Zdradzieckie rabunki kwiaciarni

33 7 1
                                    

NOIR*

   Szybko opuściłem skromny "apartament" zajmowany przez rozwścieczoną moimi komentarzami Jaskółkę i prędko odszedłem kilka kroków dalej tak, aby nie była w stanie wyczuć mojej obecności przez drzwi. 

   Gdy tylko oddaliłem się na bezpieczną odległość, dosłownie znikąd objawił się Hatti, moje ukochane kwami potrafiące znaleźć rozwiązanie każdego problemu, nawet takiego, który jeszcze nie istniał. Stworzonko było tak niezawodne w swoim fachu, że dziesięć lat wcześniej z jego usług korzystał Balcerowicz przy tworzeniu swego słynnego planu, który na wieki zapisał go na kartach historii. Tak przynajmniej twierdził sam Hatti w trakcie jednego z dłużących się w Chinach wieczorów. 

- Gratuluję, leszczu - parsknęło kwami, odwracając rogaty łebek w stronę pokoju wściekłej Jaskółeczki - Po prostu gratuluję! Masz moje uznanie! Dwukrotnie w ciągu jednego dnia stracić kogoś, kto byłyby w stanie ci pomóc dotrzeć do Londynu! Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny!

- Ciszej, bo ludzie cię usłyszą - mruknąłem, wywracając oczami z wyrazów uszanowania małego potworka. 

- I dobrze! Niech słyszą! Niech cały świat dowie się, że NoIr de la Ress jest kompletnym idiotą i imbecylem predysponującym do Nagrody Darwina! Powinieneś dostać jakieś wyróżnienie za swoją głupotę!

- Zamknij się wreszcie! - krzyknąłem, opierając dłonie o parapet - Zamknij się i daj mi pomyśleć...

- Myślenie, NoIr, nie jest twoją mocną stroną, jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś... -  kwami uśmiechnęło się tajemniczo, jakby przypominając sobie stare, dobre czasy, gdy wraz ze swymi dawnymi władcami polowało na kiwi z pomocą dzid - Co właściwie planujesz? 

- Muszę odnaleźć Blaise'a, obojętnie, czy żywego, czy martwego... - odparłem, unosząc głowę i zerkając, niczym w mrocznym filmie w szybę, ukazującą jedną z zapyziałych, kolońskich uliczek - Po prostu muszę go znaleźć i sprawdzić, jak się czuje. Cała ta sytuacja to moja wina... - szepnąłem zdruzgotany. Gdy o tym myślałem, nie czułem się aż tak źle, ale wypowiedzenie tych słów na głos było czymś strasznym. Było uświadomieniem sobie, iż miałem do czynienia z rzeczywistym wydarzeniem, które w dodatku sam wywołałem. 

- Podejrzewam, że powinniśmy zacząć od cmentarzy - zaproponował Hatti - Swallow mówiła, że urwało mu nogę, czyż nie? Jeśli tak w rzeczywistości było, to nie mógł tego przeżyć. 

- Miał miraculum, więc istnieją minimalne szanse, że jednak żyje, dlatego zaczniemy od szpitali. 

- Minimalne? Ja bym powiedział, że zerowe! - machnęło łapkami łuskowate stworzonko - Ty jesteś zdrowy, bo głupi ma zawsze szczęście i Swallow cię wyratowała, ale Blaise posiada jednak więcej intelektu od ciebie, więc szczęścia ma proporcjonalnie mniej!

- Skończyłeś? - westchnąłem zmęczony, zerkając na kwami, które, po moim dość wrednym pytaniu, nastroszyło się oburzone mą bezczelnością i prychnęło - Musimy zlokalizować szpitale, do których mógł trafić Blaise. To nie może być trudne... W końcu... Ile ośrodków zdrowia może znajdować się w Belgradzie? 

   Zamiast odpowiedzi, zostałem obdarzony przez Hattiego niedowierzającym spojrzeniem, które mogło mówić "waść raczysz żartować?" lub też "to tutaj w ogóle słyszeli o czymś takim jak zdrowie publiczne?" 

- Tak przy okazji... Gdzie jest Llata? - zapytałem małego towarzysza, zdając sobie sprawę, że wokół panowało mniej rozgardiaszu niż zazwyczaj. 

- Nie wiem - Hatti rozłożył bezradnie łapki - Mam jednak zgoła istotniejsze pytanie.

- Wal śmiało.

Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz