May wróciła do siebie tego samego dnia, co przyleciałam z Nowego Jorku. Mama odebrała ją od Alexa na wieczór. Nie powiedziała, co zdecydowała. Zapewne odbyła poważną rozmowę z mężem. Miałam nadzieję, że się pogodzili. Ich córce bardzo na tym zależało. Liczyłam, że wkrótce znowu zobaczę się z May. Obiecała mi wspólne zakupy ze swoją mamą.
– Corinne – poczułam szarpanie za ramię.
Kolejny raz obudziłam się przerażona. Nie wiedziałam, co działo się dookoła i minęła długa chwila, zanim zdałam sobie sprawę z tego, że to Alex mnie obudził. Nie rozumiałam tylko dlaczego. Coś się stało? Miałam nadzieję, że nie. Byłam wystarczająco przerażona swoim snem, żeby jeszcze martwić się czymś innym. Może przez przypadek Szturchnęłam Alexa i dlatego mnie obudził.
– Co? - Spojrzałam na niego zdezorientowana, odgarniając dłońmi włosy z czoła.
Śniły mi się dziwne rzeczy. Jakieś małe dziewczynki, które biegały po posiadłości moich rodziców, trzymające się za ręce. Jednak w którymś momencie ktoś je rozdzielił. Wszyscy płakali. Nawet obcy ludzie, którzy pojawili się nie wiadomo skąd. Jedna dziewczynka miała nóż przy twarzy, który jak się później okazało, trzymał jakiś mężczyzna bez twarzy. Druga z dziewczynek gdzieś zniknęła. A następnie pojawił się obraz, jak mężczyzna ją torturował. Byłam przerażona tym, co jej robił. Sny były tak realne, że miałam wrażenie, jakby zdarzyły się naprawdę. Nie rozumiałam, skąd takie wrażenie.
– Miałaś zły sen? - Alex przyglądał mi się dokładnie.
– Tak.
– Znowu? Opowiesz mi w końcu?
– Nie wiem, jak to ubrać w słowa.
– Najprościej. - Przyciągnął mnie do siebie.
Podzieliłam się z Alexem opowieścią snu, który nękał mnie od pewnego czasu. Przed przeprowadzką również zdarzały mi się dziwne sny, ale wtedy nie były tak realne. Teraz miałam wrażenie, że wydarzyły się naprawdę. Tyle że u moich rodziców nigdy nie było innych dzieci. Wychowywałam się sama. Byłam jedynaczką, a rodzice nie mieli żadnego rodzeństwa ani znajomych, którzy przyprowadzali do nas swoje dzieci. Właśnie dlatego ta sytuacja wydawała mi się dziwna. Nie wiedziałam, skąd wziął się ten sen.
– Porwali ją? – dopytywał.
Nie byłam w stanie zapamiętać, co dokładnie stało się z dziewczynką, gdy odeszła. Nikogo przy niej nie było. Musiała zostać porwana, skoro znalazła się sam na sam z obcym facetem w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Tego miejsca nie znałam. Nawet się nad tym nie zastanawiałam. Obserwowałam, jak mężczyzna krzywdził dziewczynkę, a wokół było sporo krwi. To był przerażający widok.
– Chyba. Nagle odeszła, a później ten facet.
– Była mała?
Tak. Obie dziewczynki miały trzy albo cztery latka. Wyglądały na szczęśliwe, gdy bawiły się w naszym ogrodzie. Biegały, trzymając się za ręce i krzyczały wesołe słowa. Wyglądały jak bliźniaczki. Właśnie dlatego żadna z nich nie mogła być mną. Nie znałam żadnej dziewczyny podobnej do mnie, mieszkającej w okolicy. Sytuacja z porwaniem też była mi obca. Może to strach sprawił, że moja wyobraźnia wytworzyła taki obraz.
– Miała kilka lat.
– Może w waszej okolicy coś się wydarzyło?
Nie przypominałam sobie żadnego porwania z dzieciństwa. Zapewne gazety rozpisywałyby się o takim wydarzeniu w naszej okolicy. O takich rzeczach się nie zapominało, więc ktoś na pewno by o tym rozmawiał. Nie szukałam w internecie żadnych informacji, bo do tej pory nie czułam takiej potrzeby, ale może powinnam. Zaspokoiłabym tym swoją ciekawość.

CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomancePakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...