Sekret pawich piór

37 5 5
                                    

   Gabriel długo siedział w ciszy, wpatrując się w komórkę, której ekran dawno zgasł. Za oknem zdążył już zapaść zmierzch, gdy do mężczyzny wreszcie dotarło, czego dotyczyła przeprowadzona rozmowa. Agreste bezsilnie ściągnął z nosa okulary, położył je na biurku i rozmasował palcami skronie.

   Nigdy nie sądził, że to, czego się dopuścił cztery temu, teraz wróci do niego być może ze zdwojoną siłą. Bardzo żałował swojego czynu, który czasem nękał go jeszcze w koszmarach. Mimo iż jego rola w całym przedsięwzięciu nie była duża i tak ciężko było mu żyć blisko miejsca, które przypominało mu o całej tragedii wyłączonym z ruchu tunelem Alma, który zrozpaczeni ludzie przystroili kwiatami, wieńcami, zdjęciami i wyrazami żalu, których nie byli w stanie wypowiedzieć na głos. Cały świat płakał nad tą jedną straconą duszą, a ciemność, która zwróciła się do Gabriela, odetchnęła z ulgą, bardzo hojnie dziękując mu za splamienie dłoni niewinną krwią. 

   To jednak było dawno. Od tamtego sierpnia zdołał sobie ułożyć życie, dzięki łaskawości swoich mecenasów. Zdobył sławę jako niedoceniany projektant tragicznie zmarłej księżnej Diany, która w czasie swoich wizyt w Paryżu zachwyciła się kunsztem 26-letniego projektanta, zdążył zakochać się w niezwykle urodziwej i majętnej Emilie Graham de Vanily, aż wreszcie razem z nią zamieszkał w Londynie, wziął ślub i doczekał się syna. Wszystko w ciągu tych czterech lat, które teraz mógł bezpowrotnie stracić z powodu jednego telefonu.

   Po wielu długich minutach Gabriel zdecydował się wstać i tworząc w głowie plan, podszedł do przeszklonej gabloty wypełnionej przyszpilonymi motylami. Mężczyzna delikatnie ściągnął ze ściany gablotkę, odłożył ją na podłogę i wyciągnął z kieszeni garnituru wymięty skrawek papieru, na którym dawno temu zapisał kod do sejfu. Nie przypuszczał, że będzie go jeszcze potrzebował, ale jak się okazało, dobrze zrobił, nie wyrzucając go do śmieci, mimo iż wielokrotnie zdarzało się, że jakaś roztrzepana pokojówka pakowała karteczkę skrytą we wnętrzu kieszeni do pralki, przez co cyfry były już ledwo widoczne.

   Agreste rzucił okiem na skrawek papieru, wymruczał pod nosem kod i wpisał go ręcznie, otwierając tym samym sejf. Wewnątrz tajnej skrytki, o której wiedział tylko on, znajdowało się srebrne, proste pudełeczko skrywające w sobie preludium koszmaru. Koszmaru, który miał się zakończyć cztery lata wcześniej, a który teraz wrócił, radośnie merdając ogonkiem na myśl o zabawie z Gabrielem.

 Koszmaru, który miał się zakończyć cztery lata wcześniej, a który teraz wrócił, radośnie merdając ogonkiem na myśl o zabawie z Gabrielem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

NOIR*

- Idziesz już?! - zawołał stojący za drzwiami Anaclet. Byłem wręcz pewien, że mężczyzna opierał się plecami o drzwi, wyczekując chwili, aż pozwolę mu wejść. Było jednak zbyt wcześnie, abym mógł kogokolwiek przerażać szopą na głowie, zamiast fryzury i zarostem nadającym mi wczesnym rankiem aparycji menela, jakimi mama straszyła mnie podczas burzowych wieczorów, dlatego też d'Este musiał jakoś przeżyć poranek bez patrzenia mi głęboko w oczy.

- Zaraz przyjdę, nie czekaj na mnie! - odkrzyknąłem, zapinając ostatnie guziki koszuli, tym razem pastelowo pomarańczowej, która miała dać mi po kryjomu moc transformacji moich wrogów w mandarynki. Bez żadnej przesady musiałem przyznać, że to byłaby świetna sztuczka. Żaden złol nie spodziewałby się przemienienia w ten smaczny owoc szczególnie zagrożony w okresie świątecznym. 

Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz