem?-korciły ją takie myśli, jednak zdawała sobie sprawę że skoro osoba nie odzywa się (ba, nie daje żadnych oznak życia) to raczej nie jest chętną do pogawędki. Od czasu do czasu pani Pomfey wychodziła z gabinetu i zaglądała do uczniów, po czym wracała do swoich spraw. Gdy wybiła godzina 15 do skrzydła szpitalnego weszła spokojnym krokiem Pomona Sprout:
-Witaj Poppy, cześć Eleno.
-Dzień dobry Pomono, to twoja uczennica. Dobrze się czuję, trochę była mocno poobijana ale wygląda na to że to jednak nic poważnego.-odpowiedziała pani Pomfey patrząc na dziewczynkę siedzącą na łóżku.
-To dobrze-uśmiechnęła się serdecznie do Eleny pani Sprout, a dziewczynka odwzajemniła uśmiech. Wtedy Pomona podeszła do pielęgniarki i zaczęły półgłosem o czymś rozmawiać patrząc się ze smutkiem w stronę łóżka osłoniętego parawanem. Elena uważnie przysłuchiwała się rozmowie, mimo tego jedynymi frazami które wyłapała było "tak, przyniosę ci dyptam", "wywar toj-", "biedne dziecko", "uczniowie wiedzą?", "dobrze, przekażę to Minerwie". Po chwili kobiety zakończyły rozmowę, pani Sprout pożegnała się z Eleną i wyszła. Dziewczynka zaczęła zastanawiać się kto jest za parawanem, co mu dolega i o czym mieliby wiedzieć uczniowie. Czyżby komnata tajemnic została otwarta, tak jak przed 30 latami i potwór znajdujący się w środku ponownie kogoś zaatakował? Elenę na tą myśl przeszył ogromny strach. Gdy pani Pomfey ponownie zniknęła w swoim gabinecie, dziewczynka powoli wstała z łóżka i powoli ruszyła w stronę ów łóżka osłoniętego parawanem. Kiedy była już tuż przy nim zawahała się, jednak po chwili uchyliła delikatnie materiał i zajrzała do środka. Tyłem do niej leżał brązowowłosy chłopak, mniej więcej jej wzrostu. Elena przyglądała się mu w bezruchu.
-Czego chcesz?-zapytał, całkowicie jakby wiedział że dziewczyna mu się przygląda mimo to że nawet się nie odwrócił.
-Jaa...-Elena zająknęła się, nie wiedziała co odpowiedzieć. Wtedy chłopak powoli odwrócił się i spojrzał na nią.
-Remus?!-zdziwiła się dziewczyna patrząc na jego poszarpaną twarz. Było na niej kilka dość dużych głębokich ran. Lupin szybko znów odwrócił się tyłem do dziewczyny.
-Co ci się stało... Znaczy... Jeżeli chcesz powiedzieć...-zapytała niepewnie wybita z równowagi.
YOU ARE READING
Pewnego razu w Hogwarcie...
Genç KurguOpowieść o trzech przyjaciółkach uczących się w Hogwarcie w erze huncwotów. Może być trochę nudnawa dla osób, które nie wiedzą kim w rzeczywistości są bohaterki... Pisane dla zabawy.