Witam Was serdecznie w nowym rozdziale! Nie mam zielonego pojęcia, czy można go zaliczyć do kategorii 18+, bo w sumie to nic tu nie ma i też nie czuję, abym opisała coś niestosownego, ale z drugiej strony mogę się nie znać, więc wolę uprzedzić przed potencjalną sceną, którą ktoś może tak odebrać. Dla zainteresowanych, będzie ona pod koniec, więc osoby o "słabych nerwach" nie muszą obawiać się, że w środku wyskoczy im NoIr w sukience z piórek boa czy co tam sobie wyobrażacie XD Życzę miłego czytania!
♥ M ♥
Blaise stał przy kontuarze, poprawiając poły czarnej marynarki zarzuconej na ramiona i z najwyższym zainteresowaniem spoglądał na tablice zawieszone na gładkiej, świeżo pomalowanej, białej ścianie. Na pierwszej ktoś starannymi literami wypisał nazwy potraw, jakie stołówka miała do zaoferowania odwiedzającym ją gościom, na drugiej zaś widniała lista drinków, zakąsek i najlepszych w całym Gdańsku win, jak zapewniał blondwłosy kelner z zapamiętaniem czyszczący drewniany kufel z taką pasją, jakby co najmniej nakazano mu doprowadzić do świetności Świętego Graala.
Do tej pory wszystko, co powiedział kelner było prawdą. Wybór dań był przeogromny, a napitek zaserwowany na koszt firmy - przedni. Po skosztowaniu jednego z nich Blaise poczuł początkowo delikatny posmak mango, który po przełknięciu zaczął przeistaczać się w lekko drażniące kubki smakowe chili. Skoro, jak na razie, wszystko brzmiało i wyglądało wiarygodnie, Thor wierzył, że i reszta zakończy się wielkim sukcesem.
- Mister Kennedy?
Blaise delikatnie zerknął w bok, słysząc przy swoim uchu ciepły, przyjemny głos drażniący jego zmysły z takim samym oddaniem, jak napój z ostrą papryczką, której nutkę dalej wyczuwał na języku. Kobieta, która się do niego przysiadła, była podobnie ujmująca, jak wydawane przez nią tony.
Mężczyzna skinął nieznacznie głową, dając znać przybyłej damie, że faktycznie miała do czynienia z panem Kennedym, za którego się podawał. Każdy zorientowany w amerykańskiej polityce człowiek, a także każdy miłośnik teorii spiskowych zdawał sobie sprawę z tego, iż w irlandzko-amerykańskiej familii nie istniał ktoś taki jak Austin Kennedy, za którego przyszło się podawać Blaise'owi, ale tak jak zapewniała go Olivia, w Polsce mało kto zaprzątał sobie tym głowę, dlatego nie zdziwiło go, iż jego towarzyszka tak ochoczo zgodziła się na spotkanie z krewnym dawno zamordowanego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
- Let's go - szepnęła kuszącym głosem kobieta, zsuwając się z barowego stolika z gracją kuszącej w Noc Kupały nimfy.
Blaise jednym haustem wypił resztę drinka i odłożył kieliszek na blat, dziękując kelnerowi za obsługę. Aby jeszcze bardziej uwiarygodnić swoją nową tożsamość, zostawił przy naczyniu plik dolarów, zawczasu podarowanych mu przez Jaskółkę. Na ich widok jasne oczy kelnera rozbłysły blaskiem podobnym do światła Gwiazdy Polarnej.
CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...