Rozdział 11

1.2K 92 81
                                    

Heej!

Miałam naprawdę bardzo zabiegany tydzień, dlatego rozdział wchodzi tak późno. Ale cóż, lepiej późno niż wcale;)

I jeśli możecie i wam się chce, to doczytajcie do napisów końcowych, bo zamieściłam tam ważne info.

____________________________________________


Po jakiejś godzinie byłam już tak zmęczona, że jakoś udało mi się zasnąć. Wszystko było w porządku, do póki nie poczułam ukłucia w brzuchu. Gwałtownie wybudziłam się i zerwałam, próbując pojąć, kto lub co znowu chce mnie ukatrupić. Jednak w odpowiedzi zobaczyłam wiszący nade mną szpon, a zaraz obok czerwone optyki. Nie ma to jak porządna pobudka w formie dźgnięcia w brzuch.

-Aua! To bolało!- fuknęłam naburmuszona, na co con tylko wzruszył ramionami.

Nie no... kosmici powinni dostać jakiś poradnik w stylu "jak obudzić człowieka". Taki z serii "zrób to sam".

-Przeżyjesz- mruknął, po czym skierował w moją stronę wielki, kosmiczny tablet.

-Co to jest??- skrzywiłam się, bo obcy mieli chyba trzykrotnie większą skalę jasności w urządzeniach z ekranem.

Dopiero po chwili, gdy mój wzrok się przyzwyczaił, dostrzegłam obraz Newburg, po ulicach którego jeździły... autoboty.

-Co oni tam robią?- zdziwiłam się, nadal wgapiając w transmisję z kamer.

-To samo co my. Też chcą dowiedzieć się, co tam się odpierdala- wzruszył ramionami.

-Ej chwila... czy autoboty wiedzą o Bershu?- spytałam po chwili namysłu.

-Napewno wiedzą, że coś takiego istnieje i że to nasza zasługa, ale nie znają szczegółow.

-To... co teraz?

-Nie wiem, na razie idźmy do Megatrona, bo już wrócił.

-Ale najpierw pojedźmy na chwilę na jakąś stację paliw.

-Poo co?- wetchnął, zerkając na mnie kątem optyk.

-Potrzeby biologiczne! Jak masz mnie o to pytać za każdym razem, to sobie wygoogluj, ponoć macie dostęp do naszego Internetu. Nie mniej jednak nie zamierzam ci tego tłumaczyć.

-Dobra, nie wnikam- mruknął zrezygnowany, transformując w samochód -Załatwmy to szybko.

***

Po powrocie na Nemezis z Barricadem skontaktował się lider.

-Co to za kolejna sprawa niecierpiąca zwłoki?

-Pewnie znowu opierdol- wetchnął, idąc do sali głównej -Zresztą zaraz się przekonamy.

Con wszedł do środka, a moim oczom ukazał się niecodzienny widok - Lord decepticonów wcale nie darł się na swoją załogę, tylko z nimi normalnie rozmawiał. Przyłożyłam rękę do ust, kręcąc głową. Mój Boże, podmienili go.

Jednak tym razem nie była to rozmowa z Shockwavem, czy też jednostronna rozmowa z Soundwavem, tylko z nieznanymi mi robotami. Jeden z nich zdecydowanie wyróżniał się od wszystkich decepticonów. Miał krwistoczerwony lakier i białą twarz, można było przyznać, że wyglądał nawet ładnie. Jak na cybertrońską skalę "ładności". Drugi z kolei był zdecydowanie masywniej zbudowany, jego lakier był granatowy, a twarz ceglasto czerwona, no i co mnie zdziwiło, jego optyki nie były czerwone, tylko żółte.

-Kto to? Nie kojarzę ich- szepnęłam, unosząc brew.

-Laluś i demolka- rzekł cicho, na co się szczerze zaśmiałam -Ten czerwony to Knockout, drugi medyk decepticonów oprócz Shockwave'a, niebieski to Breakdown. Robi się nieciekawie, więc Megatron wezwał posiłki.

Zanim nastanie noc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz