Każdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła.
Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...
Założyłem na kostkę białą bransoletkę z pięcioma czarnymi breloczkami w kształcie pingwinków i wyprostowałem się, uwalniając tym samym z biżuterii szarą kulę jasnego światła, która otoczyła mnie kilkukrotnie okręgiem, aż wreszcie zmaterializowała się przed mą twarzą, przybierając postać 10-centymetrowego bezlotka z pomarańczowym podgardlem.
- Witamy na pokładzie, Pierre - powiedziałem z uśmiechem, na co mała istotka skłoniła się z gracją.
- Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko - oświadczyło kwami oficjalnym tonem - Nawet nie wiesz, jaką wdzięczność wobec ciebie odczuwam. Służba dla mojego poprzedniego właściciela nie była zbyt przyjemnym doświadczeniem...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ostatnią osobą przede mną, która korzystała z zaczarowanej bransoletki, był Ole Villunsen - młody, na oko około szesnastoletni Duńczyk, z którym poznałem się dość nietypowo. Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w okolicach Wielkiego Bełtu między Fionią, a Zelandią w czasie sztormu spowodowanego przez Søpapegøje.
Adela, bo tak kazał się tytułować chłopak pod pingwinią maską, została zepchnięta przez swojego arcywroga z klifu i z impetem władowała się na moją łódź pożyczoną z gdańskiego nadbrzeża od polskiego rybaka, który machał mi na pożegnanie dość oryginalnie, bo pięścią. Młoda bohaterka przebiła się przez wypożyczoną łódkę, przełamała ją na pół, pozbawiając mnie transportu, a siebie możliwości przeżycia, bo jak się chwilę później okazało, nastolatka nie umiała pływać, więc zbyt długie pluskanie się wśród fal Morza Bałtyckiego równało się dla niej z definitywnym i przykrym końcem. Na szczęście, ja posiadłem tę niesamowitą zdolność, której zabrakło, notabene Pingwinowi - ptakowi rzekomo świetnie poruszającemu się pod powierzchnią wody, więc wykazując się bezinteresownością i dobrym sercem, wyratowałem heroskę z topieli i odstawiłem na jedną z okolicznych plaż.
Na piaszczystym wybrzeżu jednej z duńskich wysp przeżyłem kilka wstrząsów:
- po pierwsze, morze rzucało nami jak kaktusowym pontonem, który odpłynął znużonemu słońcem i wakacyjnymi zabawami plażowiczowi, wyrzucając nas dość brutalnie na mokry piach ostry od połamanych muszelek.
- po drugie, Adela, która była dość ładną dziewczynką w lateksowym stroju przyozdobionym czarnymi piórkami, bursztynami i muszlami, okazała się nie być nastolatką, a nastolatkiem. Szczerze mnie to zdumiało. Co prawda, wiedziałem, że miracula potrafiły zmieniać swoim użytkownikom barwę, strukturę i długość włosów, kolor tęczówek, wzrost, odcień skóry, budowę ciała, a także brzmienie głosu, ale nie płeć. Z tym się jeszcze nie spotkałem i byłem wielce ciekaw, jakim cudem Ole to osiągnął.
- po trzecie, okazało się, że ponownie miałem do czynienia z barierą językową, tym razem do walki o zrozumienie musiałem stanąć przeciwko det dasnke sprog, którego nie znałem i nigdy bym pewnie nie dowiedział się o jego istnieniu, gdyby nie to, że Søpapegøje zamarzyło się odegranie słynnej sceny śmierci Mufasy z "Króla lwa".