ALEX
Brooklyn postanowiła złożyć mi wizytę. Oczywiście byłem zadowolony, że zamierzała mnie odwiedzić, ale podejrzewałem, że nie przyjechała bez powodu. Obawiałem się, że zacznie zmuszać mnie do spotkania się z kimś albo Richard pochwalił się jej, że przyszedłem do niego na obiad ze swoją nową partnerką, której ona nie miała okazji poznać. Miała, tylko wtedy jeszcze Corinne nie była moją dziewczyną. Nie czułem potrzeby dzielić się każdym postępem w swoim życiu, a już na pewno nie w związku, ze swoją rodziną. Tylko czekać aż mama zacznie upominać się o przedstawienie jej Corinne. Nie chciałem przestraszyć swojej dziewczyny. Musiałem przygotować ją na spotkanie z moimi rodzicami. Szczególnie że mama zaczęłaby ją porównywać do Chloe, która według niej była idealną partnerką dla mnie.
– Sporo tutaj zmieniłeś. - Siostra rozejrzała się po domu.
Jasne i bardzo cieszyłem się, że to miejsce nie było już takie, jak za czasów, gdy mieszkałem tutaj z Chloe. Nic mi o niej nie przypominało. Lubiłem ten dom i nie chciałem się go pozbywać tylko ze względu na złe wspomnienia z kobietą. Był dla mnie ważniejszy niż ona. Od dzieciaka podobała mi się dzielnica, w której obecnie mieszkałem. Jako nastolatek obiecałem sobie, że kupie tę ziemię z chwilą, gdy zacznę pracę w WhiteStudio. I tak się stało. Wybudowałem dom w wymarzonym miejscu. Miałem nadzieję, że nigdy nie zostanę zmuszony do przeprowadzki. Byłoby mi szkoda zostawić to za sobą. Kiedyś wierzyłem, że wychowam tutaj swoje dzieci, ale to chyba niemożliwe. Nie byłem pewien czy Corinne zechce tutaj zostać. Byłem wariatem, że aż tak poważnie traktowałem związek z nią, że zaczynałem myśleć o naszej przyszłości. Wydawała mi się odpowiednią osobą, ale nie mogłem przewidzieć wszystkiego. Nie potrafiłem już bezgranicznie ufać żadnej kobiecie.
– Musiałem.
– Wyszło ci to na lepsze. - Uśmiechnęła się.
Byłem pewny, że nie przyjechała tutaj, żeby rozmawiać ze mną o przemeblowaniu. Zastanawiałem, o co chodziło? Miałem nadzieję, że nie zamierzała namawiać mnie na częstsze spotkania z matką. Ostatnio pożaliła się Lea, że do niej nie przyjeżdżałem. Nie potrafiła zrozumieć, że nie miałem czasu. Dużo pracowałem i wolałem spotykać się ze swoją dziewczyną.
– Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać? - Spojrzałem na nią.
– Chodzi o Corinne.
A co niby miała do powiedzenia na jej temat? Dziewczyny widziały się tylko raz. Miałem nadzieję, że nie chodziło o to, że związałem się ze swoją pracownicą. To moja sprawa. Moja rodzina nie musiała o wszystkim wiedzieć. Podejrzewałem, że Sofia zdążyła już podzielić się nowinkami z moimi siostrami. Ich trójka czasami bywała nieznośna. Wolałem nie spędzać czasu z nimi wszystkimi razem.
– Co z nią?
– Widziałam ją.
Co w tym dziwnego? Nie kontrolowałem, gdzie Corinne spędzała czas. Głównie ze mną, ale przecież były dnie, kiedy wychodziła na miasto sama. Nie miałem nic przeciwko. Ufałem jej i miałem nadzieję, że siostra nie chciała powiedzieć mi, że widziała ją z innym facetem. Byłbym rozczarowany, bo wydawało mi się, że nie należała do kobiet, które zabawiały się swoimi partnerami. Chciałem w to wierzyć, bo nie mogłem drugi raz trafić na zdradliwą sukę.
– Gdzie? - Zmarszczyłem brwi.
– W Kolorado.
To niemożliwe. Zresztą nie wiedziałem, po co niby miała jechać tam Brooklyn. Z tego, co mówiła ostatnio, nie miała czasu na nic. Jej pracodawca wymagał, żeby zostawała w firmie po godzinach ze względu na sprawy marketingowe. Nikt poza nią nie mógł się tym zając. Podejrzewałem, że chodziło o to, żeby miała jak najmniej czasu na odwiedziny u rodziny. Jej szef nadal myślał, że była nielojalna, chociaż nie zrobiła nic, żeby mógł ją oskarżyć.
CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomancePakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...