CORINNE
Kilka dni temu złożyłam wniosek o urlop. W kadrach nie mieli z tym problemu. Otrzymałam nawet informację, że Alex zatwierdził go bez żadnego gadania. Gdy pojawi się w pracy, podziękuję mu. Cieszyłam się na myśl o wolnym. Lubiłam swoją pracę, ale czasami miałam wrażenie, że spadało na mnie zbyt wiele obowiązku. Nie narzekałam. Poza głównym projektem, co jakiś czas dostawałam kilka mniejszych zleceń, które nie bywały tak męczące niż to dla Harrisona. Cieszyłam się, że nie zobaczę go w najbliższym czasie. Im lepiej go poznawałam, tym bardziej za nim nie przepadałam. Facet uważał, że kasą mógł kupić sobie wszystkim. Zapewne partnerka też była jego chwilową zachcianką. Podobno zostawił żonę dla jakiejś dwudziestolatki. Nie wiedziałam, co tacy faceci mieli w głowach, ale wolałam się trzymać od nich z daleka. Harrison czasami rzucał sprośne teksty, które nie zawsze udawało mi się ignorować. Czasami miałam go dość tak bardzo, że chciałam powiedzieć o tym Alexowi, ale nie zamierzałam wkurzyć naszego klienta. Na razie nie zrobił nic złego. Musiałam uzbroić się w cierpliwość. Dużo cierpliwości.
Zadzwoniłam do rodziców uprzedzić, że pojawię się w domu w najbliższy weekend. Mama zapewniła, że o wszystko zadba i nie powinnam się niczym martwić. Tak jak obiecała wcześniej, odbierze mnie z lotniska i zatrudni dodatkową ochronę na czas mojego pobytu. Podobno tata też zarezerwował sobie dla mnie czas, żebyśmy mieli okazję spędzić razem chociaż jeden dzień.
Parkerowi chyba przeszła obraza, bo odezwał się do mnie wczoraj i był zadowolony z tego, że niedługo się spotkamy. Wyjaśnimy sobie kilka spraw. Po pierwsze musiałam się dowiedzieć, czy nie przesadzał z alkoholem i że nie życzyłam sobie, żeby mnie za coś obwiniał. Będzie miał okazję mi wszystko powiedzieć i będziemy mieć to w końcu z głowy.
– Zadowolona z urlopu? - Zaczepiła mnie Katie, gdy pojawiłam się w pracy.
Byłam przed czasem. Przez przypadek. Chyba myśl o wyjeździe do Nowego Jorku sprawiła, że nie mogłam wysiedzieć w miejscu. Musiałam cały czas coś robić. Na szczęście wieczory spędzałam z Whitem, bo pewnie przemeblowałabym mieszkanie kilka razy, żeby się czymś zająć. W pracy miałam kilka zleceń, które powinnam skończyć przed urlopem. Nie chciałam robić sobie zaległości.
– Bardzo. - Uśmiechnęłam się. – Mogę liczyć na dużą dawkę kofeiny?
Przed wyjściem z domu nie zdążyłam wypić kawy, ale uznałam, że było za wcześnie. Teraz jednak by mi się przydała. Nie było dnia, żebym zapomniała o swoim ulubionym napoju. Potrafiłam wypić kawę godzinę przed snem, a i tak zasypiałam wtedy bez problemu. Czasami po prostu nie działała na mnie pobudzająco i miałam wrażenie, że wmawiałam sobie, że tak było.
– Jasne. Alex, będzie za godzinę.
– Dziękuję. - Wzięłam korespondencję i udałam się do swojego gabinetu.
Na szczęście nie było do mnie dużo poczty. Miałam nadzieję, że przyszły nowe katalogi z meblami do pokoju dziecięcego. Miałam do dokończenia zlecenie dla pięciolatki. Jej rodzice bardzo chcieli, żeby córka miała idealny pokój i odzwyczaiła się sypiać w ich łóżku. Wymyślili sobie, że jeśli dziecko dostanie wymarzony pokoik, to będzie wolało przebywać tam, a nie w ich sypialni. Oby tak było, bo gdy spotkałam się z nimi po raz pierwszy, zauważyłam, że byli trochę zmęczeni tą sytuacją.
Alex po przyjściu do pracy od razu zjawił się w moim gabinecie. Wyraźnie zadowolony. Ciekawe, co sprawiło, że był w dobrym humorze. Przez chwilę liczyłam, że oznajmi mi, że Harrison postanowił przedłużyć swoje wakacje na Malediwach. Byłabym szczęśliwa z tego powodu i wcale nie dlatego, że chciałam wymigać się od pracy. Po prostu nie przepadałam za tym facetem.
CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomantikPakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...