NOIR*
Z największym wysiłkiem, na jaki tylko było mnie stać, prześlizgnąłem się przez wąską szparę, w którą zamienił się portal stworzony przez Doe. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego było możliwe. Zawsze podejrzewałem, że jeśli przechodziło się przez wszelkiego rodzaju dziury w czasoprzestrzeni, to niezależnie od lokalizacji będą one przybierać postać świetlistego okręgu ułatwiającego wyjście, coś jak drzwi ewakuacyjne, które nie sprawiały problemu przy ucieczce. Tymczasem nie dość, że musiałem maksymalnie wciągać brzuch i próbować się skurczyć, to jeszcze wyszedłem z drzewa. Widocznie moja wiedza na temat portali była ograniczona i mądre książki spisane za pomocą kropek i kresek, które w dzieciństwie namiętnie wciskał mi tatuś, okazały się być przestarzałe i pomijały istnienie miraculum Jelenia specjalizującego się w podróżach za pomocą chakramów. No cóż, teraz przynajmniej będę wiedział, że powinienem spodziewać się wszystkiego przy przechodzeniu przez portale. Nawet tego, że mogę nie wyjść w jednym kawałku.
Drzewem, które postanowiło mnie wypluć w całkowicie w nowym świecie, była rozłożysta, pochylona w zadumie nad taflą wody wierzba, mocząca delikatnie złotawe witki w jeziorze. Na pierwszy rzut oka wyglądała na bardzo starą i byłem pewien, że gdyby takie drzewko stanęło na mojej drodze jeszcze dekadę temu, to pewnie przysiadłbym pod jego koroną, aby w spokoju pisać wiersze. Parsknąłem w duchu, potrząsając głową. Jak to dobrze, że tamte czasy już przeminęły. Moja poezja była tragiczna. Podobała się chyba tylko Alexis, ale istniała też opcja, że dziewczyna mogła nie chcieć mnie urazić i dlatego wychwalała mój wątpliwy talent pod niebiosa, porównując mnie z Orfeuszem. Ona zaś miała być moją śliczną Eurydyką. Ah, stare dzieje...
Natychmiast po opuszczeniu specyficznego przejścia, poczułem pod stopami niezwykłą miękkość, jakbym stąpał po łące pełnej kwiatów lub świeżo wypranej kołdrze. Odruchowo spojrzałem w dół, aby przekonać się, że miałem pod sobą dywan utkany z różowo-fioletowych liści w kształcie dłoni. Zmarszczyłem brwi, ponownie unosząc oczy ku wierzbie. Coś mi się tu nie zgadzało i jakby dla potwierdzenia swoich wewnętrznych obaw, ująłem między palce jedną z wierzbowych witek, rozcierając palcami wąskie listki drzewa, które pozostawiły po sobie charakterystyczny zapach.
- Byłabym wdzięczna, gdybyś nie obchodził się z moim drzewem tak okrutnie...
Głos dochodzący za moich pleców był najsłodszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek słyszałem. Rozbrzmiewając w moich uszach, przywodził na myśl połączenie miodu z czekoladą, a przed oczami stawiał obrazy milusich szczeniaczków lgnących łakomie po pieszczoty. Takiego głosu nie dało się zignorować.
Niczym zaczarowany, odwróciłem się w stronę dźwięku, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, że nowy świat, w którym dane było mi się znaleźć, nie składał się jedynie z podstarzałej wierzby i liściastych dywanów. Był znacznie obszerniejszy niż początkowo zakładałem, mimo iż jego wielkość ograniczała się praktycznie do samej wody. Lądem, na którym stałem, okazała się być mała wysepka, pośrodku której górowała owa wierzba smętnie spuszczająca witki ku lustrzanej tafli. Cała wyspa była pokryta różowo-fioletowymi liśćmi, co z powietrza musiało wyglądać bajecznie, zwłaszcza, że ten niezwykły skrawek ziemi natura wyrzeźbiła w kształcie serca. Dookoła lądu, rzecz jasna, rozciągała się woda. Jezioro miało ciemną, wręcz granatową barwę, a po jego powierzchni falowały złotawe, wierzbowe wici roztaczające po tafli delikatne, skrzące żyłki, co przywodziło na myśl układ krwionośny. Możliwe, że wyspa w kształcie serca naprawdę była główną pompą tej mistycznej krainy. Co zaś było dalej, nie wiedziałem. Najpewniej dalsza część gruntu, gdyż na horyzoncie rysowało się coś przypominającego góry i drzewa. Najpiękniejszy widok roztaczał się jednak przede mną.

CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...