NOIR*
Nasz wyjazd z uroczego, urugwajskiego miasteczka położonego nad Bałtykiem nie przebiegł do końca tak, jak to sobie zaplanowaliśmy, z powodu wielu czynników, które złożyły się na niefortunny zbiór przypadków. Najlepiej będzie opowiedzieć o nich w porządku chronologicznych, chociaż chronologia jest dla mnie rzeczą względną, czymś, co po wielu latach i tak straci na znaczeniu, jeśli nie zostanie zanotowane z dokładną datą dzienną, miesięczną i roczną, a także z godziną, minutami i sekundami.
Tak czy siak, nasz wyjazd zbliżał się dużymi krokami i naprawdę całym sercem wierzyłem, że byliśmy gotowi opuścić nasz miły motelik i zasypane śniegiem miasto, wstrząśnięte odkryciem przez japońskich turystów zwłok demonicznej istoty pod Katedrą, co momentalnie wykorzystał stacjonujący w Kilonii biskup, strasząc i tak przerażonych już do reszty ludzi tym, że jakaś piekielna poczwara śmiała łazić im po ulicach. Na szczęście zjawił się odważny wiedźmak, który bestię usiekł i to bez pomocy srebrnego miecza, jak jego książkowi koledzy po fachu.
W dniu wyjazdu wszyscy wstaliśmy wcześnie, będąc szybszymi nawet od zaspanego Słońca. Inna sprawa, że w lutym największa gwiazda Drogi Mlecznej budziła się do życia dość późno, odsypiając chyba wszystkie miesiące wiosny, lata i jesieni. Przy pobudce doszło do prawdziwego dramatu, który pewnie postawił na nogi mężną służbę hotelu, kilka okolicznych komisariatów, a także Ludwiga van Beethovena, który mimo swojej głuchoty, wstał z grobu na dźwięk przeraźliwego wrzasku i czym prędzej udał się w podróż z Wiednia, gdzie go pochowano, aby udać się na ratunek rodzinnym stronom.
Źródłem tego hałasu okazał się być nie kto inny jak Blaise, zaś największym horrorem jego życia wcale nie było ukazanie mu się w lustrze Krwawej Mary czy inszej zjawy pod łóżkiem, a zgubienie kowbojskiego kapelusza, z którym Thor zdążył się zżyć przez kilka tygodni i zaczął traktować go jak swoje pierworodne dziecko.
Blondyn przerażony wizją zaginięcia jego ukochanego dziecięcia, a co gorsza, porwania go przez żądnego zemsty za śmierć Sleevil Menendeza, postanowił niezwłocznie ruszyć na komisariat, dusząc przy okazji hotelowego chłopca, który próbował mu pomóc, zamykając Olivię wraz z Ryksą w łazience i postrzelając mnie z pistoletu, mniej więcej w podobnej kolejności. Z pewnością ruszyłby na pogrom i rzeź, zrównując z ziemią całą Hiszpanię jak starożytni Chińczycy Kartaginę, gdybym cudownie nie zmartwychwstał i nie wysłał Hattiego natychmiast do sklepu po nowy, ale identyczny kapelusz. Sam zaś wyszedłem na poszukiwania Blaise'a, tworząc fuzję Czarnego Kota z Diabłem Tasmańskim.
Mojego latynoskiego przyjaciela w końcu znalazłem i to przed witryną jakiegoś sklepiku, a nie w otoczeniu setek martwych ciał poległych od bełtów z sokolego arbaletu. Chwilę później przyleciał także Hatti z kapeluszem, na widok którego Hawkeye rozpromienił się jak matka na widok syna powracającego z wojny, odebrał okrycie ze łzami w oczach i przycisnął kapelusz do piersi, uspokajając przy tym "rozdygotaną" Matyldę, jakby ta co najmniej została brutalnie zamordowana przez amerykański gang i dopiero teraz udało jej się uciec. Swoją drogą... Kiedy on zdążył ochrzcić ten kapelusz? Mimo wszystko, sprawa dobrze się skończyła. Blaise był rad z odzyskania kapelusza, a ja przez całą drogę rozważałem, czy powinienem powiedzieć, że jego ukochana Matylda to podróbka nabyta przez Hattiego, ponieważ Plagg przez przypadek zniszczył oryginał. Ale czego oczy nie widziały, temu sercu nie żal, więc dałem sobie spokój i w spełnieniu wróciliśmy do motelu.
Tam jednak doszło do kolejnej tragedii. Otóż, okazało się, że Ryksa w ostatniej chwili zmieniła zdanie względem naszego wyjazdu i próbowała nawiać, twierdząc, że tak właściwie była naszą zakładniczką, którą non stop terroryzowaliśmy i której groziliśmy śmiercią kilka razy dziennie. Nie miałem pojęcia, skąd jej się to wzięło, dopóki Olivia nie wyjaśniła nam, że Ryksę po prostu napadły wątpliwości względem opuszczenia rodzinnego kraju, w którym się wychowywała i uczyła.
CZYTASZ
Grinoire |Miraculous| - w trakcie poprawek
FanfictionKażdy promyk światła ma w sobie odrobinę mroku... I każdy mrok rozświetla odrobina światła. Najpierw niechciane dziecko, teraz niechciany dorosły. Skazany na straty już od pierwszych minut życia NoIr codziennie oddaje każdemu kawałek siebie, aby ty...