NOIR*
Olivia siedziała przy dużej, rozłożystej mapie zakupionej godzinę wcześniej na Gdańsku Głównym w małej budce z kolorowymi gazetami, kalendarzami w pieski i kotki oraz zdrapkami, w których sukcesem było wygranie 2 zł i w skupieniu wodziła palcem po powierzchni Europy. Stała w takiej samej pozycji prawie pół godziny, marszcząc brwi na wzór starożytnych filozofów tak profesjonalnie, że mogłaby się mierzyć z całą Akademią Platona na spojrzenia. Oprócz niej w pomieszczeniu nie było nikogo. Amerykanka postawiła sprawę jasno: nikt nie miał prawa przeszkadzać jej w wyznaczaniu najkrótszej i najszybszej trasy do Londynu. Kobieta była zdania, że skoro nawet Ryksa, którą uważała za minimalnie rozgarniętą osobę, wywinęła taki numer z kupnem biletów do Gdańska, a nie do Antwerpii lub Hagi, to nikomu innemu nie można ufać już w kwestii zapewnienia transportu. Z tego powodu zamknęła się na klucz w swym apartamencie i od wielu minut maltretowała mapę, nie wpuszczając do siebie nikogo, nawet pani, która chciała jej wymienić pościel na nową.
W tym samym czasie Ryksa siedziała w innej izbie zaczytana w lekturze "Patty Hearst", teoretycznie pilnując śpiącego w łóżku Blaise'a, a praktycznie zerkając na niego od czasu do czasu dla upewnienia się, że Amerykanin nie spadł czasem na podłogę lub nie obudził się i nie uciekł z izby, strasząc niczemu winnych mieszkańców hotelu, w którym się zakwaterowaliśmy. Spięta dziewczyna łowiła każdy, najmniejszy dźwięk z korytarza. Po tym, jak okazało się, że zamiast wysiąść w Hadze, jak planowaliśmy, wylądowaliśmy w Gdańsku, Olivia okropnie nawrzeszczała na biedną Niemkę, wyzywając ją od stupidów i silliów, która w ogóle nie znała się na geografii i powinna wrócić do szkoły podstawowej, aby nadrobić braki w edukacji. Od tamtej pory rudowłosa była przekonana, że jej godziny w naszej drużynie były policzone i tylko czekała, aż rozwścieczona Gomez odwiedzi ją, każe spakować walizki i wracać na studia.
Równocześnie na Dworcu, z którego wysiedliśmy (w 75% przypadków, ponieważ ja akurat zostałem brutalnie wypchnięty z pociągu przez... kogoś obawiającego się, że wybiorę się na zwiedzanie Wybrzeża bez biletu) pogotowie ratunkowe pakowało do swojej biało-czerwonej bryki siwowłosą staruszkę z pieskiem. Piesek według wszelkich protokołów nie był liczony jako pasażer, ale w rzeczywistości lekarz był zapalonym psiarzem i głaskał potem sierściucha przez całą drogę do szpitala, zapominając, że więcej uwagi powinien poświęcić swojej symulującej pacjentce, zamiast zwierzakowi. Nikt oczywiście nie mógł wiedzieć, że babcia po dostaniu przeze mnie zawału, została wyposażona przez Swallow w Znak Jaskółki, zyskując tym samym nieśmiertelność, potęgę i nieograniczony limit energii, pozwalający jej na patrolowanie osiedla z okien swojego mieszkania, co powinno ją automatycznie wykluczyć z listy klientów tutejszej służby zdrowia.
Spojrzałem uważnie na kwami lewitujące przed moją twarzą. Wszystkie miały poważne miny, łapki założone na miniaturowe klatki piersiowe i szeroko otwarte oczy, czekając na moją reakcję. Póki co, najbardziej istotnymi informacjami były te przekazane przez Plagga, fakty powierzone mi przez Hattiego też o czymś świadczyły, ale nie były jakoś interesujące, natomiast wiadomości zebrane przez Açuu były kompletnie nieprzydatne i w ogóle nie wiedziałem, do czego miały mi się przydać.
- Czemu właściwie mi o tym mówisz? - spytałem, patrząc w rubinowe ślepka czarnego zwierzaczka, którego mieszkańcy Tasmanii wielbili niczym boga.
Diabełek nie odpowiedział. Zamiast tego wzruszył ramionkami i zerknął obojętnie na swoich towarzyszy, oczekując, że oni udzielą wyjaśnień za niego. Gdy się tego nie doczekał, westchnął wyraźnie zirytowany.
- To było śmieszne - odparł, jakby zawały u starszego pokolenia były czymś zabawnym.
- Mogło coś jej się stać... - zauważył Hatti z niesmakiem.
CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...