NOIR*
Królowa Wiktoria była bez wątpienia kobietą o wielu twarzach, co zdążyłem już odkryć niecałą godzinę temu, przypominając sobie jej kamienne oblicze wyrzeźbione na Placu Niebiańskiego Spokoju i słuchając jednocześnie nasiąkniętych poczuciem dumy opowieści Menendeza o tym, jak jego znana ciotunia bawiła się w głównego bossa narkotykowego, a potem gapiąc się na jej wizerunek na Victoria's Memorial, gdzie pomyliłem ją z kapucynką utopioną w budyniu. Takim waniliowym. Swoją drogą, zjadłbym budyń, dawno już żadnego nie robiłem. Tak czy siak, prawdopodobnie gdyby nie podpis pełen zawijasów, pętelek i innych królewskich bajerów, które utrudniały zwykłym obywatelom odczytanie tekstu (chyba, że ktoś był lekarzem, to zadanie miał już ułatwione), w życiu bym nie podejrzewał, że pani w czerwonej sukni przepasanej granatową szarfą i ze zgrabną koroną na ciemnych włosach, faktycznie była Wiktorią strzegącą wrót skarbca. Wszystko jednak się zgadzało. Byłem na czwartym piętrze i znajdował się tu także gigantyczny obraz jej przedmendowskiej wysokości. W dodatku mapa Gabriela zdawała się też to potwierdzać. No, o ile rysunek przepołowionego patyczaka w rogatej czapce na głowie faktycznie miał być karykaturalnym przedstawieniem Wiktorii.
- Jesteśmy na miejscu - powiedziałem uroczyście, przypatrując się z namaszczeniem obrazowi.
To była jedna z tych wiekopomnych chwil. Co prawda, jadąc do Londynu, nigdy nie przypuszczałbym, że na zlecenie jakiegoś projektanta mody i jego szalonej rodzinki będę dokonywał skoku na królewski skarbiec, ale jeśli odnalezienie zaginionego miraculum Pszczoły miało mi umożliwić audiencję u stóp Mistrza Fu, to musiałem się jakoś wysilić, zwłaszcza, że zaszedłem już tak daleko. Wystarczyło praktycznie ściągnąć obraz i otworzyć drzwi, a następnie wziąć to, co kiedyś należało do Lady Bee i oddalić się z tym, zanim ktokolwiek zauważyłby brak grzebyka wśród stosu biżuterii.
- Możemy wreszcie wejść? - zapytał ze znudzeniem Hatti, lewitując nad moim prawym ramieniem.
- Właśnie - zawtórował mu Plagg, unosząc się z kolei nad mym lewym ramieniem i tym samym zastępując Açuu w roli diabła, co zresztą bardzo dobrze mu wychodziło - Chciałbym już tam wejść i zobaczyć, czy faktycznie można tam spać na pieniądzach - miauknął, zacierając czarne łapki.
- Ja bym chciał mieć to już za sobą - westchnął Hatti, spuszczając ze zrezygnowaniem miniaturowe rączki - Mam bardzo złe przeczucia.
- Dlaczego? - spytałem pobłażliwie - Obawiasz się, że ktoś nas złapie i zamknie w tym strasznym Tour de Londres? - parsknąłem śmiechem.
- Nie, bardziej się obawiam, że faktycznie będziemy musieli cię z niego wyciągać.
- Nas, Hatti. Jak mnie złapią, to razem z tobą - zaznaczyłem, rozszerzając ręce na maksymalną rozpiętość, po czym najdelikatniej jak tylko mogłem, ściągnąłem obraz ze ściany i ułożyłem go obok siebie.
Naprzeciwko mnie ukazały się szare, pancerne drzwi z wielkim kołowrotem pośrodku skrzydła, którym (między innymi) można było odblokować wejście do skarbca, a następnie wynająć łódź i wypłynąć nią na dalekie morza, nucąc pod nosem szanty i ciesząc się z fantastycznie sprawnego steru. Posłuchałoby się tak "Pique la baleine" mknąc pośród fal... Niestety, nie była to jedyna forma zabezpieczenia przed niechcianymi gośćmi. Kolejnym, znacznie gorszym elementem klucza była mała tarczka z numerami od 0 do 9 oraz dziwnymi symbolami pokroju gwiazdek i hasztagów, służąca najpewniej do podania kodu, którym mogło być praktycznie wszystko jak rok utworzenia Wielkiej Brytanii czy data protestów bostońskiej herbatki. Jakoś nie podejrzewałem, aby angielski monarcha był na tyle przewidywalny, aby jako klucz ustawić sobie rok urodzenia następcy tronu czy ulubionego wnuka. W dodatku sam sejf zapewne był także ognio- i dymoodporny, co też blokowało mi wiele opcji otwarcia tych przeklętych drzwi.

CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...