ALEX
W końcu do tego doszło. Aiden brał ślub z moją siostrą. Młodszą siostrą. Liczyłem, że to oznaczało, że problemy mojego przyjaciela ze sobą były na tyle małe, że mógł podjąć ten krok, a Lea wróci do Auckland na stałe. Cała rodzina się na to cieszyła. Rodzice w końcu będą mieli bliżej córkę. Tata kiedyś chciał, żebyśmy wszyscy zamieszkali w jednym miejscu. Działka, na której znajdował się nasz dom rodzinny była na tyle duży, żeby mógł się wybudować każdy z nas. Niestety Richard nie zamierzał mieszkać blisko rodziców. Wolał mieszkanie w kamienicy, którą wykupił specjalnie dla siebie i żony, jeszcze zanim urodziła się im córka. Podejrzewałem, że na to poszedł cały jego fundusz powierniczy. Całe piętro było zajęte na jego potrzeby, a dół wynajmował. Oczywiście nie wystarczyły mu zyski z WhiteStudio. Musiał mieć dodatkowe źródło dochodów.
– Jesteś zadowolona? - Spojrzałem na siostrę, która stała przede mną w swojej wymarzonej sukni ślubnej.
Oczywiście nie zapomniała o tym, żeby mieć świecące dodatki. Pamiętałem, jak za dzieciaka powtarzała, że chciała mieć kiedyś suknię, jak Kopciuszek na balu. I w końcu się doczekała. Suknia ślubna była bardzo podobna. Aż ciężko było mi uwierzyć, że nie była szyta specjalnie na zamówienie Lea. Tylko na tym jej zależało podczas ślubu. Resztą zajęła się nasza mama i jej przyjaciółka z asystentką.
– Tak. - Uśmiechnęła się szeroko.
– Cieszę się.
Naprawdę byłem zadowolony, że oboje podjęli tak ważny krok w życiu. Mój przyjaciel oświadczył się bez żadnych wątpliwości i chciał uczynić Lea swoją żoną jak najszybciej. Nie miałem takiej pewności, gdy kupowałem pierścionek zaręczynowy dla Chloe. Zrobiłem to, bo uznałem, że byliśmy ze sobą na tyle długo, że powinienem się oświadczyć. Jednak żadne z nas nie podjęło rozmowy o ślubie. I dobrze. Przynajmniej nie żałowałem, że poślubiłem kobietę, która mnie zdradzała.
– Aiden się zmienił. Nie ma napadów złości, toleruje ludzi. Psycholog powiedział, że się wyciszył.
To dobrze. Cieszyłem się, że problemy mojego przyjaciela były mniejsze. Jednak wiedzieliśmy, że kiedyś, jakieś wydarzenie sprawi, że Aiden wróci do swoich nawyków i wpakuje się w jakąś bójkę. Nie bałem się, że uderzy moją siostrę. Tego by nie zrobił nigdy. Nieważne jak bardzo źle się między nimi działo, nie był w stosunku do niej agresywny. Wolał wyjść z domu niż zaatakować swoją dziewczynę. To sprawiało, że mniej się o nią bałem. Chłopak niszczył ją psychicznie i tego właśnie się obawiałem. Jednak wiedziałem już, że ich rozstanie było o wiele gorsze. Aiden był wtedy nie do zniesienia, a Lea okropnie to przeżywała. To ich czegoś nauczyło. Od tamtej pory było lepiej. Nie dostrzegłem niczego niepokojącego w ich zachowaniu. Miałem nadzieję, że po powrocie Lea do Auckland nic się nie zmieni.
– Wiem. - Przytuliłem ją. – Nie ukrywaj niczego, żebyśmy mogli zareagować w porę.
Na początku związku Lea kryła problemy swojego chłopaka, co było złe. Udawała, że było dobrze, ale widziałem po niej, że to nieprawda. Sama sobie z nim nie radziła. Potrzebowała pomocy kogokolwiek. Dobrze, że Aiden był na tyle dojrzały, żeby skorzystać z wizyt u psychologa. To sprawiło, że moja mama doceniła jego starania bardziej niż zapewnienia, że nie skrzywdzi jej córki. Musiał tylko uważać na mojego ojca, bo drugi raz mu nie daruje.
– Dobrze. Co z moimi druhnami? - Spojrzała na mnie.
Corinne i Brooklyn stroiły się w towarzystwie przyjaciółki Lea, która pomogła wybrać dla nich sukienki. Musiała trochę poprawić pomysł mojej siostry. Sarah to wariatka. Nie mogła odpuścić i wszystko musiało być idealnie. Robiła to dla przyjaciółki. Ona i jej asystentka zajęły się organizacją wesela mojej siostry. Trochę się obawiałem, ale przecież zajmowały się tym na co dzień, więc powinno obyć się bez przykrych niespodzianek.

CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomansaPakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...