Sam nie wiedziałem, ile czasu minęło, odkąd udało mi się opuścić ciemną otchłań kanionu, który miał początkowo stać się okrytą wiecznym mrokiem trumną dla miraculum Nietoperza (stał się tym na pewno dla Peacock), a który ostatecznie pozostał tylko bladym, niezbyt przyjemnym wspomnieniem. Na pewno jednak wiele wody upłynęło w rzekach, ponieważ słońce, które początkowo chyliło się za horyzontem, najpierw udało się na spoczynek, aby następnie ponownie zagościć na nieboskłonie, oświetlając nieśmiałymi promieniami iskrzące bielą połacie śniegu.
Troszeczkę zmęczony kroczyłem przed siebie, szukając jakichkolwiek oznak cywilizacji. Naprawdę nie wymagałem wiele. Wystarczyła mi zwykła droga, nawet udeptana w śniegu, który momentami sięgał mi do pasa. Gdybym miał jakąś ścieżkę, z łatwością mógłbym dotrzeć do wioski lub większego miasta, a może nawet samej Wielkiej Brytanii, będącej zapewne chińską prowincją lub landem w Ameryce.
Najbardziej jednak cierpiałem na niedobór towarzystwa. Czysto teoretycznie mogłem dokonać przemiany zwrotnej i uwolnić z miraculum Hattiego, ale problem polegał na tym, że bez osłony magicznego kostiumu byłoby mi piekielnie zimno i pewnie zamarzłbym, zmieniając kolor skóry z żółtego na niebieski. Poza tym Hatti wydawał się być dość wrednym i sarkastycznym kwami, a ja nie miałem ochoty na użeranie się ze złośliwymi bytami i poszukiwania wybitnych ciętych ripost, które przyszłe pokolenia mogłyby wziąć za inspirujące cytaty.
Na spotkanie żywego człowieka z krwi i kości musiałem jednak trochę poczekać. Dopiero gdy śniegu było już mniej i łatwiej było mi się poruszać, wiatr zelżał, a padające z nieba płatki nie kąsały tak zajadle po twarzy, na mojej drodze stanęła czarna plama. Dosłownie - drobna sylwetka wyróżniała się na tle zimowego krajobrazu ciemną chustą zakrywającą jej włosy, czarnym kombinezonem i alladynkami tego samego koloru. Dla kontrastu na czubku turbanu powiewały jej jaskrawo żółte pióra, zaś cienka tkanina zawieszona na biodrach złowieszczo łopotała na wietrze. Postać szła powolnym krokiem, osłaniając się przed silnymi podmuchami wichru miedzianą tarczą, jakie pojawiały się na ekranie tureckich telenoweli mojej sąsiadki. Delikatnie zmrużyłem oczy, aby upewnić się, czy to tajemnicze widzenie na pewno było prawdą czy tylko okrutną fatamorganą mojego mózgu. Chociaż czy mój mózg byłby na tyle szalony, aby wymyślić sobie czarne, arabskie indywiduum pośród zimowej zamieci?
W pewnym momencie dziwna osobistość zatrzymała się w odległości kilkunastu kroków ode mnie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, oceniając, czy oboje istnieliśmy i czy stanowiliśmy dla siebie zagrożenie. Najwyraźniej ja nie byłem szczególnie groźny, ponieważ w geście pokoju czarno-żółta wojowniczka rzuciła przed siebie miedzianą tarczę, obok której wylądował jatagan. Dopiero wtedy zauważyłem, że dolną część jej twarzy zakrywała żółta chustka. Zerknąłem na nią pytająco.
- Nǐ yào qù nǎlǐ, liúlàng zhě? - zapytała donośnym głosem, na co ja tylko zamrugałem niezrozumiale oczami.
- Eee... To chyba dobrze, że niczego nie obcinali, nie? - odkrzyknąłem, drapiąc się po głowie. Zielonego pojęcia nie miałem, kim była ta dziewczyna i czego właściwie ode mnie chciała, ale coś czułem, że to spotkanie mogło zaowocować ciekawą znajomością.
- Shénme? - dziewczyna z zaskoczeniem uniosła brwi.
- Nie, Hatteria - uśmiechnąłem się słodko, wyciągając przed siebie rękę, na którą wojowniczka spojrzała sceptycznie. Spoglądając na jej minę, nie mogłem powstrzymać się od parsknięcia śmiechem - Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię - powiedziałem rozbawiony i niewiele myśląc, doskoczyłem do dziewczyny, biorąc ją w ramiona i unosząc nad ziemię.
Nieznajoma wydała z siebie zduszony jęk, kompletnie nie spodziewając się po mnie takiego gestu. Ja za to, niewiele robiąc sobie z jej zakłopotania, zakręciłem się wraz z nią dookoła własnej osi, tuląc ją mocno. Miałem nadzieję, że dzięki temu zrozumie, że mogła mnie zaliczyć do grona swoich przyjaciół.
CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...