Na skrzypce Zeusa (Multiwersja cz.8)

28 4 65
                                    

NOIR*

   Trzymając w policzkach resztki cennego powietrza i jak najmocniej młócąc kończynami, zbliżyłem się prędko do powierzchni i wynurzyłem spod wody głowę, łapczywie nabierając tlenu. Właściwie mogłem się spodziewać, że droga przez zaczarowane jezioro doprowadzi mnie do nowego zbiornika, to było całkiem logiczne, biorąc pod uwagę, że skoro raz do wody wszedłem, to potem musiałem z niej też wyjść. Szkoda tylko, że rzuciło mnie na środek jakiegoś oceanu, a nie na przykład do rzeki lub jeszcze lepiej, do kałuży.

   Rozejrzałem się wokół, chociaż i tak niewiele mi to dało. Nade mną widniało czarne niebo obficie wyszyte gwiazdami, zaś wokół mnie rozciągała się spokojna, gładka tafla ciemnej, lodowatej wody. Na jej powierzchni kłębiły się jęczące kształty, których na pierwszy rzut oka nie potrafiłem zidentyfikować, jednak po wydawanych przez nie dźwiękach z łatwością doszedłem do wniosku, że najpewniej owe kontury były ludźmi, zwierzętami albo drapieżnymi Leninsky, które cudem chyba uciekły z Selantri i teraz zachłysnęły się swoją wolnością, co odczuły dość boleśnie. Nijak nie mogłem jednak tego sprawdzić przez otaczający mnie mrok. Gwiazdy nie były w stanie oświetlić całego terenu, a migoczące w oddali błędne ogniki, które co i raz pojawiały się na morzu, sprawiały wrażenie tak ponure, że nawet gdybym stracił pełnię rozumu, to w życiu bym się do nich nie zbliżył.

   Zadrżałem. Nie podobało mi się to miejsce. Było zbyt czarne i zbyt ciche. Cokolwiek się w nim stało, musiało być czymś przerażającym, może nawet straszniejszym od losu, który spotkał kamienne rzeźby z umierającego wymiaru odwiedzonego przez posiadaczkę miraculum Jelenia. Jedno wiedziałem na pewno: nie ważne, co się tu wydarzyło i co sprowadziło ten mrok, ja musiałem znaleźć kolejne wyjście, które, jak miałem nadzieję, wreszcie pozwoliłoby mi wrócić do swojego świata. Niewiele myśląc, odepchnąłem wodę rękoma i zmuszając zmarznięte od lodowatej wody nogi, zacząłem płynąć przed siebie.

   Krajobraz nie zmienił się nawet o jotę, jednak w miarę upływu czasu i ostrożnym przepłynięciu wielu metrów oraz rozglądaniu się na boki za czymś, co mogłoby być ewentualnym portalem, zdążyłem się zorientować w istocie owych jęczących kształtów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Krajobraz nie zmienił się nawet o jotę, jednak w miarę upływu czasu i ostrożnym przepłynięciu wielu metrów oraz rozglądaniu się na boki za czymś, co mogłoby być ewentualnym portalem, zdążyłem się zorientować w istocie owych jęczących kształtów. 

   Tak jak podpowiadała mi intuicja, wszystkie cierpiące i wzdychające z boleścią stworzenia były ludźmi. Z daleka w żaden sposób nie przypominali jednak potomków Adama i Ewy. Każde z nich było mokre od wody, ich skóra przybrała niezdrowy kolor fioletu, a na rzęsach niektórych pojawiły się nawet drobne kryształki lodu. Bardziej przypominali zamarzniętych topielców niż istoty ludzkie i jakby na potwierdzenie tego, wzdychali cichutko, przytrzymując się desek i kawałków blachy, które miały ich uchronić przed rychłym zgonem. Mroczny Kosiarz jednak miał wobec nich inne plany, z czego zapewne zdawali sobie sprawę. 

   To była straszna śmierć... Gorsza od tego, co kiedyś przeżyłem i tego, co mogło zakończyć również mój żywot. Samo tonięcie było czymś okropnym: rozpaczliwa walka z wodą, niemożliwa próba wezwania pomocy i ciche opadanie na dno ze świadomością, że za niecałe sześćdziesiąt sekund bez dostępu do tlenu krtań skapituluje i rozkurczy się na tyle, aby życiodajna ciecz wlała się do płuc i odebrała to, co dla nas najcenniejsze. Pomyśleć, że gdyby nie Swallow i jej moc, spotkałoby mnie coś takiego i teraz użyźniałbym dno Renu ku uciesze tamtejszych rybek. Utonięcie było jednak niczym w obliczu nieszczęścia, które spotkało tych ludzi. Otoczeni przez bezkresny ocean i pozbawieni nadziei na wszelki ratunek. Mogli jedynie spokojnie czekać na śmierć od wychłodzenia, rozkoszując się widokiem migoczących na niebie gwiazd i cicho szumiących fal lub puścić się swojego oparcia, które jeszcze trzymało ich na tym świecie i przyspieszyć ten proces, zakańczając wszystko w pięć minut.

Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz