NOIR*
Był już późny wieczór, gdy udało mi się znaleźć GaMę. Z początku jej nie poznałem, dziewczyna miała na sobie długą, białą suknię wleczącą się po ziemi i błękitny, kolczasty pas odbijający wokół bladą poświatę. Czarne włosy standardowo były związane w koka, a twarz białą jak ściana zasłaniała jej niebieska maska z podobnego do pasa materiału. Gabrielle siedząca na dachu i wpatrująca się w gotycką sylwetkę Notre Dame prezentowała się jak główny bohater melancholijnego teledysku do smutnej piosenki. Do pełni załamania brakowało jedynie deszczu.
Najciszej jak się dało, podkradłem się do GaMy i zająłem miejsce obok niej, również wlepiając wzrok w budynek kościoła. Przez kilkanaście minut w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy, ale wiedziałem, że słowa nie były w tym przypadku potrzebne. Gdyby Marie chciała rozmawiać, odezwałaby się pierwsza, z takiego przekonania przynajmniej wychodziłem, ale żeby jednak nie być po prostu siedzącą bez sensu kukłą marnującą tlen, położyłem jej dłoń na ręce i delikatnie pogłaskałem.
- Przepraszam... - szepnąłem cicho.
To ona powinna zacząć rozmowę, a nie ja. Czułem jednak, że nie wyciągnęłaby do mnie samodzielnie ręki, nawet gdyby bardzo potrzebowała pomocy.
- Przepraszam, że nie było mnie wtedy przy tobie - dodałem równie cicho, po czym delikatnie objąłem ją ramieniem - Jestem beznadziejnym bratem. Ty nie odstępowałaś mnie na krok po tym jak... - szepnąłem, przełykając gulę w gardle - Powinienem zrobić to samo, powinienem być przy tobie i cię wspierać, a zamiast tego szlajałem się po świecie, goniąc za Mistrzem Fu. Oj, GaMiś, gdybym tylko mógł cofnąć czas... Wiedz, że zrobiłbym wszystko, aby nigdy do tego nie doszło. Nie chcę, abyś cierpiała.
- Czekałam na ciebie, wiesz? - mruknęła pustym głosem, obserwując zapalające się powoli uliczne latarnie.
- Wiem... I wiem, że to co teraz powiem, zabrzmi jak głupia wymówka, ale... Ojciec zostawił mnie na lodowym pustkowiu pośrodku Taboretu bez dokumentów i telefonu. Nie miałem jak się z tobą skontaktować. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam, siostrzyczko. Nigdy nie chciałem cię zawieść, a mam wrażenie, że zawodzę cię od dłuższego czasu. Wybacz mi, kochana.
- Tak naprawdę to nie twoja wina... - szepnęła w końcu GaMa - Wszystko dzieje się zawsze z powodu naszego ojca. To on za każdym razem doprowadza do katastrofy. To wszystko przez niego. To przez niego ona nie żyje... - głos GaMy złamał się jeszcze bardziej, a w dwukolorowych oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
Mocniej objąłem Marie ramieniem i lekko pogłaskałem ją po dłoni. Jakby nie patrzeć, miała rację. Nasz wspólny ojciec nie był najlepszym człowiekiem, chociaż mimo wszystko nie należało go aż tak demonizować.
- Od momentu, gdy nas zostawił mama zaczęła gorzej się czuć. Straciła radość życia, dużo płakała, ale nigdy nie dawała poznać po sobie, jak bardzo ją zranił. NoIr, on nas zostawił po prawie 16 latach, rozumiesz?! Przyszedł i oświadczył, że to koniec, że znalazł sobie kogoś innego, że ma nowe dziecko! Córkę lepszą ode mnie, która przyniesie mu powód do dumy! Na nic się zdały błagania i prośby matki! Spakował walizki i odszedł!
Milczałem, dalej przytulając GaMę. Jak ja dobrze znałem to uczucie... Sam pamiętałem, jak po 7 latach małżeństwa ojciec stanął w drzwiach i oświadczył dokładnie to samo. Każde jego słowo brzmiało jak sztylet godzący prosto w serce. To koniec, mam nową rodzinę, urodziło mi się dziecko - córka lepsza od ciebie, która pewnego dnia przyniesie mi chwałę. Już cię nie potrzebuję, wolę ją, radźcie sobie sami... A potem spakował swoje rzeczy, przeszedł przez ulicę i zniknął wewnątrz pociągu, aby zamieszkać w Reims razem z kimś, kto był bardziej odpowiedni od nas. Pamiętałem początkowe łzy matki, a potem jej złość, krzyki, rzucanie przedmiotami i to, jak tuliła mnie do snu, mówiąc "w przeciwieństwie do niego nigdy cię nie zostawię". Fizycznie słowa dotrzymała, nigdy mnie nie porzuciła, ale duchowo i psychicznie musiałem radzić sobie sam pozbawiony matczynego ciepła i ojcowskiej troski. Nie ważyłem się jednak uronić ani słówka. Doskonale wiedziałem, co by mi odpowiedziała.
CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...