NOIR*
Podniosłem Olivię z kanapy. Nie musiałem wkładać w tę czynność żadnego wysiłku, gdyż blondynka była chuda i lekka, jakby nic nie jadła w obawie przed zwiększeniem się centymetrów w talii. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie powiedzieć jej, że powinna więcej jeść, ale to ja byłem hospitalizowany, a nie ona, więc zwyczajnie sobie darowałem.
- Dasz radę iść? - spytałem niepewnie, na co Swallow zgromiła mnie spojrzeniem czekoladowych tęczówek, jakbym co najmniej zasugerował jej, że była kaleką, za co posadzę ją na wózku inwalidzkim.
- Dam - burknęła, podtrzymując się mego ramienia.
- Jesteś tego pew... - zacząłem, jednak przerwałem, aby czasem nie dostać w głowę za zadawanie głupich pytań.
- Tak - ucięła stanowczo, wycierając grzbietem dłoni zakrwawioną twarz.
Gomez skrzywiła się nieznacznie, widząc na ręce kawałeczki zakrzepłej tkanki. Najwidoczniej zdawała sobie sprawę, że wyglądała koszmarnie, ponieważ rozejrzała się niepewnie po zatopionej w mroku dyżurce pielęgniarek i utkwiła z nadzieją oczęta w elektrycznym czajniku leżącym na "kuchennym" blacie. Następnie zerknęła na mnie i ponownie przeniosła wzrok na urządzenie, dając mi do zrozumienia, że lepiej dla wszystkich będzie, jeśli tam podejdę.
Dojście do czajnika nie należało jednak do najprostszych zadań ze względu na mikroskopijne wymiary pomieszczenia oraz stolik stojący centralnie na środku, ale jakoś udało nam się doczłapać. Jaskółeczka dopadła do sprzętu jak spragniony człowiek do oazy na pustyni i wylała na dłonie resztki wody, która zgromadziła się na dnie czajnika. Całą zawartość H2O wykorzystała do umycia sobie twarzy. Bez słowa podałem jej skrawek kołdry, która służyła mi fenomenalnie za pelerynę-niewidkę. Olivia, rozumiejąc aluzję, wytarła się, zostawiając na poszewce krwawe ślady.
- Jak wyglądam? - zapytała z bladym uśmiechem.
- Jakbyś właśnie uciekła chirurgowi - odparłem.
- Czyli wpuszczą mnie na oddział - zaśmiała się.
- W mojej asyście na pewno - dodałem - Zechcesz przyjąć ponownie moje ramię? - skłoniłem się przed Amerykanką - Chyba, że wolisz zostać pod kołdrą - mruknąłem.
- Wolę jednak być nad kołdrą - powiedziała, wyraźnie zaznaczając przyimek.
Wyjrzałem uważnie zza parawanu, aby przekonać się, czy szpital nie rozstawił straży po odkryciu mojej nieobecności, ale żadna studentka nie kręciła się po korytarzu z surowym wyrazem twarzy, stukając drewniakami jak celnik kamaszami.
- Czysto - szepnąłem do uwieszonej mojego ramienia Swallow.
Dziewczyna przylgnęła do mnie tak blisko, że jej blond kosmyki łaskotały mnie po policzku, a nozdrza zostały brutalnie zaatakowane kwaskowatym zapachem porzeczki. Odgarnąłem lekko jej włosy, nie chcąc stracić przypadkowo oka, po czym z gracją i klasą wyszedłem z dyżurki, ciągnąc za sobą panią życia i... Życia, bo tak się nieszczęśliwie złożyło, że Jaskółki już od jakiegoś czasu nie panowały nad śmiercią, zostawiając tę domenę samą sobie.
Ruszyliśmy korytarzem, starając się iść tak, aby wzbudzać jak najmniej podejrzeń. Chorzy nie zwracali na nas najmniejszej uwagi, pojękując i postękując żałośnie, na co Olivia zaciskała tylko usta, starając się nie zwariować i nie uciec ze szpitala z wrzaskiem. Jedyną osobą, która zobaczyła nasz spacer, była salowa, ta sama, która wcześniej się do mnie przeżegnała. Postanowiłem puścić jej oczko i wysłać buziaczka. Gdy nierealny całus do niej doleciał, ta padła zemdlona z poczucia satysfakcji.
CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...