Postanowiłam pójść za radą Alexa i znaleźć sposób, żeby skontaktować się z dziadkami. Rodzice nie mogli zabronić mi zobaczenia się z nimi. Chciałam usłyszeć od nich, że woleli nie mieć ze mną nic wspólnego i dopiero wtedy uszanować ich decyzję. Pojechałam do taty, żeby powiedział mi, gdzie mieszkali moi dziadkowie. Sama mogłam szukać długo, a nie miałam zbyt wiele czasu.
– Po co ci to, Corinne? - Spojrzał na mnie.
Wyglądał na zmęczonego. Widocznie w nowym miejscu również miał sporo pracy. Jednak już nie cieszyłam się tak bardzo na to, że mój ojciec został w Auckland. Nie po ostatnich rewelacjach. Wolałabym jednak trzymać ich na dystans. Chociaż z ojcem i tak nie widywałam się często i nie ingerował w moje życie. Z mamą byłoby gorzej. Dobrze, że na razie sobie odpuściła.
– Chcę zaprosić ich na swój ślub.
– Nie przyjadą. Są schorowani.
Co z tego? Nie znaczyło to, że nie mogłam porozmawiać z dziadkami. Nie widziałam ich kilkanaście lat. Gdyby nie zdjęcia, zapomniałabym, jak wyglądali. Poza tym sama chciałam przekonać się, że nie zamierzali utrzymywać ze mną kontaktu. A co jeśli próbowali? Może ojciec albo matka ich do tego zniechęcili. Przestałam im ufać w każdej kwestii. Zbyt wiele przede mną ukrywali.
– Nie zabronisz mi z nimi porozmawiać – powiedziałam zdenerwowana.
– Możesz do nich zadzwonić.
Jasne. Czemu nie powiedział mi tego wcześniej? Podejrzewałam, że dziadkowie nawet nie odebraliby telefonu, gdybym do nich zadzwoniła. Niby skąd mieliby wiedzieć, że to ja? Poza tym wydawało mi się, że ojcu o to chodziło. Nie dodzwoniłabym się do nich i upierałby się przy tym, że nie chcieli ze mną rozmawiać. Wygodnie. Nie odpuszczę. Będą musieli powiedzieć mi prosto w twarz, że nie chcieli mnie widzieć, bo zamierzałam ich odwiedzić.
– Doskonale wiesz, że ze względu na was odrzucą moje połączenia albo rozłączą się chwilę po tym, jak dowiedzą się, że to ja do nich dzwonię.
– Wyrzucą cię z domu.
Brałam taką opcję pod uwagę, ale to nie zmieniło mojego postanowienia. Pojadę, gdziekolwiek przebywali. Musieli ze mną porozmawiać. Wierzyłam, że babcia albo dziadek przekona drugie, chociaż do krótkiej rozmowy ze mną. Nie potrzebowałam nic więcej. Próbowałam zrozumieć zachowanie swoich rodziców, a tylko dziadkowie byli w stanie mi pomóc. Może dzięki nim dowiedziałabym się czegoś więcej o swojej siostrze.
– Dobrze. Powiedz mi, gdzie mieszkają, inaczej sama znajdę ich adres.
Byłam w stanie to zrobić. Znałam imiona i nazwisko swoich krewnych. Na pewno udałoby mi się dowiedzieć, gdzie mieszkali. Może będzie nieco trudniej, jeśli okaże się, że nie przebywali w stanach, ale na pewno nie, nierealne. Wolałabym jednak, żeby tata okazał trochę chęci, żeby ułatwić mi życie. Zasłużyłam na to. Nie mógł mnie chronić w nieskończoność. Nic dobrego mu z tego nie przyszło.
– I pojedziesz do Los Angeles? - Uniósł brew.
– Tak – odpowiedziałam bez zastanowienia.
Miałam nadzieję, że Alex nie będzie miał nic przeciwko mojemu wyjazdowi. Dobrze, gdyby mógł pojechać tam ze mną. Czułabym się nieco pewniej. Jednak zrozumiem, jeśli mi odmówi. Nie musiał mnie niańczyć. Czasami miałam wrażenie, że moje problemy go męczyły. Miałam nadzieję, że nie żałował związku ze mną. Po prostu musiałam załatwić sprawę z siostrą. Skoro była chociaż mała szansa, żeby ją znaleźć, musiałam spróbować.
– Zastanawiam się, jak udało nam się zatrzymać cię w miejscu.
Poważnie? Chyba nie było nad czym. Odkąd pamiętałam, rodzice wmawiali mi, że groziło mi niebezpieczeństwo. Nie mogłam wyjść sama z domu w obawie, że ktoś zrobi mi krzywdę. Przez ich panikę czasami sama zaczęłam obawiać się o swoje życie. Uwierzyłam, że ktoś na mnie czyhał. Właśnie dlatego postanowiłam zostawić wszystko za sobą i wyjechać do Auckland. Nie żałowałam tej decyzji.

CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomancePakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...