CORINNE
Tata uprzedził mnie, że przyjedzie do Auckland od razu po rozwodzie. Cieszyłam się, bo nie sądziłam, że stanie się to tak szybko. Obstawiałam, że zobaczymy się dopiero za rok, gdy będzie miał do wykorzystania kolejny urlop. Widocznie ojczulek mógł pozwolić sobie na jeszcze trochę wolnego. Super, że chciał spędzić ten czas ze mną. Zorganizuję wszystko jakoś, żeby móc spotykać się również ze swoim facetem.
– Ustaliłam już wszystko z Alexem. - Uśmiechnęłam się do taty. – Zostanę u niego na czas twojego pobytu. On jest z tego zadowolony.
White sam zaproponował, żebym wprowadziła się do niego na czas, kiedy mój tata zostanie w mieście. Spodobał mi się ten pomysł. Będziemy mieli sporo czasu dla siebie i unikniemy sytuacji, gdy po pracy nie widywaliśmy się w ogóle. Przyzwyczaiłam się już do spędzania nocy w ramionach Alexa. Może za jakiś czas pomyślimy o zamieszkaniu razem, tylko na razie nie wiedziałam, kto miałby się przeprowadzić.
– W to nie wątpię.
– Nic się nie martw.
Powinien się cieszyć, że mi się układało. Poza tym będzie miał okazję spokojnie popracować. Zdawałam sobie sprawę z tego, że często przeszkadzałam tacie, ale mi tego nie mówił. Nie chciał mnie pewnie wyganiać z mieszkania, dlatego postanowiłam zadbać o to, żebyśmy oboje byli zadowoleni. I udało mi się to. Jak dla mnie tata mógłby zostać w Auckland na stałe. Nie miałam z tym żadnego problemu.
– Mam nadzieję, że ten facet ma wobec ciebie poważne plany. - Spojrzał na mnie.
Na razie tego nie oczekiwałam. Oboje chcieliśmy założyć kiedyś rodzinę. Liczyłam, że będę ją miała z Alexem. Nie wyobrażałam sobie związku z nikim innym. Byłam zakochana i wierzyłam, że White będzie facetem, z którym spędzę resztę życia. Miałam nadzieję, że on myślał tak samo. Nie chciałabym się rozczarować za jakiś czas. Na szczęście na razie nie mieliśmy powodów do kłótni. Cały czas się poznawaliśmy.
– Opowiedz mi lepiej o rozwodzie. Jak zareagowała mama?
Nie rozmawiałam ze swoją rodzicielką od tygodnia. W końcu odpuściła sobie kontaktowanie się ze mną. Sama też nie czułam potrzeby, żeby do niej zadzwonić. Zastanawiałam się, czy rozprawa rozwodowa moich rodziców przebiegła spokojnie. Z tego, co wiedziałam, potrzeba było ich trzech, zanim doszli do porozumienia. Mama na pewno była uparta i liczyła, że mąż odda jej wszystko. Niedoczekanie. Nie pozwoliłabym ojcu na to. Musieli pamiętać, że w wielu kwestiach miałam jeszcze coś do powiedzenia.
– Nawet spokojnie.
Możliwe, że ten rozwód był jej na rękę. Mogła w końcu bezkarnie spotykać się z Garym albo nawet zacząć budować z nim nowy związek. Ciekawe ile czasu minie nim ten idiota na dobre wprowadzi się do naszej posiadłości. Nie miałam zamiaru bawić się z nimi w dom, kosztem mojego ojca. Wolałam wspierać jego. Przynajmniej nie oszukał żony. Nie przyczynił się do rozpadu swojego małżeństwa.
– Co z posiadłością? - Patrzyłam na tatę. – Proszę, powiedz, że nie oddałeś jej naszego domu. Nie mogłeś tego zrobić.
– Przepisałem swoją część na ciebie. Abigail nie sprzeda swojej połowy, dopóki ty nie wyrazisz na to zgody. Mam to na piśmie. - Podał mi dokumenty. – Zadbaliśmy o ciebie. Masz nie tylko fundusz powierniczy i dom, ale też udziały z kancelarii swojej matki.
– Nie chcę ich.
Nie potrzebowałam żadnych pieniędzy, które pochodziły od mojej rodzicielki, a tym bardziej nie chciałam żadnych powiązań z jej kancelarią. I bez tego miałam wystarczająco problemów. Mogła zrobić z nią, co chciała. Najbardziej zależało mi, żeby rodzinna posiadłość nadal została w naszym posiadaniu. Myślałam, że ojciec dopilnuje, żeby wygnać żonę z domu, ale zdawałam sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. Niestety matka na pewno nie była pocieszona, że nie pozbędzie się miejsca, w którym się wychowałam, żeby przygarnąć sporą gotówkę. Cały czas było jej mało pieniędzy. Nie potrafiła się cieszyć z tego, co miała.
![](https://img.wattpad.com/cover/255369006-288-k966473.jpg)
CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomancePakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...