Dałam się namówić na rozmowę z matką. Musiałam, bo w wiadomościach próbowała przekonać mnie, że powie mi prawdę o porwaniu Carli. Postawiłam tylko jeden warunek. Tym razem to ona musiała się do mnie dostosować. Nie zamierzałam się ugiąć. Zwłaszcza że to mojej rodzicielce zależało na rozmowie. Nie byłam już jej grzeczną i posłuszną córeczką. Potrafiłam postawić na swoim.
– Musisz przyjechać do Auckland.
– Już możesz pojawić się w domu.
Nie obchodziło mnie to. W Nowym Jorku już od dawna nie było dla mnie miejsca. Niezależnie od zapewnień rodziców nigdy nie będę czuła się tam bezpiecznie. Cokolwiek było w moim rodzinnym domu, przestało mieć znaczenie. Matka mogła sprzedać posiadłość, a ja nie chciałam z tego ani grosza. Nie, gdy wiedziałam, że żeby ją kupić, narazili życie własnych córek. Sprzedali nas.
– Nie chcę. - Pokręciłam głową, chociaż tego nie widziała. – Tutaj jest mój dom. Poza tym nie będziesz miała problemu, skoro ojciec też tutaj jest.
Nie miałam zamiaru kolejny raz martwić Alexa. Miał wiele spraw na głowie i nie mógł zostawić swoich obowiązków tylko po to, żeby polecieć ze mną do matki. Wcale nie musiał tego robić. I ja też nie. Nie będę na każde zawołanie swojej rodzicielki. Zbyt wiele razy mnie zawiodła, żebym mogła uwierzyć, że była w stanie się zmienić. Poza tym miałam wrażenie, że wcale tego nie chciała. Podejrzewałam, że chodziło o coś innego, o czym w ogóle nie chciałam wiedzieć.
– Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
– To już nie mój problem.
– Corinne, nie utrudniaj mi tego.
Ja? Ona nic nie rozumiała. Zniszczyła mi życie. Chroniła mnie, chociaż wcale nie musiała. Upozorowała porwanie mojej siostry. A co jeśli nie było żadnych wspólników? Nikt nam nie zagrażał. Matka chciała współczucia w swoim gronie. Dzięki temu łatwiej było jej się piąć w górę. Zastanawiałam się, czy ojciec o wszystkim wiedział? Na pewno. Przecież jej pomagał. Uknuli wszystko razem.
– Zniszczyłaś mi życie, więc mam prawo stawiać warunki! – podniosłam głos.
Rozłączyłam się, nie dając jej dojść do słowa. Nie chciałam nic słuchać. Powiedziała wystarczająco dużo. Jeśli chciała coś dodać, musiała przyjechać. Podejrzewałam, że nie zależało jej na rozmowie ze mną aż tak bardzo. I dobrze. Unikniemy niepotrzebnej kłótni. Nie miałam ochoty na tłumaczenie nikomu, czemu moja matka pojawiła się w mieście. Nie chciałam utrzymywać z nią kontaktu.
Następnego dnia matka pojawiła się w Auckland. Nie byłam zaskoczona. Musiało jej bardzo zależeć na rozmowie, chociaż nie miałam żadnych wartościowych informacji, którymi mogłam się z nią podzielić. Wiedziała dużo więcej ode mnie nawet o toczącym się wobec niej postępowaniu. Miałam nadzieję, że ona i ojciec odpowiedzą za swoje czyny. Zasłużyli na karę.
– Czego chcesz?
– Co to za przywitanie? - Rozejrzała się po salonie.
W rogu stało kilka kartonów z rzeczami do nowego domu, które kurier dostarczył wczoraj. Nie zdążyłam ich nawet otworzyć i sprawdzić. Powoli zamawiałam meble, chociaż nie wiedziałam dokładnie, kiedy zaczniemy budowę domu. Jednak Alex wspomniał, że stanie się to jeszcze w tym miesiącu. Chciał zacząć najszybciej, jak się dało. Nie rozumiałam tego pośpiechu. Było mi dobrze tutaj. Przynajmniej na razie. W nowym domu ma pewno będzie lepiej.
– Wcale nie jestem zadowolona na twój widok i nie zamierzam udawać, że cieszę się z twojego przyjazdu.
– Corinne, jesteś niesprawiedliwa.

CZYTASZ
Nieznane zagrożenie.
RomansaPakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej p...