CORINNE
Tata spędził w Auckland prawie dwa miesiące i niedługo zamierzał wrócić na dłużej. Nie chodziło tylko o mnie. Miałam wrażenie, że próbował unikać żonę. Posiadłość należała również do niej, dlatego nie mógł tam zostać. Matka dopięła swego. Jak dla mnie powinna opuścić dom i wyprowadzić się do swojego kochanka. Ciekawe czy Gary będzie w stanie zapewnić jej życie na dotychczasowym poziomie. Mojej matce zależało tylko na pieniądzach.
– A może zostałbyś w Auckland na stałe? - Spojrzałam na niego.
Wpadłam na ten pomysł niedawno. Gdyby zrezygnował z pracy, nie miałby problemu z przeprowadzką. Już nie miał nic do stracenia. Odciąłby się od podejrzanych ludzi, z którymi robił interesy i którzy stwarzali zagrożenie dla jego rodziny. Już dawno powinien o tym pomyśleć. Nie potrzebował więcej pieniędzy. Zgromadził wystarczający majątek i zadbał również o moje dorosłe życie.
– To nie takie proste. - Westchnął.
A mnie właśnie tak się wydawało. Mógł zacząć życie z dala od niewiernej żony i jej kochanka. Nie musiałby na nich patrzeć każdego dnia. Doskonale wiedziałam, że mama nie wyprowadzi się z domu, a za jakiś czas Gary zniesie tam wszystkie swoje rzeczy. Nie powinien tego robić. Nie miał prawa tam mieszkać. Nie dołożył ani grosza do naszej posiadłości. Niestety nie mogłam tego dopilnować, będąc w Auckland.
– Czemu?
Chciałabym, żeby w końcu wtajemniczył mnie w to, co działo się w jego życiu. Chodziło również o mnie. Nie mógł mnie chronić w nieskończoność. Co się stanie, gdy go zabraknie? Jak miałam się bronić przed niebezpieczeństwem, o którym nie miałam pojęcia? Czy uważał, że jego śmierć wszystko rozwiąże, dlatego nic mi nie mówił? Na pewno nie. Chciałam znaleźć jakiś sposób, żeby wyciągnąć z ojca prawdę. Chociażby po to, żeby Alex wiedział, w co się pakował. Nie chciałam, żeby musiał się o mnie martwić.
– Zbyt wiele spraw musiałbym pozamykać w Nowym Jorku.
– To nie powinien być problem.
– Corinne, to skomplikowane. Nie przejmuj się mną.
Widocznie byłam naiwna, wierząc, że tata chciałby się odciąć od wszystkiego tylko po to, żeby zamieszkać w jednym mieście z córką. Może miał mnie dość. Powinnam w końcu dorosnąć i skupić się na sobie. Alex miał rację. Nie mogłam ciągle myśleć o problemach swoich rodzicach. Sami wiedzieli jak o siebie zadbać. Musiałam myśleć o sobie i swoim związku z Whitem, na którym mi zależało.
– Jasne – burknęłam.
Popołudnie spędziłam z May. Uznałam, że fajnie będzie poświęcić jej więcej uwagi. Potrzebowałam teraz kogoś, żeby nie czuć się samotna. Zabrałam ją na zakupy. Jej wujek pozwolił nam skorzystać ze swojej karty. Miałam nadzieję, że dziewczynka będzie zadowolona z możliwości zaszalenia na zakupach. Widocznie rodzice nie ograniczali jej wydatków, dlatego nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Do tego pewnie wolałaby wybrać się na zakupy z koleżanką. Liczyłam, że nasz wypad na miasto okaże się lepszy. Chodziło o May, żeby nie była smutna.
– I jak? - Alex spojrzał na bratanicę, która przed chwilą pojawiła się w salonie. – Zakupy się udały?
– Tak.
Nie bardzo, ale uznałam, że nie będę na siłę ciągać May po sklepach, skoro nie miała na to ochoty. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie byłam w stanie doradzić jej jak mama. Nie chciałam, żeby dziewczynka myślała, że próbowałam jej się przypodobać i zastąpić obecność mamy. Nie miałam takiego zamiaru. Lubiłam May i wolałabym, gdy sama z siebie chciałaby spędzać ze mną czas, a nie dlatego, że była do tego zmuszona. Miłam nadzieję, że w jej życiu wkrótce wszystko wróci do normy. Richard i Sofia powinni się pogodzić dla dobra swojej córki, która na to czekała.
CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomancePakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...