ALEX
W pracy nie działo się nic niepokojącego. Nadal dużo czasu spędzałem z Corinne, ale teraz to ona miała więcej do roboty przy naszym projekcie. Dałem jej wolną rękę, bo wierzyłem, że sobie poradzi. Stosowała się do prawie każdej uwagi Harrisona, oprócz tych sugerujących, że chciałby ją bzyknąć. Nie powstrzymywał się od komentarzy nawet w moim towarzystwie. Trzymałem język za zębami tylko, dlatego że Corinne mnie o to prosiła.
– Do zobaczenia jutro. - Uśmiechnęła się.
– Jasne. Cześć. - Machnąłem do niej, kierując się do swojego auta.
Nie miałem czasu na pogawędki. Miałem mało czasu i jedyną szansę, żeby szybko pozbyć się problemu. Nie mogłem czekać dłużej. Postanowiłem zajrzeć do domu i sprawdzić, czy Chloe spakowała już swoje rzeczy. Zwlekałem z tym wystarczająco długo. Niestety kobieta nie zamierzała się wynieść. Myślała, że uwije sobie tutaj gniazdko. Naiwniaczka. Dlatego zająłem się wymianą zamków pod jej nieobecność, żeby nie myślała, że nadal mogła tutaj mieszkać. Musiała opuścić to miejsce. Czas najwyższy. Byłem głupi, że zostawiłem Chloe w swoim domu, ale nie mogłem patrzeć na nią po tym, jak przyłapałem ją na zdradzie.
– Masz się, stąd wynieść – odezwałem się, gdy moja była partnerka stanęła w salonie, zaskoczona moją obecnością.
W porównaniu do niej mogłem przebywać tutaj, kiedy chciałem. Prawnie dom należał do mnie, a ona pomieszkiwała tu tylko ze względu na bycie moją narzeczoną. Nie miała prawa tu być, bo nie należała już do mojego życia. Jeśli nie potrafiła zrozumieć grzecznie, zamierzałem zachowywać się ja dupek. Nie chciałem utrudniać jej życia, ale wkurzyła mnie i zmieniłem zdanie. Zadbam, żeby nie znalazła pracy w mieście.
– Niby dokąd mam iść?- Skrzyżowała ręce na piersiach.
Nie interesowało mnie to. Mogła pomyśleć o tym, zanim mnie zdradziła. Nie byłem jej nic winien. Dobrze, że nie dałem się namówić na ślub, bo inaczej musiałbym jej odebrać połowę swojego zarobionego majątku, czego bym nie przebolał. Chloe miała sporo pieniędzy za zrealizowany projekt, więc bez problemu mogła wynająć sobie jakieś mieszkanie. Nie miała, kiedy wydać całej kasy, ale to nie był już mój problem. Jeśli liczyła, że do niej wrócę, była idiotką. Nie zamierzałem pozwolić kolejny raz namieszać jej w swoim życiu. Wyleczyłem się z niej i nic nie było w stanie sprawić, że jej wybaczę.
– Gdziekolwiek. - Poszedłem do sypialni i zacząłem wyrzucać jej rzeczy.
Skoro sama miała problem ze spakowaniem się, pomogę jej. Na pewno zajmie mi to mało czasu. Nie wiedziałem, gdzie były walizki, ale niech Chloe się wysili i je znajdzie. Inaczej zapakuję jej ubrania w worki i wyniosę na ogród. Nie przejmowałem się, że mogłem coś zniszczyć tak samo, jak ona nie przejmowała się tym, że zniszczyła nasze wspólne życie.
– Co ty robisz?! – krzyczała, wyrywając mi z rąk jakąś bluzkę.
– To, co powinienem zrobić już dawno. - Wyjmowałem kolejne ubrania, buty i inne pierdoły z szafy i rzucałem jej pod nogi. – Pakuj się.
– Jesteś okropny.
– Ja? - Spojrzałem na nią. – Miałaś dwa miesiące, żeby się stąd wynieść. Dwa miesiące! To mój dom, jeśli nie sprzątniesz tego do końca dnia, wezwę policję. Zgłoszę włamanie. - Wyszedłem z sypialni.
Nie miałem ochoty na dyskusję z nią ani słuchanie jej krzyków. Musiała zabrać ze sobą swoje teraz rzeczy, bo jeśli stąd wyjdzie, to nie wpuszczę jej ponownie nawet na moment. Zawiadomię policję, gdy zobaczę ją w pobliżu domu. Nie chciałem, żeby mnie nękała, a podejrzewałem, że będzie próbowała dostać się do domu pod moją nieobecność. Dobrze, że nie zgodziłem się na dopisanie jej do umowy przy kupnie. Inaczej musiałbym jej go oddać. Mogłem być zakochanym idiotą, ale nigdy nie oddałbym babie swoich pieniędzy.
![](https://img.wattpad.com/cover/255369006-288-k966473.jpg)
CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomancePakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...