Legenda o błędach kardynalnych

31 5 14
                                    

  NOIR*

   Siedziałem spokojnie na łóżku, wpatrując się w biblioteczkę wypełnioną starymi bibelotami cieszącymi oko białymi okładkami opisanymi złotymi literami, które dumnie prężyły swe grzbiety za szybami regału. Zastanawiało mnie, ile czasu zajęło tej rodzinie zebranie tych wszystkich książek, które umieszczono w pokoju tylko po to, aby zachwycić potencjalnych gości rozmachem, bogactwem i oczytaniem gospodarzy. 

- Wtedy zrzuciłem ten wazon - pochwalił się Plagg, przykładając łapkę do miniaturowej, czarnej piersi.

- Tylko wazon? - zaśmiał się złośliwie Açuu - Ja potłukłem porcelanowe talerze w kuchni. Żebyś widział minę Amélie! Zrobiła się czerwona na twarzy jak angielski mundur!

   Plagg nadął policzki wyraźnie niezadowolony z przegranej, ale po chwili uśmiechnął się wrednie i wyciągnął przed siebie łapkę.

- Zakład, że nie uda ci się wykurzyć Agresta z gabinetu? - zapytało prowokacyjnie kocie kwami.

- Przecież z niego wychodzi - żachnął się diabełek.

- Owszem, ale tylko za potrzebą. Mi zaś chodzi o to, aby wyszedł z zupełnie innego powodu. No, chyba, że tchórzysz?

- Akurat - prychnął Açuu - Wykurzę go stamtąd w...

- Shhh! - syknąłem, przykładając palec do ust, uciszając tym samym kwami, które obdarzyły mnie nieprzychylnym spojrzeniem i wspólnie zerknęły w stronę drzwi, słysząc toczącą się za nimi rozmowę. Oba czarne stworzenia uśmiechnęły się złośliwie i podleciały do drewnianego skrzydła, aby przyłożyć swoje wielkie uszy i dosłyszeć znacznie więcej ode mnie. 

- Na co ci w tym kubku dwie słomki? - usłyszałem pełen pretensji głos jednej z bliźniaczek, najpewniej Amélie, skoro to jej mężem był Anaclet oferujący się do codziennego parzenia mi herbaty. 

   Naprawdę nie rozumiałem tej zazdrości i złości kierowanej w moją stronę. Przecież ja im nie kazałem się zapraszać i zamykać w jednym z gościnnych pokoi. To był ich pomysł i zgadywałem, że nawet jeśli inicjatorką całego przedsięwzięcia nie była Amélie, a Emilie, to jej siostra i tak z radością zgodziła się na cały plan i postanowiła się do niego dostosować. Skoro tak, to co się nagle zmieniło i dlaczego to ona, a nie Anaclet, pałała tą zazdrością, od której biła lekka, zielonkawa poświata? To nie miało najmniejszego sensu. Posiadała przecież pełną rodzinę, miała swojego męża i syna. O co ona nadal się martwiła i dlaczego uważała mnie za potencjalny problem zagrażający jej małżeństwu, a nie życiu jej szwagra?

- Pijąc herbatę przez słomkę, mniej się barwi zęby  - odparł roześmiany głos Anacleta, maskując pod śmiechem zakłopotanie - A dwie słomki są dla nas. 

- Dlatego więc stoisz z tą tacą pod jego pokojem?

- Stoję tutaj, aby zanieść tacę naszego gościowi. Potem miałem do ciebie dołączyć - wyjaśnił mężczyzna uroczym tonem, od którego niejednej pani mogły zmięknąć kolana - Nie musisz robić mi tu scen zazdrości, chociaż przyznaję, że to słodkie, jak się o mnie martwisz.  

- Masz kwadrans - mruknęła nadal nabzdyczona, ale też i lekko udobruchana Amélie. 

   Po chwili na korytarzu rozległ się rytmiczny dźwięk obcasów znaczący mniej więcej tyle, że kobieta oddaliła się w stronę własnego pokoju, gdzie miała przez piętnaście minut oczekiwać na swego lubego z kubkiem aromatycznie parującej herbaty. 

- Miałem nadzieję, że da mu z liścia - szepnął wyraźnie zasmucony Açuu.

- Ja mam za to nadzieję, że przyniesie nam coś smacznego - zamruczał Plagg, oblizując łakomie pyszczek.

Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz