ALEX
Każdego dnia poznawałem Corinne coraz lepiej. Wiedziałem już, że lubiła kawę bez cukru, ale nie gardziła piankami do niej. Jeśli piła herbatę to tylko owocową. W firmie zjawiała się zawsze dwie minuty przed czasem. Nigdy wcześniej, nigdy póżniej. Narzekała na dress code, ale codziennie przychodziła nienagannie ubrana. Nie miałem się, więc do czego przyczepić, chociaż nawet nie chciałem. Śliczna z niej dziewczyna, ale cały czas starałem się trzymać ją na dystans. Czasami kiepsko mi szło. Nadal pamiętałem, jak było z Chloe i nie chciałem powtórki.
– Zrobiłam coś źle? - Corinne zerknęła na mnie.
Chyba zauważyła, że jej się przyglądałem. Siedzieliśmy w sali konferencyjnej od rana, żeby zakończyć wstępne plany rozgospodarowania galerii Harissona. Nie przeszkadzała mi również praca po godzinach w ostatnich dniach. Jak dobrze pójdzie, oddamy projekt przed czasem, a przynajmniej będzie gotowy, bo zastanawiałem się jeszcze czy dobrą decyzją będzie pokazanie klientowi, że mogliśmy wykonać swoją robotę szybciej. Mógłby to wykorzystać w przyszłości, a my mielibyśmy problem.
– Nie. - Uśmiechnąłem się. – Myślę, że koniec pracy na dziś.
– Mówiłeś, że mamy mało czasu. - Zmarszczyła brwi.
Tylko dlatego, że nie lubiłem bezczynności, a przez zlecenie Harrisona nie miałem innych zajęć. Wolałem brać mniej projektów, żeby nasz najważniejszy klient był zadowolony. Właśnie dlatego mogliśmy sobie pozwolić na przerwę. Miałem tylko nadzieję, że Corinne nie wykorzysta sytuacji i nie postanowi ociągać się z dalszą pracą. Chociaż wiedziałem już, że dziewczyna była ambitna.
– Przesadziłem.
– Ok. To do jutra. - Zaczęła się zbierać do wyjścia.
Nie o to mi chodziło. Chciałem pobyć z nią jeszcze trochę, ale nie w biurze. Liczyłem, że da zaprosić się na obiad. Mielibyśmy okazję porozmawiać. Zamierzałem poznać Corinne lepiej. Wiedziałem, że to sprawi, że nie będę jej umiał dłużej trzymać na dystans, ale chyba liczyłem, że powie coś, co mnie do niej zniechęci. Może miała jakieś problemy, skoro wyjechała od rodziców do obcego miasta. Może narobiła im wstydu i nie chcieli jej znać.
– Masz może ochotę coś zjeść? – spytałem, gdy była już przy drzwiach.
– W sumie chętnie – uśmiechnęła się – ale pozwól mi zdjąć te szpilki.
– Nie mam z tym problemu.
– Świetnie. W aucie mam trampki. Skoczę po nie i możemy iść, gdzie zechcesz.
Corinne przyjeżdżała do pracy samochodem, mimo że mieszkała niedaleko i mogłaby przejść się dwie ulice, jak robiła to na początku. Jednak doszła do wniosku, że męczące było zamawianie taksówki za każdym razem, gdy musiała jechać na drugi koniec miasta na spotkanie z klientem. Dlatego właśnie każdego dnia jej Kia Sorento zajmowało miejsce na parkingu podziemnym obok mojego Astona Martina db9. Kupiłem go na złość Richardowi. Sam nie miałem wielkich wymagań, jeśli chodziło o samochód, ale wiedziałem, że on marzył o tym aucie. Przynajmniej miałem jakąś satysfakcje, że tym razem to brat mi czegoś zazdrościł.
Zabrałem Corinne do lokalu naprzeciwko WhiteStudio z chińskim jedzeniem. Miałem nadzieję, że nie miała nic przeciwko. Na co dzień jednak wybierałem kuchnię włoską i wolałby zabrać tam swoją współpracownicę, ale nie byłem pewny czy miała ochotę gdzieś ze mną jechać. Moja ulubiona restauracja znajdowała się niedaleko domu moich rodziców. Nieważne, że musiałem przejechać połowę miasta, żeby coś zjeść, ale było warto. Corinne kiedyś się o tym przekona.

CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomancePakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...